ja po prostu nie wierzę w to, co się dziś wydarzyło, no nie wierzę i już...
To, że do domku poszedł Ariel z dwójki - było wiadome, był zarezerwowany, Państwo dzwonili do Ani, upewniali się, pytali jak zdrowie kota. Pojechał. Ok. Nic dziwnego.
Potem przyszedł Pan - znany skądinąd z Seidla - i mówi, że go żona przysłała po Szmerkę-Hanulkę. Oho! myślę sobie - z tej adopcji to nic nie będzie, ale pytam, czy żona wie, że Szmerka to chyba najdzikszy kot w schronisku? Pan nie wie, czy żona wie... telefony w te i wewte, bo żona w pracy, zaraz oddzwoni... w międzyczasie pada stwierdzenie, że kot jeden już jest, ale kocha tylko Pana, więc żona pozazdrościła i chce dla siebie dziewczynkę, kochającą, mruczącą, przytulastą... No nic - tylko Szmerka jak żywa

Podany telefon do Dilah - bo może Figusia? Rozmowa z Anią - może Stokrotka z Seidla? Mija pół godziny, Pan wciąż wisi na telefonie. Decyzja: Szmerka i koniec. Złapałyśmy gadzinę. Pan wszystko obserwował, więc chyba (chyba?) zdawał sobie sprawę z tego, jak to ze Szmerką jest... Pojechała.
Potem nagle przychodzi Ania i mówi: łapiemy! Ale kogo? I po co? Otóż dwa najdziksze koty. Takie, które w schronisku są jak najkrócej. Pojechała srebrno-biała dzikuska, która dwa tygodnie temu była w szpitaliku i ... Juliusz Cezar. Magija prawie beczy: no jak to Juliusz? gdzie? dokąd? nie da sobie rady... Maciek Magiji wraca z budynku - koty jadą do koleżanki Pani Dyrektor. Na ich przyjęcie - wszystko przygotowane. Miejsce zabezpieczone, nie uciekną. Muszą się oswoić z nowym miejscem - nowa opiekunka wszystko wie.
Brak mi będzie powitalnego syku od Juliusza, ale mam nadzieję, że dla niego to naprawdę druga już w życiu szansa. Będzie żył tak, jak żył wcześniej, przed trafieniem do schroniska - wolny, bez namolnych ludzi, będzie miał zabezpieczone jedzenie i bezpieczne spanie. Cieszę się.
teraz dalej:
ogólnie problem z lokalizacją kotów, bo na jedynce i szpitalu - kwarantanna

Jak się skończy na jedynce - być może dom będzie miał Gustlik.
1) w klatce przy dwójce na górze - neurokotka

czarnulka taka, po wypadku. Gorzej funkcjonuje w klatce, ale jak ją wyjęłam i postawiłam na podłodze - potrafi chodzić. Chwieje się, przykuca, ale nie wygląda to jakoś fatalnie. No i słyszy. Jest miziasta i kochana. Jakby ktoś jutro był i mógł nakręcić krótki filmik - trzeba ją rozpromować. Spokojnie można ją wyjąć i postawić na podłodze - psów się nie boi. Mam jej parę zdjęć, ale cienkie, bo czarna
2) pod jedynką bliżej wejścia - czarna kotunia, po sterylce bocznej z dość dużym szwem. Milasek i mruczek, chociaż jeszcze lekko niedomyta. Po wymizianiu - zaczęła się pucować.
3) pod jedynką przy regale - czarny, półroczny chłopak. Szczypawka - jak go Mgska nazwała, bo podgryza po palcach, ale nie agresywnie.
4) w klatce, gdzie była Kizia-Mizia - siedzi szylka. Nie ta z pożaru, inna. Jak to szylka - posykuje i w ogóle jest niedobra. Nie próbowałam się z nią zaprzyjaźnić, bo nie lubię "obrzyganych"

5) Ewunia - biało-bura kotunia - klatka przy socjalnym - której Ruru chciała zrobić ogłoszenia - jest NIE DO WYDANIA. Nie wiem, jakieś nieporozumienie pewnie zaszło, w każdym razie - koteczka ma dom.
6) w trójce bury WIELKOKOT nr 205. Jakiś obłęd, ale chyba tak wielkiego dachowca to ja jeszcze nie widziałam. Piękny kocur, wystraszony, ale daje się dotykać.
Nie ma Batki ani jej karty - pewnie poszła do domu w tygodniu.
Winona też w domu.
I Czechow.
Lepiej się czuje Bolek-Taco. Nos już zagojony, ale wciąż się boi, kiedy otwiera się klatkę. Sam w sobie jest panikarzem, a do tego leczenie...
Ania miała dziś urwanie głowy, a poza tym zakazy wstępu do jedynki i szpitalika, więc nie wiem, co się dzieje ze srebrną, chyba Emilia? nie widziałam jej. Tak jak i Kumpla...
Anabell jest w szpitalu - weszłam tylko umyć ręce po opatrywaniu ucha Dziadka-psa i akurat mi się rzuciła w oczy - wychodzi do człowieka i popłakuje.
Kruk na trójce ma pieczarę nad okiem.
Najgorzej jest w Węglareczkiem

z jednej strony depresja, z drugiej - kociak oddycha z trudem. Ani go osłuchała - nie spodobały jej się te dźwięki... Mnie się on cały nie podoba...
