
Dżemu z jagód wyszło 6 słoiczków


soku z jeżyn ciut więcej, i kilka słoików jeżyn "w soku własnym"...
Z aronią to zabawa przez parę dni - zagotowana, jutro ciąg dalszy....
A nogi wchodzą mi tam skąd wyrosły, bolą mnie ręce, nogi, o plecach nie wspominając... to są ewidentne wady pracy siedzącej, gdzie większość czasu spędzam na wygodnym krześle przed kompem... muszę zacząć ćwiczyć...

jak wybierałam się z tż-tem na jagody to mówił, że jagody są blisko, ale zapomniał mi powiedzieć, że jagody są blisko, ale to "blisko" to kilka km na rowerze... tak pod 10km, bo bardzo nierównych leśnych ścieżkach, pomiędzy konarami, w błocie, itp... w dodatku na nieswoim rowerze (w swoim zainwestowałam w żelowe siodełko) - d.. też mnie boli...

(generalnie 20km na rowerze to nic, ale przy całokształcie wczorajszego i dzisiejszego dnia.....)
Najgorsze jest to, że robiąc przetwory cały czas trzeba coś mieszać, itp - cały czas stać...

ale cóż...
powoli się to gotuje, a w miedzy czasie idę do wanny - jakoś muszę doszorować paznokcie z jagód... najpierw cytryna, potem wanna...
