Tak pisałam we wtorek po południu:
annskr pisze:Chory kot na Nawrot, ma podobno rok, wygląda na 3 miesiące, chudy jak przecinak. Wszyscy go karmią, ma miejsce w piwnicy, poduszki, ale do lekarze nie ma kto zabrać. Zlitowala się pani z Janowa, przypadkiem tam była. Umówiłam ją w lecznicy, zapłacimy za leczenie, pani nie bardzo stać na to.
Wieczorem zadzwonila roztrzęsiona pani, pojechala po kota, odebrała go dówm wyrostkom, rzucali nim. Jedzie z nim do lecznicy, ma nadzieję, że kot przeżyje...
Potem telefon z lecznicy - połamany nie jest, bardzo wycieńczony, może mieć 6-7mcy, badanie krwi, test na FelV i FIV (ujemne).
I mail z wczorajszego wieczora:
"jest coraz lepiej. Dostał antybiotyk, leki przeciwbólowe i przeciwgoraczkowe. Spał ze mną a właściwie to na mojej głowie. Jest kochany. Dzisiaj miał wyczyszczone uszy i dostał maść na świerzb, dostał też zastrzyk z antybiotykiem. Wysikał się u lekarza bo u nas czuł się chyba nie u siebie"Poraniony kocur kastrowany wczoraj w nocy wieczerem słabo sę wybudzal, zabrałam do lecznicy, pokłuli, wzięli krew na badanie. I siedzi w mojej łazience, dostałam "na wynos" kroplowkę (lecznicę zamykali, wpadłam w ostatniej chwili), po kroplówce zjadł porcyjkę wołowinki, saszetkę Hilsa, miseczkę suchego. Nie pękł.
W nocy nasiusiał na posłanko.
Rano dostał kroplówkę, zjadłby, ale się boi, znów mokre posłanko.
Domowy kot
Nie mogę go zatrzymać.
Jeśli chore nerki, nie mogę wypuścić - umrze cierpiąć.
Kciuki za dobre wyniki,
bo jeśli nie nadaje się do wypuszczenia, będę musiala uspić..I kolejna zła wiadomość - pamiętacie Ślipka, miłego kocurka od bezdomnych? Niedawno chorowal, byl wyleczony. Wczoraj Ela znalazła go martwego, pewnie jakiś pies...
Nie było dle niego tymczasu... Zostala jego koleżanka, czarna bardzo przyjacielska koteczka... Dla niej też nie ma tymczasu...
