Drgawki na grzbiecie.

Kocie pogawędki

Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy

Post » Wto lis 04, 2003 19:06

Pusi sie to zdarz gdy sie mocno czyms zdenerwuje... najczesciej jest to wtedy gdy ja Mych przegoni :? .. Zdenerwowana wskakuje wtedy gdzies i zawsze jakas falka przebiegnie.
Ktosia i Kiti&gigi
Fotografia dla hodowli i nie tylko: http://foto-web.pl

ktosia

 
Posty: 2058
Od: Pon gru 02, 2002 18:29
Lokalizacja: Sopot

Post » Czw sie 26, 2004 19:26

Moj kocur mial spokoj z tymi drgawkami przez 9 miesiecy i od 12 dni znow to ma. teraz moze troche mniej. Przy okazji ma stan zapalny co wyszlo w badaniu moczu i dostaje antybioty ale sie zaraz konczy ten lek. Kiedys to on strasznie sobie siersc wyrywal i teraz tez wyrywa. Mam nadzieje ze to minie. Moj kocur ma maly mocznik. Kreatynine ma za duza ale mocznik mial miesiac temu i prawie od zawsze w okolicach 18. Co to moze byc??

Piotrek

 
Posty: 23
Od: Czw sie 07, 2003 17:13

Post » Czw sie 26, 2004 19:37

Kreatynina za wysoka wskazuje na zla prace nerek, ale rowniez moze byc wynikiem stresu!
A jakie kwasochlonne? W normie czy wieksze? Jak by byly za duze to moga wskazywac na alergie (albo robale) ale tak pod katem tej skory to moze alergia?
aktualny wątek viewtopic.php?f=46&t=213932
***** ***

zuza

Avatar użytkownika
 
Posty: 84857
Od: Sob lut 02, 2002 22:11
Lokalizacja: Warszawa Nowodwory

Post » Czw sie 26, 2004 19:53

Co to sa kwasochlonne? Moj kocur nie ma robali. Ma pierwotniaki ale inne moje koty tez maja i zadnych drgawek nie maja. Od czego moglaby byc alergia?

Piotrek

 
Posty: 23
Od: Czw sie 07, 2003 17:13

Post » Pt sie 27, 2004 14:09

był jakieś 2-3 m-ce temu watek o samoistnym falowaniu skóry na tle nerwowym, sorki ale nie mam czasu szukac w wyszukiwarce, moze to jest to ? pamietam że weci zalecali lekkie srodki uspokajające

zuzanka

 
Posty: 159
Od: Śro sty 14, 2004 18:46
Lokalizacja: Lublin

Post » Czw maja 04, 2006 18:55

Agi pisze:
Katy pisze:Niedobrocie, nie dosc, ze faluje skora, to nerwowo biega po calym mieszkaniu nie patrzac wlasciwie gdzie biegnie i cala sie lize, zwlaszcza przednie lapki :(

Ale Fidel tez tak ma :lol:
Leci, leci, pazurami o podloge, lubudu, przystanie, polize sie i dalej hajda...! Po meblach, wszystko sie wali, zrenice rozszerzone, pazury w kanape i mruuuuuuuuuuuuuuuuuuuuaaauuu. I nagle przestaje, przychodzi do mnie, rozwali sie na kolanach i slodki koteczek. On od zawsze tak mial i ja to nazywam jego glupawkami :wink:


A ja myśle, ze to jednak jakas nerwica kocia. moj tez to ma , nasila sie jesienia i wiosna ( wlasnie zwalil doniczke w ataku). wyglada to dramatycznie, kot nie panuje nad tym i wpada w poploch. najgorsze jest to ,ze to nowa forma kociej choroby i lekarze nic a nic o niej nie wiedza, probujac szukac jakihcs wytlumaczen na to. moj kot chodzi do veta ktory jest moim kuzynem i peka ze smiechu kiedy opowiadam mu ze na forum nazywa sie to "zespołem falującej skory".
a mnie szlag trafia, ze nikt nic madrego jeszcze na to nie wymyslil!!! Swiat ewoluuje , choroby ludzkie najdziwniejsze sie pojawiaja - mysle ze to i kotow dotyczy.

magnesja

 
Posty: 12
Od: Nie gru 11, 2005 12:48
Lokalizacja: Sopot

Post » Czw maja 04, 2006 18:56

Agi pisze:
Katy pisze:Niedobrocie, nie dosc, ze faluje skora, to nerwowo biega po calym mieszkaniu nie patrzac wlasciwie gdzie biegnie i cala sie lize, zwlaszcza przednie lapki :(

Ale Fidel tez tak ma :lol:
Leci, leci, pazurami o podloge, lubudu, przystanie, polize sie i dalej hajda...! Po meblach, wszystko sie wali, zrenice rozszerzone, pazury w kanape i mruuuuuuuuuuuuuuuuuuuuaaauuu. I nagle przestaje, przychodzi do mnie, rozwali sie na kolanach i slodki koteczek. On od zawsze tak mial i ja to nazywam jego glupawkami :wink:


A ja myśle, ze to jednak jakas nerwica kocia. moj tez to ma , nasila sie jesienia i wiosna ( wlasnie zwalil doniczke w ataku). wyglada to dramatycznie, kot nie panuje nad tym i wpada w poploch. najgorsze jest to ,ze to nowa forma kociej choroby i lekarze nic a nic o niej nie wiedza, probujac szukac jakihcs wytlumaczen na to. moj kot chodzi do veta ktory jest moim kuzynem i peka ze smiechu kiedy opowiadam mu ze na forum nazywa sie to "zespołem falującej skory".
a mnie szlag trafia, ze nikt nic madrego jeszcze na to nie wymyslil!!! Swiat ewoluuje , choroby ludzkie najdziwniejsze sie pojawiaja - mysle ze to i kotow dotyczy.

magnesja

 
Posty: 12
Od: Nie gru 11, 2005 12:48
Lokalizacja: Sopot

Post » Sob gru 27, 2008 1:29

Jako, że wątek znajduje się w Kocim ABC i sam do niego tą drogą trafiłem to pozwolę sobie odkopać i dopisać jak się pozbyliśmy podobnych objawów.

Generalnie objawy kotki były bardzo zbliżone - skurcze mięśni grzbietu i ogona. W ciągu dwóch dni skurcze pojawiły się i na tyle nasiliły, że kotka praktycznie cały czas się się lizała. Drapała się rzadko. Jest zima, kotka przebywa cały czas w zamkniętym i ogrzewanym pomieszczeniu więc szybko powstała hipoteza, że albo skórę ma wysuszoną albo sierść się elektryzuje. By zwiększyć wilgotność na grzejnikach rozwiesiliśmy wilgotne ręczniki... co kotce się bardzo spodobało. Kładła się na tych ręcznikach za każdym razem, gdy je zwilżaliśmy. Po tym po prostu zmoczyliśmy całą sierść kotki zwykłą wodą (broniła się zaciekle)... i skurcze zniknęły. Przy drugim zwilżaniu kotka już prawie w ogóle się nie broniła.

Objawy na chwilę obecną ustąpiły, minęło kilkanaście godzin. Niestety nie wiem co było przyczyną i czy została usunięta czy też działanie było tylko doraźne. Jeśli skurcze powrócą to metoda może być przydatna przynajmniej jako doraźna ulga dla kota.

Objawy:
- nieustanne drgawki mięśni grzbietu i ogona

Zachowanie:
- nieustanne lizanie futra;
- zdarzało się kotce wchodzić pod nienagrzaną pościel, ale nie wchodziła pod koce;
- ogólnie niepokój i "szaleństwo": kotka nie mogła znaleźć dla siebie miejsca, wciąż biegała, tarzała się, kładła po czym od razu wstawała, itp

Stan zdrowia:
- kotka była przed dwoma tygodniami odrobaczana (Stronghold), za ok. tydzień powinna przyjąć drugą dawkę

Hipotezy:
- wysuszona skóra
- elektryzująca się sierść
- być może inne problemy skórne

Przeciwdziałanie:
- mocne zwilżenie całego futra zwykłą wodą; u nas to zwilżenie nie musiało być dogłębne aż do najniższej warstwy sierści i skóry, wystarczyło powierzchowne zwilżenie całego futra.

Reakcja:
- od razu po wylizaniu wilgotnego futra kotka uspokoiła się, zaczęła bawić, itp.

Skurcze ustąpiły.

Dodane 4.01.2009:
Prawie na pewno problemem była elektryzująca się sierść. Zdarzyły się nawet wyczuwalne przeskakujące iskry. Prawdopodobnie wzmogło się to z powodu zimy oraz powietrza ogrzewanego i suchszego niż wcześniej. Pewne podejrzenia padły także na żwirek.

Obecnie zabieg "odskurczający" polega na porannym wygładzeniu futra mokrymi dłońmi tak by futro było równomiernie zwilżone. Nie chodzi o to by kot miał wilgotne futro lecz o to by za pomocą wody można było odprowadzić ładunki.

Być może istnieją jakieś grzebienie lub środki do odelektryzowania futra, jednak nie szukałem. Obecny sposób jest skuteczny a kotka już przyzwyczaiła się Dość często sama kładzie się na wilgotnym ręczniku na grzejniku przygotowanym dla niej. Leży na nim także w momencie gdy piszę niniejsze uzupełnienie posta. :)
pzdr, Michał

Michael

 
Posty: 5
Od: Pt lip 11, 2008 18:05

Post » Wto lut 03, 2009 3:31

Mamy trzy koty: Mikusia i Nutkę (rodzeństwo, 4lata) i Fuksika (3lata).
Mniej więcej rok temu u Mikusia wystąpiły wszystkie opisane przez was objawy. W trakcie ataku skóra chodziła mu po grzbiecie, jakby poruszana niewidzialną ręką. Najpierw próbował pozbyć się TEGO, wylizując dokładnie sierść i drapiąc się, jakby obsiadło go stado pcheł. Potem uciekał przed TYM. Wreszcie zaczął szukać prawidłowości. Przestał wchodzić do niektórych pomieszczeń, bo bał się że tam dopadnie go TO. Oczywiście to był przypadek, że w jednym pokoju złapał go silniejszy atak, ale zwierzątko po prostu kierowało się swoimi obserwacjami. Wreszcie odkrył, że pod przykryciem TO znika, więc zaczął się chować pod koce, narzucy, swetry, kołdrę, co się nawinęło. Jeśli w jednym miejscu udało mu się przetrwać bez ataku przez dłuższy czas, miejsce to stawało się świątynią spokoju, oazą z której wychodził jedynie, żeby coś zjeść i skorzystać z kuwetki. Od tego czasu Mikuś prawie całą dobę spędza pod przykryciem, kiedy wychodzi, jego ruchy są gwałtowne, biegnie do kuchni lub łazienki żeby zaspokoić potrzeby, bardzo rzadko zdaża się, żeby przechadzał się po domu krokiem spacerowym, albo żeby dał się namówić na zabawę.
Najpierw podejrzenie padło na pchły, Miki przeszedł rewizję osobistą i nic nie znaleźliśmy, ani żyjątek, ani zmian na skórze. Potem obwinialiśmy świerzb, którego nabawił się podczas 16-dniowej tułaczki. Ale czyszczenie uszu nie przynosiło mu żadnej ulgi. Poszliśmy do weterynarza, do którego mamy zaufanie i który uratował wcześniej Mikusiowi złamaną nogę. Wet powiedział, że to może być uczulenie, zrobił zastrzyk ze sterydów, kazał wyeliminować wszystko, co mogłoby uczulać kota. W domu zostało tylko mydło w kostce, wynieśliśmy wszystkie detergenty do piwnicy, podawaliśmy tylko sprawdzone karmy Royal Canin. Żadnej poprawy. Powiem więcej, NIE DAWAJCIE KOTU STERYDÓW, CHYBA ŻE NIE MA INNEGO WYJŚCIA. Mikuś dostał potwornej depresji, spędził dwa tygodnie w koszyku pod sufitem, był półprzytomny i żałośnie wył, jakby miał zaraz umrzeć. Im lepiej się czuł po sterydach, tym bardziej się drapał. Doszło do tego, że biedny Mikuś zaczął zachowywać się jak człowiek wrzucony do mrowiska. To właśnie wtedy pomyślałam sobie, że gorzej być nie może, wsadziłam kota do wanny i wylałam na niego prawie całą butelkę kwasu borowego (jest to specyfik działający bakterio- i grzybostatycznie, polecany często przez dermatologów na różne dolegliwości skórne, bardzo tani, do dostania w każdej aptece, wygląda i pachnie jak zwykła woda). Mikuś był tak udręczony, że nie bronił się, dał sobie wetrzeć płyn w całe ciało. Potem poszedł do pokoju i schował się pod koc. Wstał kilka godzin później i od razu widać było poprawę! Wsadziłam kota znów do wanny, tym razem nie poddał się bez walki, ale to tylko utwierdziło mnie w przekonaniu, że czuje się lepiej J. Powtarzaliśmy ten proceder jeszcze kilka razy, Miki za każdym razem coraz bardziej wierzgał. Po pewnym czasie nie mogłam już sobie dać z nim rady, ale objawy wyraźnie złagodniały, więc powtarzałam nacieranie kwasem borowym jedynie co kilka dni.
Niestety falowanie skóry wraca, jak komornik. Kiedy przeczytałam poprzedni wpis, pomyślałm sobie, że to nie kwas borowy przyniósł ulgę mojemu kotu, tylko sam fakt moczenia sierści, ale nie mam pewności.
Kilka tygodni temu objawy zespołu falującej skóry wystąpiły u Nutki (siostry Mikusia)! Teraz sytucja wygląda tak, że Mikuś rzadko ma ataki (może dlatego, że przynajmniej 20 godzin dziennie spędza w łóżku pod narzutą albo na moich kolanach), za to Nutka męczy się strasznie. Biedna kotka myśli, że jeśli będzie grzecznie siedzieć na butach pańcia, to uchroni się przez atakiem. Nutka została odrobaczona. Oczywiście stosujemy nacieranie sierści chusteczką namoczoną w kwasie borowym, lub samą wodą, ale Nutce to nie pomaga L. Nie wiem już co robić.
Nasz trzeci kot nie ma objawów.
Przeczytałam uważnie wcześniejsze wpisy. Podsumowując nasze doświadczenia można wykluczyć:
- pchły i inne wewnętrzne i zewnętrzne pasożyty,
- alergie i uczulenia – leczenie sterydami nie przynosi poprawy
- stres, chorobę psychiczną (wiem, że niektóre z kotków opisanych wcześniej w tym wątku są po przejściach, urazach, nie chcę tego bagatelizować, ale szukam jakiegoś wspólnego mianownika. O moich kotach można powiedzieć wszystko, ale nie to, że mają stresy. Życie mojej rodzinki jest tak spokojne, że mogłoby służyć za broń masowego rażenia)
- sterylizację/kastrację (wszystkie trzy koty są po zabiegu w tej samej lecznicy, ale tylko dwa mają objawy)
Wciąż nie ma odpowiedzi na następujące pytania:
Czy falowanie skóry jest zaraźliwe?
Czy jest dziedziczne? (Mikuś z Nutką są rodzeństwem, Fuksik nie jest z nimi spokrewniony i nie ma objawów)
Czy jest wywołane przez uczucie pieczenia/swędzenia skóry, czy też są to niekontrolowane skórcze mięśni?
Być może ma to związek z przewodnictwem nerwowym? (Objawy są najsilniejsze wzdłuż kręgosłupa, a ponadto nasilają się, kiedy kot jest podekscytowany/zdenerowany. A może by podać magnez?)
Dlaczego objawy ustępują, kiedy kot jest pod przykryciem lub jest przytulony do człowieka? (wykluczam tutaj ewentualność, że problem jest wyłącznie „psychiczny”. Wprawdzie Mikuś jest dość wrażliwy, czasem histeryczny, ma za sobą traumatyczne wydarzenie, ale Nutka jest spokojną i zrównoważoną kotką bez traumatycznych przeżyć, mimo to u niej również objawy pojawiły się bez żadnej przyczyny z dnia na dzień!)
A może poprzednik ma rację, może chodzi o ładunki na sierści? (Rzeczywiście po namoczeniu kot odczuwa ulgę, lecz mój trzeci kot, któremu nie faluje skóra, elektryzuje się tak samo, jak te dwa z objawami zespołu falującej skóry.)
Kupiliśmy oczyszczacz powietrza z jonizatorem, rozważamy nawilżacz powietrza. Jeśli jonizator przyniesie poprawę, napiszę o tym.

annawheeler

 
Posty: 15
Od: Pon sty 26, 2009 1:18
Lokalizacja: Łódź

Post » Śro mar 04, 2009 9:38

Obserewowalam to u mojej Meli, od 2 dni ma to tez Gizmo.. Nie sa rodzenstwem - moze sie zarazil? Moze to problemy z serduszkiem to powoduja?
[link=http://www.suwaczek.pl/][image noborder]http://www.suwaczek.pl/cache/eac1b196ae.png[/image][/link]

ajszus

 
Posty: 1807
Od: Nie sie 03, 2008 11:24
Lokalizacja: Olecko

Post » Wto mar 10, 2009 20:00

Jonizator/oczyszczacz powietrza niestety nie usunął objawów falowania skóry. Mam wrażenie, że trochę przynosi ulgę, ale może to tylko moje myślenie życzeniowe. Nie żałuję zakupu, bo poprawiła się jakość powietrza w mieszkaniu, lepiej się śpi. Kotki też lubią to urządzenie :) Cóż, nie poddam się, będę szukać dalej skutecznego sposobu na tę chorobę. Jak coś odkryję, napiszę :) Pozdrawiam

annawheeler

 
Posty: 15
Od: Pon sty 26, 2009 1:18
Lokalizacja: Łódź

Post » Wto mar 10, 2009 20:05

Gdzieś był wątek na ten temat. Jest takie neurologiczne schorzenie, nazywa się to "zespół falującej skóry" i nasilanie się objawów jest związane ze stresem. Pokop w odmętach forum, to było dość dokładnie omawiane. Jeśli sie nie mylę pomagały środki uspokajające. Kółko się zamyka - stres powoduje falowanie, które z kolei pogłębia stres.
Obrazek

kinga w.

 
Posty: 22593
Od: Sob sty 31, 2009 17:41
Lokalizacja: Keadby

Post » Śro sie 19, 2009 11:00 Ścinka i jej problem

:cry: Ścinka ostatnio dostała drgawek na grzbiecie i nerwowo się lizała. Poszłam z nią do weterynarza i okazało się, że ma gorączkę. Dostała trzy zastrzyki i potem w domu zwymiotowała. Okazało się, że zjadła dracenę. Teraz ostatnio, kiedy dracena stoi na tak wysokiej szafie, że niemożliwe jest, aby Ścinka tam weszła, również ma te drgawki i nerwowo się liże, z tym, że nie ma gorączki. Widziałam u niej pchłę. Odpchliłam ją. Drgawki i nerwowe lizanie nie ustało. Dziś sprawdzałam, ale pcheł ani śladu. Co jej może być :?: :?: :?: :cry:
ParanoJa :)

ParanoJa

 
Posty: 2
Od: Śro sie 19, 2009 10:46
Lokalizacja: Wawa

Post » Śro sie 19, 2009 11:05

Agi pisze:
Katy pisze:Niedobrocie, nie dosc, ze faluje skora, to nerwowo biega po calym mieszkaniu nie patrzac wlasciwie gdzie biegnie i cala sie lize, zwlaszcza przednie lapki :(

Ale Fidel tez tak ma :lol:
Leci, leci, pazurami o podloge, lubudu, przystanie, polize sie i dalej hajda...! Po meblach, wszystko sie wali, zrenice rozszerzone, pazury w kanape i mruuuuuuuuuuuuuuuuuuuuaaauuu. I nagle przestaje, przychodzi do mnie, rozwali sie na kolanach i slodki koteczek. On od zawsze tak mial i ja to nazywam jego glupawkami :wink:


A sprawdzałaś, czy nie masz draceny? Zaniepokoiły mnie rozszerzone źrenice. Może dojść do ślepoty, o ile masz w domu dracenę, która jest dla kotów bardzo niebezpieczna (a chyba bardzo smaczna).
ParanoJa :)

ParanoJa

 
Posty: 2
Od: Śro sie 19, 2009 10:46
Lokalizacja: Wawa

Post » Śro sie 19, 2009 11:09

Agi pisze:
Katy pisze:Niedobrocie, nie dosc, ze faluje skora, to nerwowo biega po calym mieszkaniu nie patrzac wlasciwie gdzie biegnie i cala sie lize, zwlaszcza przednie lapki :(

Ale Fidel tez tak ma :lol:
Leci, leci, pazurami o podloge, lubudu, przystanie, polize sie i dalej hajda...! Po meblach, wszystko sie wali, zrenice rozszerzone, pazury w kanape i mruuuuuuuuuuuuuuuuuuuuaaauuu. I nagle przestaje, przychodzi do mnie, rozwali sie na kolanach i slodki koteczek. On od zawsze tak mial i ja to nazywam jego glupawkami :wink:


Ciri ma tak samo, tyle ze te jej " mruuuu " bardziej czasem przypomina wraaaaau, poniekąd można sądzic ze zmienia sie w niedzwiedzia ;D Prowokuje nas tak do zabawy w ganianego ^^

Verth

 
Posty: 15
Od: Pon sie 25, 2008 19:30

[poprzednia][następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Google [Bot] i 379 gości