Krew w normie, ma jakieś 2 lata, szczepienie za pare dni.
Ogólnie jestem podłamana i to naprawdę. Rano chodził,ocierał sie,krok w krok za mną,mogłam go pogłaskać,mruczał.Wyszłam z pokoju, przyszlam znowu,chciałam go pogłaskać i co? syczenie,prychanie,bicie łapą.To jest ogromny,gruby kot.Nie wiem co się stało, może i problem jest we mnie,bo problemy mnie przytłoczyły.To było straszne, po prostu uciekłam i nie wchodzę tam na razie.Może to był powód wyrzucenia? Ogonek,który jest u mnie na dt rzucał sie do nóg,rąk,ale to było na zupełnie innej zasadzie.
Za tydzień w Polsce będzie mój szwagier,na pewno wejdzie po drodze.Wiem co będzie...
W nocy Maciej z Ogonkiem dotkliwie pogryzły się, całą noc polowali na siebie, podchodzą pod drzwi i syczą

Nie znam sie na kociej psychice,ale nie wygląda to dobrze

Wzięłam też wczoraj na ręce kotke i weszłam do pokoju,syczał,prychał









