Jest, jest, jest! Znalazła się! Ufff... Jestem taka szczęśliwa ! Dzięki Wam wszystkim za kciuki, wsparcie i dobre rady!
A było to tak. Wczoraj, jak już pisałam, dwie osoby dały znać o tym, że widują podobną koteczkę: Pani z domu zaznaczonego na obrazku i Księżna Joanna, jako znajoma dziewczyn mieszkających po drugiej stronie Połczyńskiej. Dzisiaj rozmawiałam z Panią z pierwszego telefonu, mieliśmy u niej stawiać wieczorem klatkę Jany. A Połczyńską mieliśmy obstawić drugą klatką, którą obiecała nam pożyczyć Henia. No i już właśnie się zbieraliśmy żeby jechać stawiać klatki, po drodze jeszcze mieliśmy wstąpić po klatkę do Heni, kiedy zadzwonił tata TŻ, z radosną informacją, że kotka złapała się w klatkę Jany, która od tygodnia dość beznadziejnie stała sobie w ogródku. Przez cały ten czas złapały się w nią dwa inne kocury, ale małej nie było śladu.
I nagle teść zauważył z daleka że coś rzuca się w klatce (bo stała przy tylnym płocie, tak żeby było to jak najbliżej miejsca, gdzie była widziana kotka). Podszedł, a tam w klatce nasza kicia!
Od razu pojechaliśmy zobaczyć jak się ma. No więc jest przede wszystkim straszliwie chuda. Przy niej teraz jej siostra wygląda jakby była od niej o kilka miesięcy starsza. Srebrna kicia jest taka mizerna, leciutka... Jakby nic nie jadła! Rzuciła się na jedzenie jak dzika, no oczywiście nie daliśmy od razu zbyt dużo. Ale to oczywiście najmniejszy problem - o to że teściowa ją odpasie szybko to się akurat nie martwię

Najważniejsze jest to, że kicia nie jest ranna. Nie kuleje, nie ma żadnych uszkodzeń ciała poza podrapanym nosem. No jest tylko brudna strasznie - nie srebrno biała tylko szaro-szara... No ale to też chwila. Nie ma pcheł, nie wiem jak tam z innym życiem wewnętrznym...
No i na pewno jest w ciąży, tu nie mam wątpliwości, bo uciekła w czasie rujki. Myślę że odczekamy kilka dni, zobaczymy czy wszystko w porządku i pod koniec przyszłego tygodnia zawieziemy ją na sterylkę.
W domu w pierwszej chwili wypuszczona z klatki w dwóch susach znalazła się za telewizorem. Ale już za trochę łaziła, zwiedzała... No i szukała jedzenia - cały czas. Miauczała przed lodówką. Biegała za domownikami jak piesek, wzięta na ręce zaczęła mruczeć. Po pół godzinie od wpuszczenia z klatki zachowywała się jakby nigdy nic - ot, jakby właśnie wróciła ze spaceru.
Generalnie to małą była jednak bardzo dzielna! Nie wygląda źle, coś sobie chyba musiała do jedzenia znaleźć, jakieś schronienie też, psom, których w okolicy jest mnóstwo się nie dała! Jestem z niej dumna
