Dzięki za zainteresowanie!
U mnie jako u mnie - szkoda gadać... Ale to forum o kotach, a nie o problemach ich opiekunów, więc daruję sobie kontynuowanie tematu

Za to u kotów - wszystko gra! (tfu, tfu - nie wiem, na kogo urok, bo na psa bym nie chciała).
Dzięki kochanej Theodorze

jesteśmy wyposażeni w świetne jedzonko, a Szejbal załatwiła nam tani żwirek!
Dzięki dziewczyny!!!
Loluś - inwalida ostatnio o mało nie przyprawił mnie o nagły zgon. Od dawna miał chrapkę na miejscówkę Petunii - na szczycie wysokiej szafki bibliotecznej. Aby się tam dostać, trzeba wykonać tygrysi skok z szafy ubraniowej, na odległość ok 1,5 m. Petunia - długonoga i pełna wężowej gracji robi to luuuuuzikiem. Niestety, Loluś jest obecnie znacznie masywniejszy i budową taki jakby "brytkowaty", (a taka była z niego drobina, co ja zrobiłam z tym kotem...) poza tym w jego łapie nadal tkwi gwóźdź, nie wspomnę już o nie tak dawnej operacji przepony. Bo Loluś nie chce by o tym wspominano i aby udowodnić swą doskonałą - w jego mniemaniu formę - wykonał wczoraj skok Petunionaśladowczy...
Do szafki doskoczył, ale niestety - nie wyhamował. Przeleciał przez nią jak torpeda i już spadając po drugiej stronie, jakimś niepojętym cudem zdołał uchwycić się szczytu drzwi. Zawisł tam na parę sekund, rzuciłam się by go łapać - ale on zjechał po nich na dół i gruchnął o podłogę - na szczęście płaszczyzna drzwi nieco zamortyzowała impet uderzenia.
Zasłabłam. Zrobiło mi się ciemno przed oczami, nie wiedziałam co się dzieje. Mój wredny syn zanosił się od śmiechu, a ja doznałam upiornej wizji rozerwanej ponownie przepony i uszkodzonej łapy

Na szczęście nic nie wskazuje na to, żeby ten potwór Lolek w jakikolwiek sposób ucierpiał. Szafę omija jednak szerokim łukiem. Weterynarz mówił mi, że po przejściu rekonwalescencji kot powinien w pełni odzyskać zdrowie i normalnie funkcjonować - ale nie jestem pewna, czy takie szaleńcze skoki mieszczą się w pojęciu "normalnego funkcjonowania".
Mały Azi chodzi już po całym mieszkaniu, kilka razy prawie dał się dotknąć. Staje się coraz śmielszy, bawi się na środku pokoju, z kotami (większością) jest już za pan brat. Niepokojące mnie ataki kaszlu ustąpiły, jednak cały czas ma on wyraźnie powiększony brzuszek - wygląda jakby połknął piłeczkę. Mam także wrażenie, że coś nie do końca normalnego jest z jego tylnymi łapkami. Jednak jego zachowanie nie wskazuje by cierpiał czy miał jakieś problemy: bryka, je, bawi się i interesuje się otoczeniem. Fizjologia też w porządku. Czekam więc cierpliwie aż oswoi się na tyle, by dał się zabrać do weta "po dobroci".
Tolusia, Jaśminka, Berta, Benio i Szejker oraz Malwinka - też zasługują na wspomnienie, ale o nich innym razem
