
Kochani, bardzo bardzo mocno potrzebuję Waszej pomocy i rady.
Postanowiłam ze zwoim TŻ przygarnąć na tymczas pewną kocią rodzinkę. Owa rodzinka to kocia mamusia i jej trzy kilkutygodniowe pociechy. Biedactwa zamieszkują opuszczoną posesję w sąsiedztwie mojej pracy. Są totalnie bezdomne :/ Kilka tygodni temu mamusia wyglądała jak kupka kociego nieszczęścia. Patrzyła na mnie przeraźliwie smutnymi oczami, miała szarą, brudną i potarganą sierść, sam skóra i kości... Nadal karmiła maluszki i chyba nie miała możliwośći sama zadbać o siebie. Zaczęłyśmy z koleżankami z pracy regularnie podrzucać im jedzonko. Chciałam żeby choć troszkę stanęła na nogach. Początkowo była bardzo nieufna, z czasem okazała się niezwykle miziastą i przytulastą panienką. Po kilku dniach zaczeła przybiegać do mnie na sam dzwięk moich kroków. W przeciwieństwie do mamusi, maleństwa są totalnie dzikie. Kiedy je "poznałam" nie zbliżały się do mnie na odległość większą niż 10 metrów. Teraz z ledwością pozwalają mi się dotknąć. Zakochałam się. Regularnie zaczełam maltretować wszystkich znajomych i przyjaciół czy nie chcą przygarnąć kotka. Sama mam już dwa ogony i na razie powiększenie kociej rodzinki nie wchodzi w grę :/ Kilka tygodni temu maluszki były cztery. Niedawno jednego z nich znalazłam rozjechanego na drodze. Serce mi pękło. Nie chcę ich zostawiać na pastwę losu i samochodów. Niewysterylizowanych, rozmnażających się bez konroli. Wiem, że takich jak one są setki, jednak te konkretne z jakiejś przyczyny trafiły na mnie, a ja na nie i nie wyobrażam sobie, że miałabym tak je zostawić.
W tych okolicznościach podjęłam decyzję o zostaniu DT. Całe szczęśćie, że mój TŻ w pełni popiera mój pomysł.
I tu zaczyna się problem. Nie bardzo wiem jak mamy się do całej akcji zabrać. mamuśka daje mi się trzymać na rękach, wiec o nią się kompletnie nie boję. Najbardziej martwi mnie wyłapanie maluszków. one są dzikuskami. podjęliśmy dzisiaj pierwszą próbę, jednak poległam na całej linii. nie doceniłam faktu, że dla maluchów stanowię zapewne w ich odczuciu zagrożenie, więc w ruch poszłu pazurki i ząbki. nie poradziliśmy sobie.
Dlatego proszę Was kochani, o pomoc. Jesteście doświadczeni i wiecie jak postępować w takich sytuacjach, jak widać w przeciwieństwie do mnie. czekam na wszystkie sprawdzone sposoby.
pozdrawiam cieplutko
