» Pon sty 07, 2013 12:14
Re: GDAŃSK.Stoczniowe i majowe koty.Potrzebna pomoc.
Strasznie długo tu nie pisałam. Ale bywam każdego dnia. Zawsze z jedzeniem mokrym, na teraz, i suchym, na później.
Do Martusi i córki zaglądam tylko raz w tygodniu, bo tak dogadałam się z panem Wojtkiem.
Jest mi o tyle lżej, bo zawsze podjechać w dwa miejsca jest łatwiej niż w trzy. I krócej. Więcej jedzenia zostaje dla podruraków, które potrafią zjeść. Gryzia (trzeciomajowa, po przeprowadzce) też jest obecna codziennie, chyba bardzo dobrze czuje się w drewnianej budce, w której wyleguje się na uszytej specjalnie dla niej poduszeczce z polaru wypchanej ocieplaczem z kurtki mojej mamy.
Podruraki nie mają żadnej budki, ale dostęp do podziemi, gdzie przebiegają rury ciepłownicze. Ziemia tam nigdy nie zamarza, śnieg nie leży, więc chyba jest dość ciepło.
Trzy najmłodsze podruraki bardzo urosły, trzeba je koniecznie sterylizować. I tu rodzi się problem, bo nie wiem, dlaczego założyłam, że Tamarka ma dwóch braci. Jednak ostatnio przy głaskaniu staram się młodzież pomacać. I chyba na pewno Tamara okazuje się Timurem, jeden z braci to raczej siostra, drugie pewno też.
Trzeba łapać i sterylizować, jak tylko zima odpuści.
I tu będzie kłopot, bo czeka mnie, w tym miesiącu, a może nawet tygodniu, operacja kręgosłupa. Nie wiem, ile będę dochodzić do siebie, ale raczej dość długo.