Łódź 2016 - prośba o głosy na JOKOTa - str.84

Kocie pogawędki

Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy

Post » Nie maja 29, 2016 15:15 Re: Łódź 2016 - Ewa_mrau znów pisze - str.24

ciotka59 pisze:Uczyniłam :arrow: viewtopic.php?f=20&t=175188

---
:smokin:
http://domowepiwniczne.blogspot.com/ <- a to nasz blog, można poczytać
i pomóc nam robiąc zakupy w Zooplus'ie - kliknij w banerek sklepu na pierwszej stronie bloga

jesteśmy też na FB -> https://web.facebook.com/IKtoTuMruczy/

ewa_mrau

Avatar użytkownika
 
Posty: 8490
Od: Pon sie 30, 2010 12:57
Lokalizacja: Łódź

Post » Nie maja 29, 2016 16:53 Re: Łódź 2016 - Ewa_mrau znów pisze - str.24

Gunia, kotka Joli Dworcowej, już bezpieczna w domu!
viewtopic.php?f=1&t=174021&p=11502936#p11502936
...
:smokin:
http://domowepiwniczne.blogspot.com/ <- a to nasz blog, można poczytać
i pomóc nam robiąc zakupy w Zooplus'ie - kliknij w banerek sklepu na pierwszej stronie bloga

jesteśmy też na FB -> https://web.facebook.com/IKtoTuMruczy/

ewa_mrau

Avatar użytkownika
 
Posty: 8490
Od: Pon sie 30, 2010 12:57
Lokalizacja: Łódź

Post » Nie maja 29, 2016 18:06 Re: Łódź 2016 - Ewa_mrau znów pisze - str.24

Paproszki i PaproszkowaMatka
jakoś to bardzo dawno było
viewtopic.php?f=1&t=173501&start=150 str. 11
no więc pojechałam kiedyś tam do Schroniska na jakieś Jajko albo Bąbkę albo inny Kocyk w Kwiatki
no i będąc już na tym Kocyku w Kwiatki zadzwoniła koleżanka Iwonka, że jej koleżanka Małgosia, będąc w Schronisku zgarnęła TrzyPaprochy na smoczek i czy ja nie mogłabym jej służyć radą w razie czego (wydech)
- mogłabym - odpowidziałam
no i będąc już na tym Kocyku w Kwiatki w Schronisku postanowiłam wytropić skąd są te maluchy
okazało się, że Paprochy zostały przywiezione dzień wcześniej przez Straż Miejską
no to zadzwoniłam do w/w
i wytropiłam
i nawet telefon dostałam
i jeszcze tego samego dnia zadzwoniłam
i jeszcze tego samego dnia pojechaliśmy - Paproch, Małgosia, Marcin, ja, klatka i kontener - po matkę
Paprocha umieściliśmy w kontenerze
i postawiliśmy koło wejścia do Fabryki Pelletu
Obrazek
Paproch darł się jak na tygodniowe żyjątko przystało
PaproszkowaMatka nie przyszła
przyszedł za to WójekKotek
Paproch ochrypł i zasnął
Obrazek
my zmarzłyśmy
no to się zwinęliśmy
następnego dnia byłam umówiona na 7:oo z PelletowymiPracownikami
ja byłam punktualnie (jak nie ja)
oni nie
więc zaczęłam śledzić Wiewiura
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek
koniec śledzenia Wiewiura
przyjechali PelletowiPracownicy
okazało się, że...
cdn
---
lecę do ZajezdniParowozówNaKońcuŚwiata po ciężarną
---
:smokin:
http://domowepiwniczne.blogspot.com/ <- a to nasz blog, można poczytać
i pomóc nam robiąc zakupy w Zooplus'ie - kliknij w banerek sklepu na pierwszej stronie bloga

jesteśmy też na FB -> https://web.facebook.com/IKtoTuMruczy/

ewa_mrau

Avatar użytkownika
 
Posty: 8490
Od: Pon sie 30, 2010 12:57
Lokalizacja: Łódź

Post » Nie maja 29, 2016 19:55 Re: Łódź 2016 - Ewa_mrau znów pisze - str.24

Kurczę a miałam nadzieję że to jednak matka :( Rosario jest już ze swoimi nowymi dużymi, ale na początku w nowym domu kk mu się trafił i przyprawił mnie o zawał serca :( Ale teraz jest ok :) Teraz o zawał przyprawia mnie Jontek ale bardziej pasuje mu Jojczek ;)

Nina80_80

 
Posty: 22
Od: Nie lis 22, 2015 16:59

Post » Nie maja 29, 2016 21:00 Re: Łódź 2016 - Ewa_mrau znów pisze - str.24

No nie przesadzaj z tym zawałem. Ode mnie zawsze są jakies kociaki z problemem - jeszcze się nie przyzwyczaiłas? A co z Januszem - Jontkowym braciszkiem?

Bo ja, wracając od Ciebie, w nadziei zlapania Halki do kompletu, zajechalam na Moniuszki. Halki co prawda nie zgarmęłam, w ogóle nie wiem, czy istnieje, czy tylko zwidziała mi się w ciemnej piwnicy..

Zamiast Halki mam czarną ciężarówkę..

Zostawiłam tam karmicielce kartkę z telefonem, pododno dość młoda osoba na rowerze. Mam nadzieję na rzeczową rozmowę.... Choć jeśli to zwolenniczka natury czyt naturalnej eksterminacji kociąt przez kk, pp, samochody, psy et ceatera to może być gorąco
:placz:
Ale co tam, dziś po antystresowej degustacji osobistej naleweczki niczego się nie boję :
)
Dobranoooooc
Zachęcam do zakupów w zooplusie przez zielony banerek na blogu - zooplus coś przekazuje na nasze podopieczne kocie bidy. http://domowepiwniczne.blogspot.com/

kalewala

Avatar użytkownika
 
Posty: 21154
Od: Śro cze 29, 2005 13:55
Lokalizacja: Łódź

Post » Nie maja 29, 2016 21:47 Re: Łódź 2016 - Ewa_mrau znów pisze - str.24

No więc jednak jest mała Halka.... A dowiedziałam się o tym z miłego wieczorno-nocnego telefonu. Mam nadzieję, że wspólnie uda się ją wygarnąć z piwnicy.

A wiecie, ile taki niespodziewany telefon od nieznanego kociarza znaczy? Pewnie wiecie ))) więc życzę Wam wiele takich. I naprawdę idę spać, bo nadmierne sentymentalna się robię ))
Zachęcam do zakupów w zooplusie przez zielony banerek na blogu - zooplus coś przekazuje na nasze podopieczne kocie bidy. http://domowepiwniczne.blogspot.com/

kalewala

Avatar użytkownika
 
Posty: 21154
Od: Śro cze 29, 2005 13:55
Lokalizacja: Łódź

Post » Pon maja 30, 2016 8:41 Re: Łódź 2016 - Ewa_mrau znów pisze - str.24

ewa_mrau pisze:[...]
lecę do ZajezdniParowozówNaKońcuŚwiata po ciężarną[...]

no i poleciałam, ok. 2o:oo jakoś tak było
a właściwie pojechałam MirkiemZiarkiemMuchomorkiem
najpierw pojechaliśmy do jolibuk5 po karmę dla kotów Joli Dworcowej
(Jola umęczona nocnymi łapankami Guni, wreszcie zaległa)
przy okazji wzięłam trochę suchego dla moich, bo zooplus nie radzi sobie z dostawami podczas długich łikendów
(wygląda to tak, jakby w zeszłym tygodniu były cztery niedziele...)
od Joli Dworcowej wzięłam dużą klatkę
po drodze zgarnęliśmy, mocno już nieprzytomną, Iwonę - wstaje codziennie o 4:oo
w halach cichutko, słychać było tylko metaliczne pojękiwania umęczonych nieróbstwem lokomotyw
nie wiedziałam dlaczego one takie dźwięki z siebie wydają
dopiero nocny portier mi powiedział
to metal rozszerza się i kurczy pod wpływem zmian temperatury i wydaje z siebie te głośne stęknięcia
a poza tym spokój
Iwona snuła się jak zombi między żelaznymi potworami
i nawoływała
żadnego kota, cholera jasna
zostawiłyśmy więc klatki na noc (tylko z niedzieli na poniedziałek tak można, bo nie ma nocnej zmiany)
i pomknęliśmy z powrotem
Iwonie udało się jakoś trafić do swojej klatki schodowej z zamkniętymi oczami
a my pomknęliśmy przez zarośla w stronę cywilizacji
z otwartymi oknami (co by zapach smaru wywietrzyć)
i z muzyką włączoną na full:
rosyjskie przeróbki starych, znanych przebojów rockowych na harmoszkę i tamburyn
z angielskim tekstem śpiewanym z mocnym rosyjskim akcentem - mjodzio!
(mam dostać mp3 na mejla, cokolwiek to znaczy...)
tak ok. 23:oo już było, kiedy domknęliśmy na ul. Lubeckiego do Violi - maiłam zostawić jej trochę kassy
a potem to już tylko do domu
zasnęłam wpatrzona w Gladiatora z Russelem Crowe'em w roli głównej
dziś znowu pobudka o 4:oo
MarkiemIrokezem zgarnęliśmy po drodze Iwonę
klatki puste
na wołanie pojawił się natychmiast wycięty już buras
ciężarna pojawiła się po jakiś 4o min.
dokładnie wtedy, kiedy hale zaczęły zapełniać się KrzepkimiFacetami w RoboczychUbraniachUmazanychSmarem
zrobiła parę podejść do nastawionych klatek i oddaliła się z godnością wielokrotnej MatkiRodzicielki
jutro, świtem bladym, kolejne podejście
a tak wyglądają te hale - wg PtakaGoogle
https://www.google.pl/maps/@51.7333153, ... a=!3m1!1e3
---
:smokin:
http://domowepiwniczne.blogspot.com/ <- a to nasz blog, można poczytać
i pomóc nam robiąc zakupy w Zooplus'ie - kliknij w banerek sklepu na pierwszej stronie bloga

jesteśmy też na FB -> https://web.facebook.com/IKtoTuMruczy/

ewa_mrau

Avatar użytkownika
 
Posty: 8490
Od: Pon sie 30, 2010 12:57
Lokalizacja: Łódź

Post » Pon maja 30, 2016 15:16 Re: Łódź 2016 - Ewa_mrau znów pisze - str.24

kalewala pisze:No nie przesadzaj z tym zawałem. Ode mnie zawsze są jakies kociaki z problemem - jeszcze się nie przyzwyczaiłas? A co z Januszem - Jontkowym braciszkiem?

Bo ja, wracając od Ciebie, w nadziei zlapania Halki do kompletu, zajechalam na Moniuszki. Halki co prawda nie zgarmęłam, w ogóle nie wiem, czy istnieje, czy tylko zwidziała mi się w ciemnej piwnicy..

Zamiast Halki mam czarną ciężarówkę..

Zostawiłam tam karmicielce kartkę z telefonem, pododno dość młoda osoba na rowerze. Mam nadzieję na rzeczową rozmowę.... Choć jeśli to zwolenniczka natury czyt naturalnej eksterminacji kociąt przez kk, pp, samochody, psy et ceatera to może być gorąco
:placz:
Ale co tam, dziś po antystresowej degustacji osobistej naleweczki niczego się nie boję :
)
Dobranoooooc

Janusz ok, chociaż wczoraj chciał mi pokazać kto jest kto i łapka w ruch poszła, ale przy wyciąganiu z klatki opór znikomy :)

Nina80_80

 
Posty: 22
Od: Nie lis 22, 2015 16:59

Post » Wto maja 31, 2016 13:55 Re: Łódź 2016 - potrzebne domy tymczasowe!

Wczoraj na fb napisała dziewczyna, że od niedawna pracuje na Piotrkowskiej 149 i tam są kotki. Jedna ma dwa kociaki, większe, druga chyba jednego maluszka. No i prosi o pomoc. Dzwoniła najpierw do KM, napisała maila, bez odzewu. Umówiłam się dziś na rozpoznanie.
Od początku to było tak, że jestem genialna, bo przed wyjściem sprawdziłam stan aparatu i okazało się, że bateria nie chce działać i wzięłam drugi!!! No!
Potem dziewczyna napisała mi SMS-a, że pogłaskała rano obie kotki. Potem pojechałam, dziewczyna zeszła, jest bardzo młoda i bardzo ładna, poza tym sensowna. Ucieszyła się, że pomożemy złapać kotki, bo ona nie wie jak, ucieszyła się, że lecznice przetrzymują, bo się martwiła co z kotkami po sterylizacji zrobić, przyjęła do wiadomości, że nie mamy miejsca na kociaki, będzie szukać. Obejrzałam drzwi od komórki, w której mieszkają koty, zleciłam dziewczynie (Monika ma na imię) dowiedzenie się, czyja ona i zobaczyłyśmy szarą kotkę. Ciemno pręgowana, chuda jak szczapa pokazała się za samochodami i na naszych oczach upolowała gołębia i zaniosła go do komórki. Ta kotka jak się dowiedziałam ma jednego kociaka, mniejszego, w ub. tyg. miał jeszcze niebieskie oczy. Oczywiście nie zdążyłam zrobić żadnego zdjęcia...
Potem Monika zmartwiła się, że ani dziś, ani wczoraj nie widziała reszty kociaków i na to pokazała się czarna kotka, na sąsiednim podwórzu za bramą. A za nią maluchy - niestety, nawet na moje oko bardzo małe one nie są. Koteczka czarna, ładna, na moje niewprawne oko już w ciąży, dała się poczęstować tym, co noszę w torebce :-)
Obrazek
Maluchy trzymały się z daleka.
Obrazek
Monika jest chętna do pomocy. Nie chce być domem tymczasowym, ma dwa koty i dwa psy, ale wspominała o kotłowni, więc jakby co...
Obok byłam, pogadałam w jakiejś agencji pracy, gdzie nic nie wiedzą i pogadałam z panem, który mieszka obok tej kępy krzaków, w której siedzą w dzień koty.
Obrazek
Pan nam otworzy bramę (jest zamykana od 18 - 6). Co do Maszynowej, koleżanka Moniki była tam na inspekcji, przyniosła wieści o kotach, które tam są, ale zostać nie mogą. Monika ma się dowiedzieć. Uff.
I kto tu mruczy<- to nasz blog, można poczytać i pomóc nam robiąc zakupy w Zooplus'ie
kliknij w banerek sklepu na pierwszej stronie bloga

hikora

 
Posty: 763
Od: Czw sie 23, 2012 5:36
Lokalizacja: Łódź

Post » Śro cze 01, 2016 1:29 Re: Łódź 2016 - Hikora - dt PILNIE POTRZEBNY - str.25

To i ja się pochwalę moją pierwszą łapanką, jak najbardziej uwieńczoną sukcesem. Otóż na wyłożonego tatara wołowego w klatce łapce złapał się... ślimak. Był to Pomrów wielki (Limax maximus) i zajadał z apetytem :ryk:
Obrazek*Obrazek*Obrazek*

Stomachari

 
Posty: 10962
Od: Sob kwi 16, 2016 21:29
Lokalizacja: Nieopodal Sochaczewa.

Post » Śro cze 01, 2016 5:39 Re: Łódź 2016 - Hikora - dt PILNIE POTRZEBNY - str.25

Pomrów fuj!
lepsza byłaby np. sroka..

Ale, że nikt się nie zachwycił tą śliczną trikolorką, to jestem zawiedziona :-(
I kto tu mruczy<- to nasz blog, można poczytać i pomóc nam robiąc zakupy w Zooplus'ie
kliknij w banerek sklepu na pierwszej stronie bloga

hikora

 
Posty: 763
Od: Czw sie 23, 2012 5:36
Lokalizacja: Łódź

Post » Śro cze 01, 2016 7:37 Re: Łódź 2016 - Hikora - dt PILNIE POTRZEBNY - str.25

Stomachari pisze:.. na wyłożonego tatara wołowego w klatce łapce złapał się... ślimak. Był to Pomrów wielki (Limax maximus) i zajadał z apetytem :ryk:

Fuj! jak to wygonić?
Ja częściej łapię jeże, gołębie i sroki - same uciekają z klatki.


hikora pisze:Ale, że nikt się nie zachwycił tą śliczną trikolorką, to jestem zawiedziona :-(

Boś ja nieźle ukryła :)

Obrazek * Obrazek * Obrazek *
Zachęcam do zakupów w zooplusie przez zielony banerek na blogu - zooplus coś przekazuje na nasze podopieczne kocie bidy. http://domowepiwniczne.blogspot.com/

kalewala

Avatar użytkownika
 
Posty: 21154
Od: Śro cze 29, 2005 13:55
Lokalizacja: Łódź

Post » Śro cze 01, 2016 9:04 Re: Łódź 2016 - mała uliczna tri - DT / DS needed - str

Obydwa śliczne, i tri i czarnuszek :1luvu: :1luvu:

Baltimoore

Avatar użytkownika
 
Posty: 5504
Od: Sob sty 03, 2015 18:44

Post » Śro cze 01, 2016 11:21 Re: Łódź 2016 - mała uliczna tri - DT / DS needed - str

okazało się, że jestem bardzo nieodporna na ból
wczoraj kolana napier...ło mnie okrutnie
zaczęło ok. 12:oo i przestało dopiero dziś rano
w związku z tym wyłączyło mi się myślenie a włączył regularny wqórw
odebrałam wczoraj rano koty z Kameleona i odwiozłam p. Anieli
ochom i achom nie było końca
została tam jeszcze jedna kotka do wycięcia
potem zaatakowało mnie kolano i przestałam myśleć (jeszcze wieczorem na ważnym zebraniu być musiałam)
a miałam o czym:
- nie łapalna ciężarna z PKP
- 9(!?) maluchów od dwóch nowych kotek na ul. Służbowej
- 1o kotów (w tym ciężarne) w KrowiejWólce
jeśli chodzi o ciężarną, to pożyczyłam od koleżanki klatkę nakładaną
widok z wsuniętą podłogą
Obrazek
widok klatki i podłogi luzem
Obrazek
widok od spodu
Obrazek
okazało się, że jest ona zrobiona z małej, tzw króliczej, albo bardziej chomiczej
i tą klatką będziemy łapać w PKP
rano, MarkiemIrokezem pognałam na Chojny po w/w klatkę, a potem do Tropa - podpisać jakieś papiery i zabrać klatkę-łapkę
Kameleon od 12:oo, więc ja przyjechałam do szkoły, a MarekIrokez dostał plan na popołudnie:
- odebrać Gangstera, zawieźć go do PKP i zostawić na portierni nakładaną
- w drodze powrotnej miał zostawić zabrany z PKP majdan na ul. Służbowej
ale potem plan się zmienił
maluchy mogą jeszcze chwilę poczekać - ciężarna jest ważniejsza
KrowiaWólka (na szczęście z transportem) w niedzielę (jeśli się nic nie posypie)
MarekIrokez jedzie jutro do Gdańska
może znajdzie się ktoś chętny na wycieczkę do ParowozowniNaKońcuŚwiata?
ok. 5:3o trzeba tam być - jedzie się ok. 2o min.

---
za chwilę zaczyna się sesja - małolaty wzięły się ostro do pracy
są chwile, że tracę cierpliwość...
---
:smokin:
http://domowepiwniczne.blogspot.com/ <- a to nasz blog, można poczytać
i pomóc nam robiąc zakupy w Zooplus'ie - kliknij w banerek sklepu na pierwszej stronie bloga

jesteśmy też na FB -> https://web.facebook.com/IKtoTuMruczy/

ewa_mrau

Avatar użytkownika
 
Posty: 8490
Od: Pon sie 30, 2010 12:57
Lokalizacja: Łódź

Post » Śro cze 01, 2016 11:36 Re: Łódź 2016 - mała uliczna tri - DT / DS needed - str

Autorką zostałam

Obrazek

No tak.

Bo po raz pierwszy za tekst nie-zawodowy otrzymam wynagrodzenie. I to całkiem niezłe. Co prawda w naturze, ale bardzo wymierne.

A było tak:

Jak wiecie, z „kociej” roboty najbardziej lubię łapać koty - na sterylki i kastracje. Najlepiej dzikie-dzikie. Bo wtedy nie ma dylematu - wypuścić - upychać w dt. A jest świadomość bardzo wymiernego rezultatu - kilkadziesiąt kocich maluszków z jednej wysterylizowanej kotki mniej.
Najlepiej lubię łapać sama - nikt mi nie brzęczy nad uchem w stylu - pani, nie złapie się, one za mądre są. Nikt się nie spóźnia, nie miota terminami jak rozzłoszczony kot ogonem. Jadę, kiedy chcę. No i w razie czego nikt nie wie, że mi kot przy przekładaniu do kontenera uciekł, albo że po całej nocy mam jednego kota - kompromitacja i żenada! Bo oprócz samotnych łowów lubię łowy hurtowe - i tu się zaczyna problem…
Pracę mam taką, że nigdy nie wiem, o której wrócę i w jakim stanie zmęczenia - dotyczy to także weekendów. Proste - jest zlecenie, jest termin, się robi. Więc nie bardzo mogę umawiać się na terminy z lecznicami „talonowymi”, które w niedziele nie pracują. Jak łapię w tygodniu - też bywa problem, bo gdzie upchnąć nagle niespodziewane 5 kotów? Latam wtedy po 2-3 lecznicach…
Te moje dylematy starsi kociarze znają…

I taki problem pojawił mi się w ostatni weekend.
Jechałam w piątek wieczorkiem do koleżanki na zimne nóżki i sałatkę (mniam), zadzwoniła Ania H - jacyś znajomi znajomej zobaczyli malutkie kociaki i wychudzoną kotkę w okienku piwnicznym na rogu Moniuszki i Sienkiewicza - fajne miejsce dla kociaków. Zrezygnowałam z wyżerki, szlachetna gospodyni zapakowała mi dania na wynos, i popędziłam w nerwach - bo adresu Ania H podać nie umiała, rogi są dwa, okienek piwniczych sporo - mogłam długo i bezskutecznie szukać. Znajomi Ani H czekali, okienko zobaczyłam sama, stały przy nim miseczki.

Obrazek * Obrazek

Zajrzałam, poświeciłam, zobaczyłam coś małe pręgowane, mignęło mi coś czarne - oceniłam kociaki na 3mce, znaczy same jedzą, można łapać, jak pierwsza złapie się matka, nie będzie tragedii. Państwo co prawda nie wiedzieli, czy mam rację, ich zdaniem kociaki są maleńkie, ale nie bardzo potrafili wskazać inne rozwiązanie, a zaangażować się w pomoc - nie mogą, pracują, nie są od tego. Normalka.
No nie mogą, to nie mogą. Ja muszę, bo podobno właśnie od tego jestem - często to słyszę. Też normalka.

Rozejrzałam się po okolicy - miejsce super, ścisłe centrum miasta, ruch praktycznie całą dobę, klatki można postawić tylko na chodniku - wiecie, jak się łapie wśród ciekawych przechodniów? Pogadałam z knajpką obok, zamykany ogródek, ale otwierają w południe - mogę na noc postawić klatki, a potem do południa co?
Na pomysł naprowadziły mnie koty - przechodząc na druga stronę ulicy do kolejnego ogródka - przy pustostanie. Tam klatki mogą stać bezpiecznie w nocy, podjadę se co czas jakiś, zajrzę. Jutro sobota, klatki trzy, łupy gdzieś w talonowe lecznice upchnę.

Obrazek * Obrazek

W nocy nic się nie złapało, mimo że wieczorem koło klatek koty łaziły. Pewnie gdzieś te kociska karmione, w nosie mają moja przynętę. Wczoraj jakoś w nerwach, może zmęczona, myślałam mało racjonalnie i za ewentualną stołówką się nie rozejrzałam - może pod wpływem państwa, wg których koty są karmione przy tym okienku jedynie przez przypadkowych przechodniów. Ile ich jest? Wg państwa pięć maluszków i matka. Wg mnie maluszki trzy, ale się nie upieram, widziałam przez mgnienie oka, matka, mignął jeszcze kocur pingwin i coś jasne pręgowane.

Przyjechałam bladym świtem - w klatce czekał ów pingwin - potężny, piękny kocur, bojowo nastawiony maczo - porysował mi rękę, kiedy zamykałam kontener przegoniwszy go z klatki. Mój typ - pingwin dziki-dziki bez żadnych wątpliwości. A z okienka piwnicznego zerkał śmieszny kociaczek.

Obrazek * Obrazek

Po to przyjechałam świtem, by spokojnie połapać - więc postawiłam klatki na chodniku, poszłam na druga stronę ulicy obserwować z daleka.

Obrazek * Obrazek

Maluszek złapał się prawie do razu, wylądował w kontenerze w samochodzie obok (chyba) tatusia. Koło bramy kręcił się burasek. Macho w samochodzie rozwalał mi kontener, maluch kulił się przerażony, ja starałam się nakłaniać nielicznych na szczęście przechodniów do spaceru drugą stroną ulicy.

Obrazek * Obrazek

Z zainteresowanie klatką rosło - niestety niezupełnie mnie satysfakcjonujące…

Obrazek * Obrazek

Weszłam na podwórko szukać kociej stołówki - przejście bramą to było przeżycie, jedyna niezamykana brama w okolicy…. Stołówka - w rogu podwórka.

Obrazek * Obrazek

Jakiś mieszkaniec powiedział, że karmi pani z okien przy stołówce, weszliśmy do niej. Nie karmi, tylko w ten weekend, ktoś dojeżdża rano na rowerze, dość młoda kobieta, zostawia puszki i suche. Ile kotów? A nie wiadomo. Jakieś czarne, jakieś pręgowane, kto by to liczył. Jakiś telefon do rowerowej karmicielki - a nie ma.

Czyli nie wiadomo ile kotów, karmicielka dość młoda, a nie myśli o sterylizacji - zwolenniczka „naturalnej” selekcji kociąt pod samochodami? Uj, może być trudno… Póki co proszę, by nie karmiono, łapię. Pani, tu każdy przychodzi i stawia. Już jest trudno…

Wracam do klatek - nic. Ruch coraz większy, lecznica talonowa otwarta od 9tej, jadę z kocurem, klatki zostawiam na zamkniętym podwórku.

W lecznicy (Retkinia) zostawiam kocura, zabieram kotkę z Liściastej, jadę na Radogoszcz do kolejnej lecznicy po kolejne dwie kotki z Liściastej, odwożę całą trójkę na miejsce, i z maluszkiem do Centrum Dr Seidla na przegląd podstawowy.

Obrazek * Obrazek

I tu się zaczyna początek mojej kariery autorskiej - w poczekalni spotykam Anetkę z Kotyliona, rozmawiamy, mówię, ze łapałabym w nocy i rankiem, ale co ja z nimi zrobię w niedzielę? Cztery maluszki pożerające przez ostatnie dwa tygodnie 2-3 convy dziennie zniszczyły mnie finansów… Anetka pyta, ile kotów - odpowiadam zgodnie z informacją od pani z okna - a kto tam je liczy? Na pewno dwa czarne i jeden bury, ale może być więcej. Dobra, łap, mówi Anetka, ale opisz koniecznie łapanki.

Czyli pisaniną zarobię na sterylki. Czyli autorką będę.

Dumna i dowartościowana poczułam się niesłychanie, i wdzięczna - bo jest za co.
Ale na ziemię - trzeba zawieść do dt maluszka, i odsapnąć w domu - znaczy obrobić koty bo wychodząc w środku nocy nie budziłam ich, nie podałam śniadanka. I przed 17tą ze dwa razy znów do centrum - talonowa lecznica czynna do 17tej, jeśli coś złapię - przyjmą.

Kotylion Kotylionem, ale kotom wolnożyjącym „przysługują” sterylki opłacane przez miasto w ramach programu walki z bezdomnością zwierząt - w pierwszej kolejności z nich należy korzystać. Miasto nie finansuje leczenia kotów - oprócz zwierząt powypadkowych, zwykłe zapalenie płuc jest poza programem. Grupy takie jak nasza, Kotylion czy kilka innych podobnych - leczą. I staramy się jak najbardziej racjonalnie wykorzystywać te środki, które udaje się nam uzyskać. Jest możliwość darmowej sterylizacji i kastracji w dobrej lecznicy - korzystamy. Nie ma możliwości darmowego leczenia dzikunków i tych dużych i malych, które zbieramy z ulic - płacimy z własnych środków, podobnie jak za szczepienia adoptusiów.

Obrazek * Obrazek

Złapało się bure, przyjęli, klatki znów zostały na zamkniętym terenie.
Do domu odsapnąć nieco, podjechać w nocy, sprawdzić. Nic. Sprzątnąć ew żarełko ze stołówki. Było, sprzątnęłam. I na szybę w oknie pani z parteru nakleiłam wielka kartkę adresowana do karmicieli - z prośbą o kontakt.

Niedzielny świt - mały piękny marmurkowy zezowaty burasek złapał się tak szybko, że zaspana zapomniałam zrobić mu zdjęcie w klatce. Otrzeźwił mnie usiłując przy przekładaniu do kontenerka zwiać szczeliną między klatką a kontenerkiem - złapałam. Czarna para krążyła znów - postawiałam maluszka przy klatce, złapałam matkę.

Obrazek * Obrazek

A potem zapanował spokój…. Wcale nie upragniony… Jedną klatkę zostawiłam na chodniku, dwie zabrałam na podwórze, wskutek czego musiałam zająć strategiczne miejsce u wylotu bramy - by mieć na oku klatkę na ulicy i te w środku. Pamiętne przeżycia - ale opłaciło się. Dość szybko złapałam drugie bure i kolejne czarne. Z braku miejscówek w kontenerach maluszka dopchałam do matki - licząc na to, że lekarka jakoś da sobie rade. I nie myliłam się.

Obrazek * Obrazek

Potem do lecznicy zostawić trójeczkę, i do pracy - z maluszkiem w kontenerze. Dostał jeść, pospał sobie, współpracownicy wygłaskali. Potem do dt.

Obrazek * Obrazek

A potem jeszcze odwiozłam po zabiegu dwie czarne panny i dwa kocurki - czarnego i burego.
I zajrzałam na podwórko - ot tak, dla porządku. Przy misce (pełnej) - czarne coś. Mam godzinę do zamknięcia lecznicy, kot głodny, może menu w klatce będzie mu odpowiadało? Po drugiej stronie podwórza grupa młodzieży, na szczęście oddzieleni samochodami, na szczęście zajęci sobą. Ja znów w „aromatycznej” bramie…. Na szczęście niedługo, czarne się złapało. Wg wszelkich danych przedostanie duże - do złapania wyrudziały kocur łysy na biodrze i chyba maluszek - bo istnienia tego czarnego maluszka ciągle nie byłam pewna.

Obrazek

Telefon zostawiony na oknie zaowocował trzema kontaktami - pierwszy to karmiciel z okolicy, znamy się od dawna, drugi - karmicielka na rowerze, też mi znana. Smutne jest to, że żadne z nich, od lat opiekując się kotami ulicznymi, nie pomyślała o sterylkach - na ulicy mieszka starsze rodzeństwo piwniczych maluszków - te buraski i czarnulki to podrostki 7-9 miesięczne….. „Swoje” wolnożyjące koty ci karmiciele maja posterylizowane…

I trzeci telefon - ratujący moją wiarę w ludzi - dziewczyna z sąsiedztwa, która wypatrzyła maluchy kilka dni wcześniej, chciała coś z kotami zrobić, znaczy połapać, posterylizować - młoda lekarka weterynarii. Była na podwórzu godzinę przede mną, zostawiła karmę, widziała trzy czarne koty - tego z łysym, czarną, którą chwilę później złapałam, i maluszka. W końcu wyjaśniła się ilość zwierzaków.

Dostałam zgodę administratorki na wejście do piwnic, jedna z mieszkanek nas wpuściła, postawiłyśmy dwie łapki - na dwa ostatnie koty. Koło północy zerwał mnie telefon - są, pełny sukces, małe czarne i ten z łysym!!
O tej porze tylko lecznica całodobowa - lekkie zamieszane, młoda lekarka przyjeżdża z koleżanką-lekarką, razem studiowali z lekarzem dyżurnym, witają się - wyciągam małe, trzymam, lekarz robi co trzeba, patrzę na większe czarne w klatce i coś mi się nie zgadza - łyse ma, ale srebrne. Patrzę zaspanym okiem dokładniej - to jedna z dziś wypuszczonych panienek sterylizowana bokiem!

Obrazek * Obrazek

Noc, piwnica ciemna i nieprzyjemna, dziewczyny zaaferowane pierwszą łapanką i od razu takim „sukcesem” - cóż, zdarza się. Trochę śmiechu, jadę z małą Halką budzić dt - dzięki, Ninko, dziewczyny odwożą kotkę i zarzekają się, że kocurowi nie darują.

Słowa dotrzymały - wczoraj (31 maja 2016) w nocy złapały kocura, obudziły mnie telefonem - pogratulowałam - zawiozły do lecznicy całodobowej - i został tam.

Obrazek

Wieczorem go odbieram - po kastracji i koniecznych zabiegach weterynaryjnychm.

Podsumowanie - wyjątkowo udana łapanka, rzadko udaje się zgarnąć wszystkie koty, te najmądrzejsze obserwują i uczą się omijać klatkę, zapamiętują obcych - złapać je może tylko karmiciel - który niestety bardzo często tego nie robi, woli zawiadomić o kolejnym miocie.…
Rezultaty
• wyjęty z życia weekend - 2,5 nieprzespanych nocy, 2 pobudki o 3ciej rano, godziny spędzone na czatowaniu, kilometry wyjeżdżone co centrum i po lecznicach,
• 2 podłamania z tytułu obojętności / bezradności wieloletnich karmicieli,
• 4 powiewy optymizmu - przede wszystkim te dwie młode lekarki, przechodnie, którzy zauważyli i zgłosili kociaki na chodniku, współpracująca administratorka i życzliwi mieszkańcy posesji (nie wszyscy),
• 3 wykastrowane kocury - czarnobiały, bury, czarny z łysym - jeden na talony, dwa na koszt Kotyliona,
• 4 wysterylizowane kotki - trzy czarne i jedna bura - bura na talony, trzy czarne na koszt Kotyliona,
• 3 maluszki do adopcji - są już odrobaczone i zaszczepione (to już poza Kotylionem) - i szukają domów - czarna Halka, czarnobiały Jontek i marmurkowy burasek Janusz.

Obrazek * Obrazek * Obrazek

Na zakończenie - tradycyjna prośba o pomoc w zapłaceniu faktur - z dopiskiem „koty z Moniuszki”

Za sterylizacje i kastracje - na konto Kotyliona, muszą odtworzyć rezerwy, bym w razie czego mogła znów poprosić ich o pomoc
95 2030 0045 1110 0000 0255 4830
Fundacja Międzynarodowy Ruch na Rzecz Zwierząt - Viva!
ul. Kawęczyńska 16 lok. 39 03-772 Warszawa
Dla przelewów zagranicznych:
SWIFT GOPZPLPW IBAN: PL95 2030 0045 1110 0000 0255 4830

Za odrobaczenie i szczepienie malców - konto FFA Łódź 71 1020 2313 0000 3802 0442 4040, Fundacja For Animals Oddział Łódź 40-384 Katowice, 11go Listopada 4.
Zachęcam do zakupów w zooplusie przez zielony banerek na blogu - zooplus coś przekazuje na nasze podopieczne kocie bidy. http://domowepiwniczne.blogspot.com/

kalewala

Avatar użytkownika
 
Posty: 21154
Od: Śro cze 29, 2005 13:55
Lokalizacja: Łódź

[poprzednia][następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Majestic-12 [Bot] i 16 gości