wspólne życie - wątek optymistyczny :-) koniec cz. 3

blaski i cienie życia z kotem

Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy

Post » Wto sie 23, 2011 16:20 Re: wspólne życie - zaklinamy rzeczywistość

jasdor pisze:
Dorota Wojciechowska pisze:
kamari pisze: I doktor obiecał przepisać mi leki, jak tylko przywiozę mu ulotki z dawkami. Wet oczywiście, bo do ludzkiego poprostu nie mam kiedy pójść

Oj kamari a obiecałaś mężulkowi i nam że pójdziesz do lekarza ludzkiego :evil: .
Spojrzyj no w lustro - toz ty kobito człowiek jesteś a nie kocica :ryk: do weta z soba nie chadzaj :twisted: pomimo że po drodze :mrgreen:

To samo napisałam, tylko posta mi "ukradło" :twisted: Kamari, nie wygłupiaj się , jakieś dwie strony temu obiecałaś, że będziesz sie leczyć u ludzkiego weta.


Zaraz sobie znajdę tego posta i wykasuję :twisted: Człowiek coś chlapnie w chwili słabości i zaraz wielkie halo :roll: Miłość do Teżeta tylko zostawimy :mrgreen:

Sprawa jest prosta, jeżeli zachoruję, to kto poleci do pracowni i oporządzi Niusię i Coco? Trzeba je umyć i wszystko posprzątać, a Niusię przesmarować i przesypać talkiem. Nawet jak na czas chorowania wezmę obie panienki do domu, to i tak wszystkie zabiegi trzeba przy nich zrobić, bo nie mogą chodzić brudne. Jasia jeszcze można nie zakropić, ale Heniowi trzeba podać leki. Nie ma zmiluj i nie ma co się rozczulać, tylko trzeba szukać sposobów na dobre samopoczucie :ok:

I mnie naprawdę szkoda czasu na spanie, mam jeszcze kilka pomyslów na życie :piwa:

Jak człowiek był młody i trochu głupszy niż teraz, to sobie spał ile wlezie. Zmądrzeć nie zmądrzałam specjalnie, ale nauczylam się, co to jest czas :mrgreen:
Ostatnio edytowano Wto sie 23, 2011 16:21 przez kamari, łącznie edytowano 1 raz
Obrazek
Obrazek

kamari

 
Posty: 13152
Od: Pt lip 04, 2008 6:20
Lokalizacja: Siedlce

Post » Wto sie 23, 2011 16:21 Re: wspólne życie - zaklinamy rzeczywistość

kamari pisze:Mąż postawił tylko dwa warunki - żadnych nowych kotów i mam iść do lekarza. I akurat tym razem, nie chodziło mu o tego od głowy :roll: Ok, dla takiego męża - wszystko :ok:

:mrgreen:

Bazyliszkowa

Avatar użytkownika
 
Posty: 29533
Od: Wto sty 31, 2006 15:47
Lokalizacja: Warszawa

Post » Wto sie 23, 2011 16:23 Re: wspólne życie - zaklinamy rzeczywistość

Bazyliszkowa pisze:
kamari pisze:Mąż postawił tylko dwa warunki - żadnych nowych kotów i mam iść do lekarza. I akurat tym razem, nie chodziło mu o tego od głowy :roll: Ok, dla takiego męża - wszystko :ok:

:mrgreen:


O widzisz, ani słowa o ludzkim lekarzu :ryk:
Obrazek
Obrazek

kamari

 
Posty: 13152
Od: Pt lip 04, 2008 6:20
Lokalizacja: Siedlce

Post » Wto sie 23, 2011 16:27 Re: wspólne życie - zaklinamy rzeczywistość

kamari pisze:Sprawa jest prosta, jeżeli zachoruję, to kto poleci do pracowni i oporządzi Niusię i Coco? Trzeba je umyć i wszystko posprzątać, a Niusię przesmarować i przesypać talkiem. Nawet jak na czas chorowania wezmę obie panienki do domu, to i tak wszystkie zabiegi trzeba przy nich zrobić, bo nie mogą chodzić brudne. Jasia jeszcze można nie zakropić, ale Heniowi trzeba podać leki. Nie ma zmiluj i nie ma co się rozczulać, tylko trzeba szukać sposobów na dobre samopoczucie :ok:

Przecież nikt cię tu nie namawia, żebyś chorowała. :mrgreen:
A świetną metodą na poszukiwanie sposobów dobrego samopoczucia jest wizyta u ludzkiego lekarza. :mrgreen: :mrgreen:

Bazyliszkowa

Avatar użytkownika
 
Posty: 29533
Od: Wto sty 31, 2006 15:47
Lokalizacja: Warszawa

Post » Wto sie 23, 2011 16:36 Re: wspólne życie - zaklinamy rzeczywistość

Bazyliszkowa pisze:
kamari pisze:Sprawa jest prosta, jeżeli zachoruję, to kto poleci do pracowni i oporządzi Niusię i Coco? Trzeba je umyć i wszystko posprzątać, a Niusię przesmarować i przesypać talkiem. Nawet jak na czas chorowania wezmę obie panienki do domu, to i tak wszystkie zabiegi trzeba przy nich zrobić, bo nie mogą chodzić brudne. Jasia jeszcze można nie zakropić, ale Heniowi trzeba podać leki. Nie ma zmiluj i nie ma co się rozczulać, tylko trzeba szukać sposobów na dobre samopoczucie :ok:

Przecież nikt cię tu nie namawia, żebyś chorowała. :mrgreen:
A świetną metodą na poszukiwanie sposobów dobrego samopoczucia jest wizyta u ludzkiego lekarza. :mrgreen: :mrgreen:


Co ty, byłam kilka razy :roll: Zaraz ci każą dobrze się odżywiać, wyluzować, nie pić tyle kawy ... :roll:
Dzisiaj przysypiałam w poczekalni u weta. Wet mnie obudził, zaprosil do gabinetu i spytał "jak mogę pani pomóc". No, kocham faceta :1luvu:
Obrazek
Obrazek

kamari

 
Posty: 13152
Od: Pt lip 04, 2008 6:20
Lokalizacja: Siedlce

Post » Wto sie 23, 2011 16:41 Re: wspólne życie - zaklinamy rzeczywistość

Ja tam też nie lubię ludzkich wetów więc nawet nie deklaruję, że pójdę.
A z tym chorowaniem to tak. Czasem nawet leżałam w łóżku jak mnie niemoc ścięła. Ale przychodził wieczór i gotowałam co trzeba i maszerowałam do piwnicy, bo przeciez tamte biedaki nie wiedziały, że w łóżku sie wyleguje i na michę czekały.

Z tym Rzymem to tez racja - stoi i pewnie stać będzie póki zanieczyszczenia go nie zeżrą a kicurynki sa jednorazowe:))

Przy okazji spytam - ma ktoś jakis patent na utrzymanie opatrunku na tylniej kociej łapce dłużej niż minutę?
Mam problem z niegojącymi sie rankami u starszej już Maleńkiej. Próbuje różnych środków, zawijam, zakładam skarpetke ale to jest moment kiedy robi fik i juz po opatrunku.
Rany zaczynaja sie goić ale wciąż je rozlizuje. Narazie właściwie tylko lampa bioptronowa pomaga. Do opatrunku juz uzywałam i normalnego bandaża i elastycznego. I robiłam opaske na brzuchu ale zawsze było tylko fik. I małpica zębów juz nie ma a potrafi zdjąć, taki kohezyjny bandaż też.
Macie jakis pomysł?

Lidka

 
Posty: 16220
Od: Wto lut 03, 2004 8:57
Lokalizacja: Katowice

Post » Wto sie 23, 2011 16:45 Re: wspólne życie - zaklinamy rzeczywistość

A wracając do tematu...
Dzwoniła pani od Maksia... Kolega tyje :ok: jest bardzo miziaty (ale nadal woli pana od pańci :mrgreen: ) i jest duże prawdopodobieństwo, że nie słyszy 8O W niczym nie umniejsza to jego urody, ale tłumaczy wiele z zachowania.
Obrazek
Obrazek

kamari

 
Posty: 13152
Od: Pt lip 04, 2008 6:20
Lokalizacja: Siedlce

Post » Wto sie 23, 2011 16:49 Re: wspólne życie - zaklinamy rzeczywistość

Lidka pisze:Przy okazji spytam - ma ktoś jakis patent na utrzymanie opatrunku na tylniej kociej łapce dłużej niż minutę?

No u takiej spryciuli to chyba tylko kołnierz, ale to bardzo stresujące i niewygodne dla kota.
Albo do ubranka posterylkowego doszyć tylne nogawki :mrgreen:
Obrazek
Obrazek
_______________________________________________________________________________________

Dorota Wojciechowska

 
Posty: 12931
Od: Czw lip 24, 2008 9:21
Lokalizacja: Sosnowiec

Post » Wto sie 23, 2011 16:56 Re: wspólne życie - zaklinamy rzeczywistość

Lidka pisze:Ja tam też nie lubię ludzkich wetów więc nawet nie deklaruję, że pójdę.
A z tym chorowaniem to tak. Czasem nawet leżałam w łóżku jak mnie niemoc ścięła. Ale przychodził wieczór i gotowałam co trzeba i maszerowałam do piwnicy, bo przeciez tamte biedaki nie wiedziały, że w łóżku sie wyleguje i na michę czekały.

Z tym Rzymem to tez racja - stoi i pewnie stać będzie póki zanieczyszczenia go nie zeżrą a kicurynki sa jednorazowe:))

Przy okazji spytam - ma ktoś jakis patent na utrzymanie opatrunku na tylniej kociej łapce dłużej niż minutę?
Mam problem z niegojącymi sie rankami u starszej już Maleńkiej. Próbuje różnych środków, zawijam, zakładam skarpetke ale to jest moment kiedy robi fik i juz po opatrunku.
Rany zaczynaja sie goić ale wciąż je rozlizuje. Narazie właściwie tylko lampa bioptronowa pomaga. Do opatrunku juz uzywałam i normalnego bandaża i elastycznego. I robiłam opaske na brzuchu ale zawsze było tylko fik. I małpica zębów juz nie ma a potrafi zdjąć, taki kohezyjny bandaż też.
Macie jakis pomysł?


Próbuję sobie przypomnieć wszystko, co robiłam przy Niusi, ale rzeczywiście poza kołnieżem nic mądrego nie przychodzi mi do glowy :(
Obrazek
Obrazek

kamari

 
Posty: 13152
Od: Pt lip 04, 2008 6:20
Lokalizacja: Siedlce

Post » Wto sie 23, 2011 18:01 Re: wspólne życie - zaklinamy rzeczywistość

Tylko, że Maleńka potrafi zrobic taki kik łapką i wszystko spada. Nawet nie zawsze zębów uzywa. Przydeptuje potem drugą łapką i całkiem sie uwalnia:(

Lidka

 
Posty: 16220
Od: Wto lut 03, 2004 8:57
Lokalizacja: Katowice

Post » Wto sie 23, 2011 19:40 Re: wspólne życie - zaklinamy rzeczywistość

Hudini :roll:
cukier krzepi

jokototo

 
Posty: 903
Od: Nie sty 24, 2010 15:18

Post » Wto sie 23, 2011 21:01 Re: wspólne życie - zaklinamy rzeczywistość

Kamari Henio nie może dostawać wszystkich leków które ma zalecone, jeśli nie ma robionych wlewów.
najszczesliwsza
 

Post » Wto sie 23, 2011 22:09 Re: wspólne życie - zaklinamy rzeczywistość

Kamari - obiecałaś, że będziesz o Siebie dbać!!!!!!! Mówiłam Ci, że masz za dużo kotów pod opieką, żeby pozwolić Sobie na rozłożenie się w przyszłości :twisted: :wink: .

A mówiąc poważnie - jak pomyślę sobie o tym, co robisz na co dzień :roll: - niestety sił na pewno momentami brakuje, przy tylu kotach... Nawet, gdyby wszystkie były zdrowe to 24/24, a biorąc pod uwagę specyfikę niektórych pacjentów SPA... :(

A za "pewnego nerkowca" :ok: :ok: :ok: zacisnęłam bardzo, bardzo mocno!!!!!!!!!!!

Edit: a dla Maleńkiej może np. opatrunki w sprayu polecane w tym wątku: viewtopic.php?f=1&t=132155 ? :ok:

joluka

 
Posty: 4844
Od: Nie gru 30, 2007 16:51
Lokalizacja: Warszawa Wawer

Post » Śro sie 24, 2011 6:39 Re: wspólne życie - zaklinamy rzeczywistość

kamari pisze:A wracając do tematu...
Dzwoniła pani od Maksia... Kolega tyje :ok: jest bardzo miziaty (ale nadal woli pana od pańci :mrgreen: ) i jest duże prawdopodobieństwo, że nie słyszy 8O
W niczym nie umniejsza to jego urody, ale tłumaczy wiele z zachowania.


Cieszę się ogromnie, że Maksiu trafił do kochającego domku.
Jeśli tylko nadarzy się taka możliwość, prosimy o fotki. :love:
Niech mu się wreszcie wiedzie...

Pozdrawiam najserdeczniej :1luvu:
Obrazek

KasiaF

Avatar użytkownika
 
Posty: 769
Od: Sob sie 14, 2010 19:15

Post » Śro sie 24, 2011 7:23 Re: wspólne życie - zaklinamy rzeczywistość

Kamari zobacz proszę co CoolCaty napisała w wątku Henia o zaleceniach odnośnie nawadniania, on MUSI być nawadniany :!:

Od wczoraj przy tym siedzę, czytam, wydzwaniam i MUSI BYĆ NAWADNIANY, a podawanie leków moczopęnych, gdy nie jest nawadniany to zabijanie go!

Jego nerki trzeba odciążyć za wszelką cenę, a jak go nie nawadniasz, a podajesz leki moczopędne to jego nerki nadwyrężasz i przyspieszasz rozwój choroby!

Kota z PNN trzeba nawadniać, owszem leczymy kota, nie wyniki, ale KOT MA KIEPSKI APETYT WIĘC COŚ JEST NIE TAK

I ja się zgadzam z CoolCaty, z casicą, z naszym wetem, nawadnianie jest niezbędne :!:
najszczesliwsza
 

[poprzednia][następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 37 gości