Ciężki ten kwiecień jest, ciężki....
W maju bardzo, bardzo bym chciała zrobić jeszcze 5 zabiegów futrom - zwłaszcza Ruda Łapa, ktorej 8 tygodniowe dzieci są już bezpieczne i leczone w domku, a obok niej już się kręcą 4 kocury

Niestety, przed Świętami probowałam ją złapać i za nic nie wchodzi do klatki - łapki. Jest chudziutka , ma kiepski apetyt i opędza się od kocurów ile ma sił... A towarzyszą jej Fago (pomarzyć o kastracji), Jotka (również), Puchacz (jest szansa, ale nie wiem, czy mogę go łapać, bo on z tych dochodzących) i Strachulec (też jest szansa bo lubi walerianę). Biedna mała..... też chciałabym ją zbadać i wyleczyć, ale nie mam kompletnie pomysłu na złapanie jej..
Jotka ma cały czas łyse placki na grzbiecie tuż przy ogonie, ale na szczęście są wygojone, nic się nie sączy i nie krwawi.
Tygrynia przytyła. I to bardzo.
Fago dał mi się pogłaskać! Pierwszy raz to było śmiesznie - siedziałam przy Rudej Łapie i próbowałam ją namówić na jedzenie, a Fago przyszedł zza moich pleców i usiadł przodem do Łapki a tyłkiem i ogonem do mnie, przy moich nogach. Więc go delikatnie zaczęłam głaskać po grzbiecie - nie uciekł, odwrócił się i miał taką zdziwioną minę, ze aż się roześmiałam

Następnego dnia sam podszedł do mnie i go pogłaskałam - ale to było przed Świętami. Kilka dni nieobecności i wczoraj już na ruch ręki uciekł..