Już od kilku dni słyszałam coś o wycieczce na działkę. W piątek moja Duża wróciła z czerwoną obróżką z adresownikiem, coś mamrocząc o szanujących się kotkach co nie wychodzą z domu bez takich rzeczy. Zostałam ubrana w tą wątpliwą ozdobę, która strasznie mi sie nie spodobała i koniecznie usiłowałam ją zdjąć jak tylko przestawali na mnie patrzeć, ale w końcu musiałam się poddać
To ta nieszczęsna "ozdoba"
Wieczorkiem dojechaliśmy na miejsce. Było już ciemno i nic nie było widać. Za to następnego dnia od rana mogłam podziwiać jesienny krajobraz za oknem.
Taki był widok z mojego okna:
Okazało się, że na działce mieszkają sobie dwa psy: Sunia (zwana też Lafiryndą) i Czarna. Zanim psy mogły wejść na trochę do domu zostałam włożona do transporterka tak na wszelki wypadek. Jedna z nich udawała że mnie w ogóle nie widzi, a druga chciała się ze mną bawić i ja tez chciałam, ale moja Mam powiedziała że to za wcześnie i musimy poczekać aż się lepiej poznamy, jakby trącanie sie noskami i pacanie Czarnej łapką przez kratkę nie wystarczyło
Potem psy wróciły na dwór a ja poszłam sobie sprawdzać co też one dostaja za chrupki i czy przypadkiem nie są lepsze od moich
Tak testowałam psie chrupki
W sumie było fajnie, wybiegałam się po całym domu jak szalona, najbardziej podobały mi się schody
Teraz odsypiam sobotnio-niedzielne szaleństwa
Weekend uważam za udany