jakby nie patrzec to jest rak i to nieoperacyjny, wiec w pewnym sensie jest to tylko leczenie objawowe, skoro nie da sie usunac przyczyny. Cale szczescie dotad po takich silniejszych lekach byla poprawa samopoczucia koteczki na jakis czas chociaz. Ona tez ma wielka wole zycia, bo gdy trafila do Justyny miala tak potezna astme (nie wiadomo bylo jeszcze wtedy, ze ma zmiany rakowe w pysiu), ze jak ja zobaczylam to nie dawalam jej wiecej jak 2 tygodnie zycia. Ale sie nam Matyldzia nie poddala, walczy lwica kochana

Justa tez walczy, nie nalezy do osob, ktore latwo odpuszczaja. Mysle, ze sie wzajemnie motywuja do tej walki: Mati - kiedy sie czuje dobrze, ladnie je, mizia sie i bawi jak mlody kociak motywuje Juste do walki o nia, a Justa swoja miloscia i ogromnym zaangazowaniem, troska o Mati - motywuje koteczke do walki o siebie
