» Pt paź 16, 2009 19:11
Re: Kostrzyn-czyżby happy end?Całe forum prosimy o kciuki!
Szanowne Panie,
jako autorka tego wątku i inicjatorka pomocy ze strony forum.miau dla kostrzyńskich kotów, muszę jednak napisać parę słów, niezależnie od faktu, czy Pani Małgosia zajrzy jeszcze na wątek, czy już nie. I nie o przepychankę słowną tu chodzi.
Nie wiem kto pisał, kto dyktował, nie ważne. To post do nas od obu Pań.
Bardzo przykry. Niesprawiedliwy. Niezasłużony.
Od kilku miesięcy sprawa kostrzyńskich kotów była jednym z wiodących tematów na miau. Zaangażowały się dziesiątki osób, poświęciły czas i serce, Fundacja KOT wykonała zgoła niewyobrażalny trud pokonując ponad tysiąc kilometrów i zabierając koty do Torunia, gdzie były leczone, sterylizowane i karmione przez długie tygodnie. Przeczesaliśmy tutaj, wspólnym wysiłkiem setki miejsc, aby znaleźć bezpieczne schronienie dla kotów. I takie miejsce, o którym mogą tylko marzyć uliczne koty, dała im Ika 6. Co więcej, zaproponowała, że przyjmie kolejne, te, które jeszcze zostały w Kostrzynie.
W czasie ostatnich miesięcy odbyłam również wiele ciepłych i serdecznych rozmów telefonicznych z Panią Reginą.
Cieszyłyśmy się wspólnie, że jest domek dla oswojonej koteczki, że dochodzą do siebie po sterylkach, że Smarkul już czuje się lepiej. Że jest nadzieja na zabranie tych kotów, które zostały.
Tutaj na forum akcja kostrzyńska jest jedną z wielu. Po prostu działamy odruchem serca, często ponad własnymi siłami i możliwościami. Nie oczekujemy podziękowań, tu chodzi o koty, to ich zadowolone pyszczki na działkach w Rudzie Śląskiej, to kocury baraszkujące wśród szklarnianych pomidorów, albo łapiące wiewiórki, wystarczają nam za wszystko.
Wielokrotnie w czasie takich akcji napotykamy na sytuacje trudne, często bywa, że prosimy karmicieli o konkretne działania, ale też bywa, że z różnych przyczyn nasze sugestie nie są realizowane. Trudno. Walczymy o koty dalej.
Ostatnio nie dzwoniłam do Pani Reginy z jednego powodu- ważył się wyjazd po ostatnie koty, chciałam zadzwonić, gdy już będzie pewne, że jest auto, że Fundacja KOT ma czas i siły, aby zabrać tych kilka ostatnich i przekazać do Rudy Śląskiej, by dołączyły do kostrzyńskiego stada u Iki.
O ile Pani Małgorzata czytała posty ostatnich dni, doskonale wiedziała, że taka akcja się szykuje. Trudna. Skomplikowana.
Ponad tysiąc kilometrów łącznie. Gotowe auto z TOZ-u Rudy Śląskiej, które koty miało odebrać ode mnie z Wrocławia w poniedziałek rano. Był umówiony weterynarz na natychmiastowe sterylizacje i kastracje, a dla maluchów przedszkole u Iki.
U mnie już grzały się pomieszczenia w przyziemiu, aby koty w kontenerkach odpoczęły w połowie podróży.
Panie wybrały inną opcję, jaką- czytamy w poście Pani Małgorzaty.
Mnie osobiście jest bardzo przykro ze względu na koty. To słowa Pani Reginy, przepełnione prawdziwą troską, o kotach w dwudziestostopniowym mrozie czekających na ławce pod Jej oknami na to jedno karmienie dziennie, poruszyły tutaj serca wielu osób. Idzie zima. Auto po koty nie pojedzie do Kostrzyna, a wszystko było przygotowane. Szkoda.
Bardzo dziękuję wszystkim, którzy się zaangażowali w pomoc kostrzyńskim kotom.
Ostatnio edytowano Pt paź 16, 2009 19:45 przez
czitka, łącznie edytowano 1 raz