Ciągle coś się dzieje,ciągle brakuje czasu, a jak już jest, to brakuje siły.
Od przedwczoraj wieczorem jest u mnie białaczkowa Tosia od Iwonki. Jest śliczna, prawdziwa trisia.
Na pierwszy rzut oka, to zdrowa, fajna kicia, tylko oddycha jakby jej się w środku wszystko odrywało.
Jest na antybiotyku dożylnym, dołożyliśmy jeszcze leki ułatwiające oddychanie.
Gdyby to był normalny kot, to w miarę spokojnie czekałabym na efekty leczenia, ale tu boję się czy załapie, czy będzie to równia pochyła.
Pocieszam się , że dostała lek-armatę, więc szanse są.
Nasi przyjęli ją spokojnie.
Przyjechała zakręcona po relanium, które dostała żeby spokojnie zrobić jej rtg, ale już wczoraj rano zachowywała sie zupełnie normalnie.
Teraz trochę na siebie na wzajem posykują, ale jest ok.
Tosia dzisiaj je głównie suche, choć wczoraj wolała mokre.
Dużo miała zmian i stresowych sytuacji, bardzo bym chciała, żeby jej to nie zaszkodziło.
Niobe niestety bez zmian, pomimo leków dalej jest nieskoordynowana i jeszcze bardziej spokojna.
Sawcia i kilkoro innych kaszlą, no ale daję leki i czekam na poprawę.
A wczoraj mieliśmy przesympatyczny wieczór
DS Mańka, Maksia i Irona z 2014r wziął ślub i poprosił gości weselnych o zakup żarcia kociego zamiast kwiatków. Wczoraj późnym wieczorem przywieźli nam dwie walizki różnych chrupek i to w większości całkiem dobrych. A do tego przywieźli nam też po kawale tortu weselnego do zjedzenia. Przed północą napchaliśmy się słodkim, aż było nam niedobrze
Ale było tak fajnie i miło