jasdor pisze:Jezu, dlaczego w to nie wierzę ? Kot sam z siebie nie atakuje chyba dzieci.
Niestety - bywa że atakuje.
Na moim osobistym dziecku na jego plecach przejechała się wściekła i rozdrażniona kocica znajomej za to że przebiegł coś tam wołając po mieszkaniu.
Bywa - nie można robić z kotów istot z szablonu, gdzie nie ma miejsca na nieprzewidziane zachowania.
2-latek to dziecko zazwyczaj niesamowicie ruchliwe, głośne, wszędobylskie - bywa że i dodatkowo dla kotki uciążliwe z innych powodów - np. wytarmosi ją, budzi co chwila - takie dziecko jest wszędzie a zwykle z jego posłuszeństwem i szacunkiem dla kota jest jeszcze na bakier bo dopiero się tego uczy.
Jeśli rodzice nie wyłapią tego wcześniej, że kot jest już zmęczony, że nie ma spokojnego i świętego miejsca, że zaczyna być rozdrażniony i nic z tym nie zrobią - może to tak się skończyć, w końcu kotu nerwy puszczą. Jeden się rozchoruje, inny zacznie chować, odsunie od ludzi, straci apetyt, będzie rozdrażniony, inny być może zaatakuje.
Są różne kocie charaktery - są koty które bardzo źle reagują na dzieci i od razu to widać, są takie które są oazą spokoju, są takie które pozornie są spokojne, ale bardzo pozornie, bo w duszy im wrze.
Dużo też zależy od samego dziecka (są bardzo różne), od układu mieszkania (czy kotka ma możliwość pójść sobie i się w zacisznym miejscu schować), od tego co robią rodzice dziecka.
Ludzie często mają skłonność do wpadania w skrajności - z jednej strony demonizują koty, oddają gdy tylko kobieta w ciążę zajdzie albo kot dziecko lekko łapą pacnie - z drugiej wychodzą z założenia że kot to stalowa osobowość, nic jej nie ruszy, nie zdenerwuje - ludziom po narodzinach dziecka świat zwykle staje do góry nogami a kot ma to przyjąć ze spokojem jogina.
A to nie tak - zazwyczaj gdy w domu pojawia się bardzo aktywne, bardzo hałaśliwe dziecko dla kota jest to dosyć ciężki sprawdzian. Niemowlak się nie rusza, jest niegroźny, ale dwulatek wejdzie wszędzie i kota wszędzie znajdzie i dopadnie - jeśli rodzice na to pozwolą.
Kot wtedy potrzebuje wsparcia i obserwacji.
Ogólnie zauważyłam że koty jedynaki trudniej się odnajdują w takiej sytuacji i potrzebują częściej pomocy.
Nie wiem do czego doszło w domu koteczki, jak znam życie atak nie musiał być bardzo poważny by rodziców przerazić. Ale to nie dziwne... Widok kota skaczącego ze złością na dziecko na każdego rodzica zadziała. Kotka prawdopodobnie wyładowała frustrację jednym, chwilowym atakiem bez większych konsekwencji (gdyby chciała naprawdę zaatakować dwulatka to by na pogotowiu wylądowali) - ale rodzice zawału dostali.
Może można by z tymi ludźmi jeszcze porozmawiać?
O regularnym obcinaniu kotce pazurów, o zapewnieniu jej miejsc niedostepnych dla dziecka, najlepiej w pokoju gdzie ono za często nie bywa, o większym dla niej zainteresowaniu, podawaniu chwilowo czegoś wyciszającego w razie potrzeby, wybawieniu jej codziennie do upadłego - dziecko szybko rośnie, za chwilę będzie znacznie spokojniejsze.
Może by się udało?
Tak na spokojnie?
Matka dziecka jest teraz cała w emocjach, ale może udałoby się ją trochę uspokoić i porozmawiać?
Edit: dopisek.
Dopiero do mnie dotarło że koteczka była w tym domu dopiero kilka dni w sumie.
To na pewno był atak, nie forma zabawy?
Może ona próbowała się z dzieckiem, nieudolnie trochę, ale bawić? Naskoczyła na niego z taką intencją? A rodzice w panikę wpadli że taką dziką bestię sprowadzili?