Radości i rozterki II. Punieczko(') str24. LUNA str37

blaski i cienie życia z kotem

Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy

Post » Czw gru 23, 2010 19:04 Re: Radości i rozterki II. PYTANIE PILNE PROSZĘ!!!

Zuniu, premedykację (sedazin) podaje się domięśniowo, normalnie.
Można podać DUŻĄ dawkę.
Tak było przy Filipkowej bo wiedziałam, że w żyłę się nie wkłujemy.
Spodziewałyśmy się z panią doktor, że sama premedykacja wystarczy.
Ale trzeba było podać morbital dosercowo.
Nie jest to przyjemny widok ale kot nie cierpi.

Trzymajcie się...
OUT OF ORDER Obrazek

pixie65

 
Posty: 17842
Od: Czw paź 20, 2005 9:53

Post » Czw gru 23, 2010 19:08 Re: Radości i rozterki II. PYTANIE PILNE PROSZĘ!!!

Pixie bardzo dziękuję. Trzymajcie za nas bo chyba już tu na razie nie zajrzę.
Obrazek
"Uchroń mnie przed wrogiem, który ma coś do zyskania, i przed przyjacielem, który ma coś do stracenia...'' T.S.Eliot'

zunia

Avatar użytkownika
 
Posty: 8515
Od: Śro lut 15, 2006 11:55
Lokalizacja: chorzów

Post » Czw gru 23, 2010 19:56 Re: Radości i rozterki II.

Jestem Zuniu...
Powiedz Puni, że choć jej nie poznałam w realu - bardzo ją pokochałam...
OUT OF ORDER Obrazek

pixie65

 
Posty: 17842
Od: Czw paź 20, 2005 9:53

Post » Pon gru 27, 2010 14:36 Re: Radości i rozterki II.

Chcę coś bardzo długiego napisać, kilka postów pod rząd, zaznaczę kiedy koniec, ale muszę to napisać i chcę aby to miało ciągłość, przepraszam.

Punieczko kocham Cię!!!!
Nie ma już z nami Punieczki, nie wiem czy kiedykolwiek się z tym pogodzę. Odeszła 23 grudnia o godź 21.00. Za niedługo miałaby 17 lat. Całą Wigilie przepłakałam, całe Święta płakałam a teraz mam momenty, ze płakać nie umiem.

Punieczka była dla mnie najważniejszą istotką na świecie, jej historia była częścią najważniejszą w moim życiu, ona była częścią mnie. Już nie pamiętam ile razy, kiedy było mi bardzo źle, wyobrażałam sobie, że razem odchodzimy z tego świata i jesteśmy tylko ja i ona wtulone w siebie jak przez prawie całe jej życie, piszę prawie bo w ostatnich miesiącach zdarzało się, że nie spała ze mną ale wiedziałam, że jest w pobliżu i że na pewno w następny dzień znowu zaśniemy wtulone w siebie, a teraz nie będzie tego następnego dnia. Bardzo mi źle. Łapię się na tym, ze chciałabym być teraz tam gdzie ona. Jestem osoba wierzącą ale jeżeli Puni w niebie nie ma to ja też tam nie chcę iść.

Punia była obecna w najważniejszych momentach mojego życia. Znalazłam ją prawie 16 lat temu na dzień przed moim wieczorem panieńskim, było to na piątym roku studiów. Wieczorem ją wzięłam z sieni do domu, kompletnie nie zastanawiając się co koty jedzą, gdzie się załatwiają. Od razu zabrałam ją do łóżka , całe życie spałam z pluszowym misiem a w tym dniu a w zasadzie nocy, spałam przytulona do kota, którego dopiero co zgarnęłam z sieni. Punieczka przylgnęła do mnie całym ciałem i tak spałyśmy do rana. Rano ją wypuściłam i poszłam na uczelnie na której nie potrafiłam się skupić. Jak wróciłam to ona była pod moimi drzwiami. Z moim przyszłym mężem zrobiliśmy jej spanko z kartonu wyłożonego kocami i zanieśliśmy do piwnicy. Wieczorem mieliśmy wieczór panieński/kawalerski, całą imprezę myślałam o Puni w piwnicy. Jak wróciliśmy z imprezy to od razu poszliśmy do niej, była czekała na nas. Zostawiliśmy jej jedzenie ale w nocy kilka razy schodziliśmy do niej. Już wiedziałam, że ją kocham i albo ona zamieszka z nami, albo ja w piwnicy.
Ostatnio edytowano Pon gru 27, 2010 14:48 przez zunia, łącznie edytowano 1 raz
Obrazek
"Uchroń mnie przed wrogiem, który ma coś do zyskania, i przed przyjacielem, który ma coś do stracenia...'' T.S.Eliot'

zunia

Avatar użytkownika
 
Posty: 8515
Od: Śro lut 15, 2006 11:55
Lokalizacja: chorzów

Post » Pon gru 27, 2010 14:38 Re: Radości i rozterki II.

I tak zamieszkał z nami jednooki kot z przetrąconym ogonem i z ząbkami w fatalnym stanie. Poszliśmy do weterynarz, który stwierdził, że ona ma przeszło rok. Nie wiedzieliśmy o kuwetach itp. Punia siusiała na szmatkę. Przez okres dwóch lat przeszła zapalenie pęcherza, usunięcia zębów, wiedzieliśmy, że tą 1/3 oczka będziemy musieli cały czas pielęgnować. Po tych dwóch latach przeszła z nami pierwszą przeprowadzkę. Niestety przez nasza niewiedzę Punia była faszerowana hormonami, weterynarz powiedział nam, że to bezpieczne a my w to wierzyliśmy.

Jak ja ją bardzo kochałam…

Zaszłam w ciąże, która mogłam nie donosić. Musiałam leżeć przez połowę ciąży i ona leżała ze mną. Grzała swoim ciałkiem Mikusia w moim brzuchu i mu mruczała, nieodstępowana mnie na krok. Jak Miki się urodził to zawsze była blisko nas, jak go karmiłam, przewijałam. Od tego czasu spałam z Punią i Mikusiem. To był taki spokojny okres. Potem znowu przeprowadziliśmy się i ona to tak dzielnie znosiła, wiedziałam, że wszystkie zmiany zniesie byleby tylko być z nami.

W wieku 10 lat przeszła pierwszą operację, wtedy pierwszy raz myślałam, że ją stracę, bardzo źle ją zniosła. Musieliśmy zmienić weterynarza. Dochodziła do siebie prawie ½ roku. Wtedy też wypłakałam morze łez i modliłam się jak za nikogo jeszcze do św. Franciszka. Wysłuchał mnie, Punia została uratowana. Potem przygarnęliśmy Tośkę, zaczęła się nasza przygoda z forum miau, Puni życie się wtedy trochę skomplikowało, bardzo przeżyła nowego kota w domu i była na nas bardzo zła. Na szczęście poradziliśmy sobie z tym, mimo to kotki jakoś nie potrafiły się zrozumieć . Chociaż z perspektywy czasu wiem, że one siebie potrzebowały.
Ostatnio edytowano Pon gru 27, 2010 14:51 przez zunia, łącznie edytowano 1 raz
Obrazek
"Uchroń mnie przed wrogiem, który ma coś do zyskania, i przed przyjacielem, który ma coś do stracenia...'' T.S.Eliot'

zunia

Avatar użytkownika
 
Posty: 8515
Od: Śro lut 15, 2006 11:55
Lokalizacja: chorzów

Post » Pon gru 27, 2010 14:39 Re: Radości i rozterki II.

Punia skończywszy ok. 13 lat znów musiała być operowana, nowotwór złośliwy, a w zasadzie kilka, zostało wyciętych, przeszła jeszcze operacje przepukliny. Po tej operacji szybko stanęła na nogi i była wesołą szczęśliwą kotką o ogromnym apetycie. Potem pojawił się Gin, do puki nie chciał się z nią bawić to Punia była szczęśliwa. Nie chciała się z nim bawić bo coraz gorzej chodziła na tylne nóżki, miała zanik mięśni, musieliśmy jej masować te biedne szłapki.

No i najgorszy ostatni rok, kiedy to znowu nowotwór dał o sobie znać, kilka małych guzów i jeden wielki. Na początku nie chcieliśmy już operować ale jak patrzyliśmy na Punię, jak ona biega za piłeczką nie chcieliśmy aby nowotwór ją zabił. Zrobiliśmy wszystkie potrzebne badania i wet stwierdził, że nie ma przeciwwskazań do operacji, że ryzyko jest prawie takie samo jak u młodego kota (no właśnie prawie), bardzo chcieliśmy aby ona żyła. Po operacji był dwudniowy kryzys i wtedy już mój świat się prawie zawalił, zaczęłam myśleć, ze ją ta operacją zabiłam. Ale Punia się pozbierała, odzyskała radość, apetyt i chęć do zabawy. Jaka ja byłam szczęśliwa. Trwało to miesiąc. Po miesiącu od operacji Puni w tempie ekspresowym wyrósł guz na klatce piersiowej. Punia zachowywała się tak jakby nie zdawała sobie z niego sprawy a on rósł cały czas.

W tym czasie moi chłopcy znaleźli na deszczu Lunkę, nie chciałam jej przygarnąć, nawet pokochać jej nie chciałam (była tak podobna do Puni), teraz myślę, ze ona bez powodu się nie pojawiła ale to inny temat.
Ostatnio edytowano Pon gru 27, 2010 14:54 przez zunia, łącznie edytowano 2 razy
Obrazek
"Uchroń mnie przed wrogiem, który ma coś do zyskania, i przed przyjacielem, który ma coś do stracenia...'' T.S.Eliot'

zunia

Avatar użytkownika
 
Posty: 8515
Od: Śro lut 15, 2006 11:55
Lokalizacja: chorzów

Post » Pon gru 27, 2010 14:40 Re: Radości i rozterki II.

Dwa tygodnie temu guz od Puni wyglądał fatalnie, wielki, rozpychał jej klatkę piersiową i zaczęła się sączyć ropa. Lekarze nie chcieli ingerować w jej organizm aby dodatkowo jej nie osłabić, dostała tylko delikatny antybiotyk. Nagle z dnia na dzień Punia przestała jeść, miała problemy z chodzeniem ale cały czas do kuwety maszerowała, drapak drapała. Zaczęłam karmić ją strzykawką. Punia była bardzo silną kotką, przez całe życie jej ta siła pomagała ale teraz była chyba utrapieniem. W jej ciałku zaczęło coś nawalać a ona nadal pamiętała o kuwecie. Miałam jakieś złe myśli karmiąc ją strzykawką, że karmię ją jak gęś, ona tego nie chce, broni się. Po jakimś czasie Punia chodzi do kuwety i kuca jak do siusiania w rezultacie kładzie się w kuwecie, wyjmuję ją, chce przytulić, ona nie chce tego.

Ostatni tydzień jej życia spałam z nią na podłodze. Punia zaczyna zwracać to co dostaje w strzykawce. Ja ciągle wierze, że ona da radę, zawsze dawała. Lekarze nie dają nam nadziei mówiąc, że ona może żyć nawet do miesiąca na lekach, które ją zniszczą. Decydujemy się na kroplówki podskórne i zastrzyki przeciwwymiotne (taki półśrodek).

Punia zaczyna wymiotować dużą ilością ciemnozielonego płynu, w tym momencie zrozumiałam, że to co robię wynika z mojego egoizmu, tak bardzo chciałam aby ona żyła, aby na święta jadła z nami karpia tak jak zawsze. W końcu uświadomiłam sobie, że tak nie będzie.
Obrazek
"Uchroń mnie przed wrogiem, który ma coś do zyskania, i przed przyjacielem, który ma coś do stracenia...'' T.S.Eliot'

zunia

Avatar użytkownika
 
Posty: 8515
Od: Śro lut 15, 2006 11:55
Lokalizacja: chorzów

Post » Pon gru 27, 2010 14:41 Re: Radości i rozterki II.

Jej ostatnia droga a ona daje mi takie mocne buziaki (jest mi jeszcze trudniej) , teraz zamykam oczy i ciągle widzę i słyszę jej dziwny oddech, te wymioty i ten straszny guz a z drugiej strony czuję te dwa buziaki, które mi dała dosłownie 5 min przed śmiercią. Kiedy ma się pewność, że to już, no kiedy??? Na co ja liczyłam, na co czekałam, co chciałam zobaczyć aby tą pewność mieć. Czy Punie, która się dusi, wije z bólu? Czy wtedy byłoby mi łatwiej, czy wtedy bym wiedziała… Jest mi bardzo, bardzo źle.

Udało się założyć wenflon, ale przy zakładaniu Punia się broniła, cierpiała, zresztą jak patrzę wstecz, ten tydzień ostatni to ona nie chciała aby ją dotykać więc pewnie i wenflon ją musiał bardzo boleć.
Obrazek
"Uchroń mnie przed wrogiem, który ma coś do zyskania, i przed przyjacielem, który ma coś do stracenia...'' T.S.Eliot'

zunia

Avatar użytkownika
 
Posty: 8515
Od: Śro lut 15, 2006 11:55
Lokalizacja: chorzów

Post » Pon gru 27, 2010 14:41 Re: Radości i rozterki II.

Leżało takie maleńkie ciałko mojej Punieczki, schowałam jej języczek i tak bardzo przytuliłam, tak jak kiedyś, tak jak lubiła jak jeszcze ją nic nie bolało. Wycałowałam łapki, oczka, wszystko, bardzo dokładnie okryłam kocykiem aby jej nie było zimno…
Obrazek
"Uchroń mnie przed wrogiem, który ma coś do zyskania, i przed przyjacielem, który ma coś do stracenia...'' T.S.Eliot'

zunia

Avatar użytkownika
 
Posty: 8515
Od: Śro lut 15, 2006 11:55
Lokalizacja: chorzów

Post » Pon gru 27, 2010 14:42 Re: Radości i rozterki II.

Nie wiem dlaczego to wszystko piszę, ale po prostu muszę jest mi trochę lżej. Muszę to z siebie wydusić, muszę bo boli jak cholera. Dużo istotnych rzeczy i tak nie opisałam. Nie opisałam naszych wspólnych wczasów z Punią i tego, że mimo strachu przed Tosią po powrocie z wakacji Punieczka dała Tosińce buziaki. O tym jak Punia bardzo pokochała Tomika a on umarł, jak bardzo ucieszyła się na małego Gina, tyle, ze on urósł i był dla niej za silny. O tym jak bardzo Punia kochała moją mamę (zresztą z wzajemnością), o tym, ze leczyliśmy długo uszy, o tym, ze leczyliśmy niby grzyba (trzy miesiące) potem okazało się, że to nie grzyb, ale zdążyliśmy jej zniszczyć wątrobę. O tym jak była mała to atakowała nam nogi i wchodziła pod nóż na desce do krojenia, uwielbiała drapać tapety. O tym jak… dużo tego.

Najgorsze jest to, ze nie potrafię na razie przytulić Gina, Tośkę, Lunkę, na razie nie, boli strasznie, mam wrażenie, ze mi serce wyskoczy. Gdyby w tym momencie, ktoś powiedział: Chcesz iść do niej? To ja bez zastanowienia bym się zgodziła.
Obrazek
"Uchroń mnie przed wrogiem, który ma coś do zyskania, i przed przyjacielem, który ma coś do stracenia...'' T.S.Eliot'

zunia

Avatar użytkownika
 
Posty: 8515
Od: Śro lut 15, 2006 11:55
Lokalizacja: chorzów

Post » Pon gru 27, 2010 14:44 Re: Radości i rozterki II.

PUNIECZKO MOJA NAJDROŻSZA.

Punieczko, byłaś jedyną kotką, która jak jej się coś nie podobało potrafi przywalić pazurami w twarz a nawet celowałaś w oczy ale też jedyna kotką, która u weterynarza tak bardzo nam ufała, wtulona byłaś we mnie i wtedy można było Ci pobrac krew, wszystko. Ufałaś mi a ja Tobie.
Przepraszam, przepraszam za to, że kiedyś zrzuciłam cię z łóżka jak chciałas mi wydrapać oko za to, że zabrałam Ci moja poduszkę. Przepraszam, gniewałaś się wtedy na mnie i było mi smutno. Za wszystko przepraszam, przepraszam za Tośkę, za to że ją pokochałam i nie potrafiłam jej znaleźć domu.

Przepraszam, że ona Cię czasami biła, że się jej bałaś. Przepraszam za balkon, że nie zdążyłaś się na nim wylegiwać, tak bardzo to lubiłaś. Przepraszam za te strzykawki, za wszystko. Przepraszam za tą ostatnią operację, tak bardzo chciałam przedłużyć Ci życie, ale nie o parę miesięcy ale o parę lat, tak bardzo w to wierzyłam.

Przez moją miłość do Ciebie i przez to, że byłaś bardzo silnym kotem, nie zauważyłam, ze Ty się starzejesz, inaczej niż inne koty bo byłaś wyjątkowa, nie leżałaś bez ruchu, nie załatwiałaś się pod siebie. Punieczko nie ułatwiłaś nam przejrzenia na oczy, drapałaś drapak do ostatnich Twych dni. Ja każdy taki gest odbierałam z nadzieją. Może sygnałem było obgryzanie Twojego spanka, chyba nigdy tego nie zrozumiem, obgryzałaś je nawet wtedy gdy już nic sama nie jadłaś. A w ostatnią godzinę Twojego życia obgryzałaś je z takim zapałem jakbyś chciała je zniszczyć. Nie potrafiłaś się już do niego normalnie położyć tylko tak nie całą sobą, tak dziwnie. Ty nie chciałaś umierać, Ty chciałaś żyć, wiem o tym. Ty chciałaś ale Twój organizm zaniemógł. BYŁAŚ WYJĄTKOWA.
Obrazek
"Uchroń mnie przed wrogiem, który ma coś do zyskania, i przed przyjacielem, który ma coś do stracenia...'' T.S.Eliot'

zunia

Avatar użytkownika
 
Posty: 8515
Od: Śro lut 15, 2006 11:55
Lokalizacja: chorzów

Post » Pon gru 27, 2010 14:46 Re: Radości i rozterki II.

W ostatnie godziny Twojego życia była przy Tobie Tośka, tak właśnie ona, siedziała nad Tobą i mruczała Ci do ucha. Teraz właśnie ta Tośka jest bardzo smutna, ale Ty pewnie to widzisz…

Punieczko! Dlaczego nie potrafiłam Ci pomóc, myślałam, że zawsze będziesz ze mną i Ty też tego chciałaś, Ty nie chciałaś umierać. Gdyby nie guz żyłabyś bardzo długo, wiem to. Punieczko ja cały czas płaczę, nie potrafię inaczej.

Niestety na pocieszenie nie ma słów, stwierdzenia, że jesteś tam gdzie nic Cię już nie boli, ze inny kot Cię nie zaczepia, nie pomogą mi (chociaż sama w Ten sposób pocieszałam innych). Zostałyśmy rozdzielone i dlatego nic i nikt nie jest w stanie mnie pocieszyć, żaden gest ani słowo, nic.

Punieczko, kocham Cię tak bardzo, tak mocno, że nawet nie potrafię tego ubrać w słowa. Nikt. Nigdy nie dał mi tyle ile Ty mi dałaś swoim istnieniem. DZIĘKUJĘ i do zobaczenia.

Obrazek

KONIEC. MUSIAŁAM TYLE POSTÓW NAPISAĆ, TO DLA NIEJ
Ostatnio edytowano Pon gru 27, 2010 19:58 przez zunia, łącznie edytowano 2 razy
Obrazek
"Uchroń mnie przed wrogiem, który ma coś do zyskania, i przed przyjacielem, który ma coś do stracenia...'' T.S.Eliot'

zunia

Avatar użytkownika
 
Posty: 8515
Od: Śro lut 15, 2006 11:55
Lokalizacja: chorzów

Post » Pon gru 27, 2010 15:33 Re: Radości i rozterki II. Punieczko do zobaczenia(')

Zuniu, całe święta o Was myślałam.
Przytulam najserdeczniej jak tylko można :cry:

Punieczko ... niezwykły kotku śpij spokojnie [*]
Obrazek

Każda przykrość nas dotyka, tylko niektóre szczególnie.

Amika6

Avatar użytkownika
 
Posty: 10614
Od: Śro sty 24, 2007 18:48
Lokalizacja: Chełm (Lubelskie)

Post » Pon gru 27, 2010 16:38 Re: Radości i rozterki II. Punieczko do zobaczenia(')

Punia...Śpij Kotuniu...[']

Zuniu... :crying:
OUT OF ORDER Obrazek

pixie65

 
Posty: 17842
Od: Czw paź 20, 2005 9:53

Post » Sob sty 01, 2011 16:20 Re: Radości i rozterki II. Punieczko do zobaczenia(')

Wiem Zuniu, że nie jest Ci łatwo. Nie takich świąt sobie życzyłaś.
Nie takiego końca roku...
Niech ten Nowy Rok przyniesie więcej radości, spokoju i dobrych wiadomości.
Niech życzliwi ludzie będą wokół Was.
Niech mimo wszystko znajdzie się miejsce na uśmiech.
Niech problemy zdrowotne okażą się niegroźne.
Z całej siły zaciskamy kciuki i pazury za zdrowie Mikołaja.
:1luvu: :ok: :1luvu: :ok: :1luvu: :ok: :1luvu: :ok: :1luvu: :ok: :1luvu:
OUT OF ORDER Obrazek

pixie65

 
Posty: 17842
Od: Czw paź 20, 2005 9:53

[poprzednia][następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 119 gości