Witam, Villenie
Pozwolę sobie napisać parę słów, abys się nie martwił o Maru.
Dnia 4.10.2011 pojawił się u mnie w domu Cynamon, który dołączył do 6-ciu kotek (dwie z nich to prawdziwe małpy

) Jest to kot po przejściach – jakich tylko on wie. Przed adopcją był co najmniej 2 lata na strychu, gdzie razem z nim było 18 tez uratowanych kotów. Miały tam jedzenia dość, ale mało kontaktu z człowiekiem. Gdy został tylko on (dlaczego nikt nie chciał takiego ładnego kota?) znalazł
stały tymczas u mnie. Pierwsze miesiące spędził w specjalnie dla niego zrobionym „domku”. Miał tam miseczki z różnym jedzeniem, wodą oraz ze śmietanką pół na pół z wodą, tuż obok stała odkryta kuweta. Cynamon od samego początku nosił obróżkę feromonową, która go bardzo wyciszała (polecam), nosił ja chyba ze 3-4 miesiące (jest na miesiąc)
Wyglądało to tak jak na fotkach poniżej



Często wkładałam do niego rękę, aby go pomiziać, bo bardzo to lubił, chociaz bardzo się bał. Musiałam go parę razy dziennie brać na ręce, bo trzeba było mu wpuszczać krople do oczu. To był dla niego wielki stres (sztywniał ze starchu) i dlatego gdy tylko oczy jako tako wyglądały „odpusciłam” mu ten zabieg. Wychodził kiedy chciał i wzorowo od samego początku korzystał z kuwety. Moje zwierzki (6 kotek + 2 psy) miały do niego ograniczony dostep. Wchodziły do „jego” pokoju tylko pod moją kontrolą.


Po paru miesiącach Cynamon dostał nowe lokum – u mnie w pokoju pod łóżkiem. Było tam jego posłanie oraz jego miseczki. Kuweta - już kryta – tuz obok. Okupował ten swój azyl prawie rok, wychodząc z rzadka. Po jakims czasie miseczki z jedzeniem i piciem postawiłam na parapecie (gdy zauwazyłam, ze tam wskakuje). Oswajanie trwało długo i do dzisiaj nie jest idealnie. Jednak ja go nie pospieszałam, nie robiłam nic na siłę. Dzisiaj niby wylazł wreszcie ze swojej kryjówki pod łóżkiem, ale nadal lubi zaciszne i osłonięte miejsca. Cynamon jest ciężkim kocurkiem, którego paraliżuje jakiś wewnętrzny strach (przed czym ?) On sprawia wrażenie jakby się cały czas bał, że go coś porwie z podłogi. Oczywiście mowy nie ma o braniu na ręce. Nikt tego zresztą nie robi. Robię to tylko sporadycznie, gdy jest to bezwarunkowo konieczne. Cynamon wskakuje na kolana, aby się pomiziać i nadstawia łepetynę , ale wystarczy poruszyć nogą, albo sięgnąć ręką aby w panice zeskakiwał na podłogę. Będąc w jego pobliżu trzeba się zachowywać ze szczególną ostrożnością, aby znowu się czegoś nie przestraszył. On nawet podczas sporadycznych zabaw z maskotkami jest czujny i zwarty. Aż strach pomyśleć co to kocisko musiało przejść, skoro tak mocno ten strach w nim tkwi.
Reasumujac – nic na siłe, nic „na szybko”.
Dokacanie należy i tak dostosować do konkretnego kota i jego zachowania. Villenie, Maru sam Ci podpowie (w swoim czasie) co i jak możesz zmieniać, aby on się lepiej poczuł.
Powodzenia i kciuki

Nie ma dwóch identycznych kotów. Odik i Albercik – było łatwo, Maru – może będzie trudniejszy, ale tak samo kochany
Sorki, potwornie się „rozgadałam”
