bylysmy dzis z Klosiem u doktora,
rzeczywiscie gorzej wyglada, schudł ponad pół kilo.
w buzi ma ostry stan zapalny i biedulek przez to nie jadł, kreatynina i mocznik sie podniosły

jest mocno zakatarzony.
gorączki nie miał.
najgorsze jest to, ze w miejscu w ktorym przebywa nie ma szans podawania mu osobno jedzenia, lekarstw itd...
nie chcemy zamykac go w klatce bo to dla niego bardzo duzy stres, jak byl ostatnio sikal caly czas pod siebie

żeby go podleczyc potrzebuje domu w którym mozna by bylo podawac odpowiednie jedzenie i kroplowki; zobaczyc czy nerki znow podejma prace tak jak po ostatnim leczeniu.
w tej chwili bede jezdzic i podawac mu co 2-3 dni antybiotyk podskornie, ale kroplowki juz nie umiem podac a nie mam mozliwosci wozic go z Iwin do wet co dzien.
to jest spora wyprawa nie mowiac juz o problemach z zlapaniem go. nadal ucieka przed opiekunka, mi daje sie glaskac i jest grzeczny ale sam nie poejdzie i zwykle trzeba go wyciagac spod baraku.
jedyna pozytywna rzecz, ze po powrocie od doktora zjadl mi na kolanach cala miseczke mieska.
BARDZO PROSZĘ o dom we Wrocławiu na czas leczenia (ok 2-3 tyg) jesli bedzie lepiej wróci do azylku. zobowiazuje sie pokryc koszty karmy i leczenia, moge tez jezdzic na kroplowki. wazne zeby dom byl w miescie.To jedyna szansa dla Klosia...