Mokate, Norbi, Magnolia i inne KOTY (i nie tylko) WALCZĄCE

blaski i cienie życia z kotem

Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy

Post » Wto sty 15, 2013 10:04 Re: Mokate - piękna słodka kicia z charakterkiem - za TM [*]

Wyjątkowa...! Mokate [*]

tamiss

 
Posty: 6179
Od: Śro lut 10, 2010 17:08

Post » Wto sty 15, 2013 14:01 Re: Mokate - piękna słodka kicia z charakterkiem - za TM [*]

A tak się czasami Mokatek uśmiechał leżąc na moim łóżku...
Obrazek
...

czarnekoty123

 
Posty: 4209
Od: Śro wrz 12, 2012 18:34
Lokalizacja: Mysłowice, śląskie

Post » Wto sty 15, 2013 15:03 Re: Mokate - piękna słodka kicia z charakterkiem - za TM [*]

Kochana koteczka,

jestem wstrząśnięta wypowiedzią pani dr. mnie też podobnie zjechał wet - szukałam jakiegoś dyżurującego pewnej nocy,
stwierdził, że narażam kota na wizyty i męczę go, chodziło o kroplówki przy pnn, to zanim nie mieliśmy diagnozy FIA.
Malutka była młodym kociaczkiem, więc FIA mogła się zarazić od swojej kociej mamy, próbuję to jakoś poskładać.
Wielka szkoda, że w schronisku zatajono fakt choroby, chyba, że nie wiedzieli, ale wątpię, w dużych miastach są
przecież weci w schroniskach, przed adopcją bada się kota na wszelkie sposoby, może mogło być tak, że wirusisko panowało w schronisku, w dużym skupisku zwierząt,

powiedz, jak się trzymasz dzisiaj? udało się Tobie zasnąć?

u nas rujka pełnoobjawowa u bezdomniaczki z FIA, lekarz nie chce w jej sytuacji ingerować hormonalnie.

buziaki

Animus

 
Posty: 1659
Od: Nie wrz 30, 2012 18:12
Lokalizacja: Mazury

Post » Wto sty 15, 2013 17:57 Re: Mokate - piękna słodka kicia z charakterkiem - za TM [*]

Odwoziłam brata z dzieciakami na lotnisko do Pyrzowic, gdzie jeździłam bardzo wiele razy (droga ta sama, co do Łodzi po Mokatka) - zgubiłam się w drodze powrotnej i godzinę nie umiałam trafić do domu jeżdżąc po różnych okolicznych miastach zanim udało mi się skupić: to już wiesz jak się trzymam.

Smutek po utracie Kiciuni to jedno, ale świadomość, że mała mogła żyć (o ile już w schronisku nie rozwijała się białaczka i to taka z guzami w wielu miejscach, bo jeśli tak było, to rzeczywiście już niczego nie mogłam zrobić) albo chociaż niepotrzebnie nie cierpieć to drugie i dużo gorsze... nie umiem sobie wybaczyć, że nie przewidziałam tego, że białaczka wcale nie jest uśpiona tylko aktywna i wykańcza Maleńką powoli i że ślepo wierzyłam w to, co mi mówiono.

Dzisiaj znalazłam takie ogłoszenie - jak widać przy odpowiednim i podjętym we właściwym czasie leczeniu koty mogą z tego wyjść. Czytałam też więcej o białaczkowcach - że one są takie właśnie nakolankowe... i o trzeciej powiece, która wyłazi... i wielu innych rzeczach - i nie umiem przegryźć tego, że gdybym miała tę wiedzę wcześniej albo choć upierała się na RTG i USG wszystkiego - niezależnie od opinii i rad wetek - to może mała miałaby szanse... nie wiem, czy na pewno, ale może... zawiodłam Maleńką - nie tak miało być: jechałam po Nią taki kawał (ponad 200km w jedną stronę), żeby ją uratować (kalekie koty zawsze mają trudniej o adopcję) a nie tylko zapewnić opiekę jak w hospicjum i to będąc nieświadomą, że to Jej ostatnie tygodnie na tym świecie (dobrze, że choć tyle zrobiłam jakby czując podświadomie, że tak należy, ale można było znacznie więcej - zabrakło wiedzy i stosowania zasady ograniczonego zaufania). Jestem na siebie kosmicznie zła - kiedyś to przegryzę, ale sporo czasu minie... dla wetek i innych to tylko kolejny kot, ale dla mnie była moim ukochanym jedynym cudnym koteczkiem i powinnam umieć Ją uratować, a nie udało się... i czego by kto nie powiedział, to i tak wiem swoje. Boli. Bardzo długo będzie boleć. Mam tylko nadzieję, że Malutka czuła, że zrobiłabym dla Niej wszystko i była dla mnie kochanym i super ważnym stworzeniem, i tylko za głupia byłam, żeby umieć Jej pomóc tak jak można być może było, choć starałam się z całych sił. To uczucie, którego nie da się opisać słowami...
...

czarnekoty123

 
Posty: 4209
Od: Śro wrz 12, 2012 18:34
Lokalizacja: Mysłowice, śląskie

Post » Wto sty 15, 2013 21:25 Re: Mokate - piękna słodka kicia z charakterkiem - za TM [*]

Grażynko,a Ty miałaś swojego weta prowadzącego?

Animus

 
Posty: 1659
Od: Nie wrz 30, 2012 18:12
Lokalizacja: Mazury

Post » Wto sty 15, 2013 22:05 Re: Mokate - piękna słodka kicia z charakterkiem - za TM [*]

Chodziłam do tej samej lecznicy od początku - głównie zajmowała się Nią jedna wet, a czasami druga, ale się konsultowały. W schronisku przy wypisie też oglądała Ją wet i dała Jej zastrzyk (antybiotyk) działający kilka dni, bo miała straszliwą biegunkę (no i przestawała jeść).

Jak po przyjeździe poszłam z Nią do wet i był FeLV+, to powtórzyliśmy po 5 czy 6 tygodniach (tylko wtedy już szło do laboratorium na inny rodzaj testu - chyba PCR); gdy wyszedł znowu plus, to aż zbladłam, ale uspokojono mnie, że 1/3 kotów to ma i żyje długie lata... tak, ma - ale w wersji uśpionej, a Maleńka chyba jednak miała wersję aktywną tylko jakoś ją jeszcze umiała zwalczać przez pewien czas siłą woli, ogromem miłości, dużą ilością snu i dobrym jedzeniem. Zastanawiam się, czy nie było tak, że od początku miała małe guzy i w wątrobie, i trzustce i nie wiadomo gdzie, a później tylko się to rozwijało - to by tłumaczyło lepsze i gorsze dni (raz więcej spała, a raz więcej jadła), czasami się tak jakby nieco pętliła na chwilę - być może układ nerwowy też już jakiś czas temu miał drobne uciski... z perspektywy czasu wszystko się układa w całość.

Jak mówiłam Jej wet o tych lepszych i gorszych dniach, to mi powiedziała, że to wina tego, iż daję Małej surowe mięso zamiast samych karm i przez to; zresztą jak przyszłam z Nią tego 11.12.2012 to było hasło, że to na pewno salmonella, bo Maleńka nie je tylko karm, ale i sparzoną wątróbkę drobiową; ale badań kału to już nie - w ciemno dostała antybiotyk, coś na gorączkę i chyba steryd - po kilku dniach było nieco lepiej, ale to zapewne przez ten steryd, a później znowu pogorszenie... i taka ciągła huśtawka aż do samego końca... nie równia pochyła z diagnozą, że nie ma ratunku tylko ciągłe nadzieje i zaniki nadziei - taka huśtawka emocji...

Niektórzy weci podobno mają duże sukcesy w prowadzeniu kotów FeLV+ i to z aktywną białaczką - szkoda, że ci pozostali zamiast odesłać do tych doświadczonych, to robią poważne miny, stawiają nietrafione diagnozy itd.: męczą i kota niepotrzebnym leczeniem, i bezsensownie wykańczają właściciela (zarówno psychicznie i fizycznie, jak i finansowo).

Szkoda się już nawet denerwować... Małej to życia nie wróci, a mnie - jak tak dalej pójdzie - zaprowadzi do wariatkowa... a tego Mokatek by nie chciał - Ona zawsze się martwiła, gdy byłam smutna i próbowała mnie pocieszyć - do skutku. Kochany z Niej był koteczek i chcę Ją pamiętać taką, jaka była a najlepszych chwilach.

A każdy, kto poczyta ten wątek, będzie miał większe szanse uratować swojego ukochanego futrzastego demonka - bo będzie miał większą świadomość, jak można się przejechać na zaufaniu lekarzom i że warto czasami przy kocie o nieznanej przeszłości upierać się na niektóre badania jak RTG czy USG jeśli kot nie próbuje pożreć lodówki, dużo śpi i jest podejrzanie nakolankowy. Maleńkiej już nie można pomóc, ale zapewne wiele kotków da się uratować - i na tym trzeba się skupić.

Ja przez najbliższe kilka lat nie planuję mieć kota (może kiedyś o tym pomyślę - za jakieś 10 czy 20 lat... a może nigdy - Ona była zbyt wyjątkowa), ale zapewne z dala od kociaków nie wytrzymam... rozważam albo wolontariat w schronisku w Katowicach, albo może samodzielne dokarmianie kotów lub jeszcze jakieś inne rzeczy, które mogłyby pomóc uratować jakieś kiciusie - coś na pewno... tylko jeszcze nie teraz, bo na jakiekolwiek miau byłabym w stanie się rozpłakać widząc, że to nie Ona. Zbyt ważna dla mnie była, żeby łatwo było pogodzić się z Jej stratą...

I jedno tylko wiem: Maleńka kochała mnie swoim serduszkiem nie mniej niż ja Ją, więc nie było to wszystko bez sensu - choć trochę Jej dałam w życiu szczęścia i zobaczyła, że ludzie też potrafią kochać bezwarunkowo i do samego końca - nawet jeśli ma się trzy łapki, mnóstwo chorób, a na koniec sika na łóżko ze świeżo wypranym kocem, bo do kuwetki trudno zdążyć (nawet wtedy Ją przytulałam i mówiłam "Kiciuś, nic się nie stało") lub gdy się wydrapuje dziury w krześle przy komputerze rozciągając się na dzień dobry albo wdeptuje łapką do nosa zaczepiając pazurkami o poranku podczas wchodzenia na łóżko przez moją twarz - nieważne, co robiła - i tak Ją zawsze głaskałam, gdy tylko znalazła się w pobliżu ręki i mówiłam do Niej najczulej jak potrafiłam... i mam nadzieję, że to właśnie najlepiej pamiętała w ostatnich chwilach... tak jak u mnie w domu najmocniej pamiętają to, że Ona zawsze tuliła się do mnie jak dziecko do mamy i jak o świcie biegła zawsze do mojego pokoju z dowolnego miejsca w mieszkaniu, gdy tylko usłyszała najmniejszą oznakę tego, że się budzę... i jak na mnie zawsze czekała pod drzwiami, gdy gdziekolwiek wyszłam czy wyjechałam, a czuła, że za chwilę przyjdę - rodzice zawsze wiedzieli, że zaraz wejdę w drzwi, bo Mokatek przy nich siedział... cudowny kot i tyle! I tego nie zmieni nic.
...

czarnekoty123

 
Posty: 4209
Od: Śro wrz 12, 2012 18:34
Lokalizacja: Mysłowice, śląskie

Post » Wto sty 15, 2013 22:34 Re: Mokate - piękna słodka kicia z charakterkiem - za TM [*]

Kochana, jak były guzy, o których piszesz, to nie uchroniłabyś małej przed cierpieniem, poddałam mojego 1 kota operacji onkologicznej i do dzisiaj mam wyrzuty, że naraziłam go na cierpienie, a życia mu wcale nie przedłużyłam, dramat, którego nie da się opisać słowami, miałam kocie hospicjum w domu i myślę, że mój kot miał białaczkę, były objawy neurologiczne, niedowład na kilka sekund, biegunki, brak apetytu, rozdrapywał ranki, musiał mieć jakąś alergię, aż w końcu nowotwór na każdej z nerek,

a weci też odbijają do innego brzegu z tymi objawami, u mnie też zaczęło się od pytań, czym karmię, czy nie podałam tego, śmego,
biegunka lejąca nie jest zdrowym objawem i nie przybiera takiej formy po normalnym jedzeniu, a tu sto głupich pytań, na które mogłam
odpowiedzieć tylko"nie", a czas upływał

Animus

 
Posty: 1659
Od: Nie wrz 30, 2012 18:12
Lokalizacja: Mazury

Post » Wto sty 15, 2013 22:36 Re: Mokate - piękna słodka kicia z charakterkiem - za TM [*]

Przykro mi, że Mokate odeszła... Nie znałam jej, ale bliskie mi są koty schroniskowe z Łodzi.

W schroniskach nieczęsto wykonuje się testy elisa Felv/FIV, które i tak są nie do końca miarodajne, o PCR nie ma co marzyć. I nie bada się kotów na wszystkie możliwe sposoby, a przynajmniej ja nie znam takiego schroniska w Polsce.
Nawet wypasione badania nie muszą pokazać kryjącej się w organizmie kota choroby. Moja Minnie, obecnie 5,5 letnia, miała bdb wyniki nerkowe tuż po adopcji w wieku 7 miesięcy. Przez 4 lata nie sprawiała absolutnie żadnych problemów zdrowotnych. Rok temu zdiagnozowano u niej problemy nerkowe - jedna pracująca nerka, druga prawdopobnie usiana torbielami, sprawa wrodzona, która ujawniła się w starszym wieku. Ukochana Ircia z tegoż schroniska odeszła na fip bezwysiękowy.
Wiedząc, że odejdą, i tak bym je wzięła, z pełną świadomością bólu, jaki mnie dotknie, gdy będą odchodzić i gdy już odejdą. Nie oddałabym nawet minuty z czasu spędzonego z Ircią, włącznie z najtrudniejszymi ostatnimi godzinami.
Naturalnym odruchem jest szukanie winnych, też to robiłam, tylko czy to coś zmieni? Nie ożywi kota, a jeśli mogę czegoś nauczyć się jako świadomy opiekun, to to zrobię, by oszczędzić innemu kotu bólu i choroby i przedwczesnego umierania.
Nie da się w 100% przewidzieć wszystko i ochronić przed wszystkim.

Zrobiłaś wszystko, co mogłaś. Mokate spędziła z Tobą najlepszy czas swojego życia.
Rozumiem Cię. I nie są to puste słowa.
Dziękuję Ci za miłość i dom, które jej dałaś.
Mokate jest i tam i tu. Magiczne koty nie odchodzą.

Sis

 
Posty: 15961
Od: Pon paź 08, 2007 13:03
Lokalizacja: poza Łodzią

Post » Wto sty 15, 2013 23:17 Re: Mokate - piękna słodka kicia z charakterkiem - za TM [*]

Sis pisze:W schroniskach nieczęsto wykonuje się testy elisa Felv/FIV, które i tak są nie do końca miarodajne, o PCR nie ma co marzyć.

Problem w tym, że zrobiłam i Elisa, i powtórzyłam później PCR - i co z tego? Nie udało mi się na czas powiązać faktów, a długie opowiadanie wetowi o najmniejszej pierdółce poszło na marne, bo też nie skojarzył - mi zabrakło po prostu wiedzy... nawet jakby w schronisku wyszło samo FeLV+, to by ta wiedza i tak nic nie dała - dopiero świadomość, że białaczka jest aktywna i Ją powoli wykańcza by pozwoliła inaczej Ją leczyć i nie robić zbędnych stresujących Ją badań czy zastrzyków, bo jeśli chodzi o opiekowanie się Nią, to i tak byłoby tak samo - nie brakowało Jej niczego i do samego końca była kochana i przytulana - bez względu na wszystko. I odeszła w moich ramionach - nie sama, gdzieś w klatce w klinice czy innym podobnym miejscu; czytałam o hospicjum dla kotów, które prowadzi jedna kobieta - gdzieś chyba w stolicy... ale tam Mokatek by się nie załapał, bo była FeLV+, a to by Ją dyskwalifikowało - nawet tam nie byłoby dla Niej miejsca. Całe szczęście, że choć umierała w swoim domku, który bardzo lubiła obchodzić jak swoją posiadłość i w którym znała każdy kąt... długo jeszcze będę się rozglądać zapominając, że już nie wyjdzie za chwilę zza drzwi czy zza szafki tudzież innego miejsca - niby człowiek wie, że Jej nie ma, a jednak Jej wygląda jakby miała w jakiś magiczny sposób wyrosnąć z pod ziemi...

Sis pisze:Wiedząc, że odejdą, i tak bym je wzięła, z pełną świadomością bólu, jaki mnie dotknie, gdy będą odchodzić i gdy już odejdą.

I tak bym wzięła Mokate - nawet gdybym wiedziała, że to na kilka tygodni... bo nie brałam Jej z żadnego innego powodu jak tylko takiego, że żal mi było tego małego koteczka - tak smutno patrzyła z tego zdjęcia w ogłoszeniu... i tak bardzo pragnęła domku, gdzie Ją będą kochać: to było widać... i cieszę się, że Ją wzięłam, a nie że umarła w schronisku nie doczekując się wymarzonego domku w przekonaniu, że da nikogo nie jest najważniejsza na świecie. Choć przez chwilę mogła zaznać miłości i posiadania swojego człowieka na wyłączność.

Jednak gdybym była świadoma, co się naprawdę dzieje, było by mi łatwiej, bo nie miałabym złudnych nadziei i zapewne nie pozwoliłabym na pakowanie w Nią antybiotyków, które i tak nie mogły niczego zmienić, pobieranie Jej krwi trzy razy pod rząd, bo ciągle coś nie wychodziło w badaniach, nie ładowała w Nią antybiotyku w tabletkach ostatnie dwa tygodnie... i nie jest to szukanie winnych - zła jestem na siebie, bo wiem jacy bywają ludzie, a jednak ufałam ślepo w to, co mówili jak ostatnia naiwniaczka choć dręczyły mnie ciągle jakieś dziwne przeczucia: nie było dnia, żebym nie przeszukiwała forum czy innych stron odnośnie tego, że kot dużo śpi, że ma chorą wątrobę itd. - tylko niestety nie umiałam tego dobrze poskładać w całość. Kolejny raz w życiu bardziej zaufałam "mądrym głowom" niż swojej intuicji - i kolejny raz żałuję. Muszę zacząć bardziej wierzyć w siebie, a mniej w innych.

Sis pisze:Mokate jest i tam i tu. Magiczne koty nie odchodzą.

Wiem, ciągle jakbym czuła Jej obecność - jakby na mnie patrzyła tymi swoimi mądrymi oczkami... niby naukowo niemożliwe, ale... nauka wszystkiego pojąć nie umie. Tak jak nauka nie wytłumaczy, dlaczego szukając czegoś zupełnie nie związanego z kotami trafiłam na ogłoszenie o Niej i dlaczego już dzień wcześniej wiedziała, że po Nią przyjadę i że stało się tak, że wiedziałam, że muszę po Nią jechać i to koniecznie szybko - jakby coś we mnie wstąpiło: chodziłam jak w transie... nieraz widziałam informacje o różnych biednych kotkach potrzebujących pomocy - wszystkich mi było żal, ale nigdy nie miałam tak, że zasnąć się nie dało i czułam, że muszę po takiego kotka jechać choćby nie wiem co... rodzice generalnie są przeciwnikami trzymania zwierząt w mieszkaniach, bo wg nich one się w domu męczą, ale jak mnie widzieli, to powiedzieli "dobra, jedź po tego kotka, bo patrzeć na Ciebie już nie idzie jak tylko ciągle o nim myślisz i gadasz". Przypadek? Trochę trudno w to uwierzyć... dlaczego akurat ja miałam się z Nią spotkać? Pewnie i to kiedyś się wyjaśni, bo ponoć nic w naszym życiu nie dzieje się przypadkiem... I dlaczego na moich rękach miała umierać? Też nie wiem... tak jak kiedyś obca kobieta umierała na moich rękach zanim pogotowie zdążyło przyjechać... i też nawet jakby byli w minutę, to nic by się nie dało zrobić... ponoć co nas nie zabije, to nas wzmocni - zastanawiam się, do jakiego życiowego zadania mnie los tak wzmacnia.
...

czarnekoty123

 
Posty: 4209
Od: Śro wrz 12, 2012 18:34
Lokalizacja: Mysłowice, śląskie

Post » Śro sty 16, 2013 9:04 Re: Mokate - piękna słodka kicia z charakterkiem - za TM [*]

Brykaj szczęśliwa, Mokatku z innymi, którzy odeszli...
Obrazek
...

czarnekoty123

 
Posty: 4209
Od: Śro wrz 12, 2012 18:34
Lokalizacja: Mysłowice, śląskie

Post » Śro sty 16, 2013 13:48 Re: Mokate - piękna słodka kicia z charakterkiem - za TM [*]

Dopiero dziś przeczytałam... tak mi przykro :cry:
Obrazek
Wszystkie argumenty na podparcie ludzkiej wyższości nie są w stanie zaprzeczyć jednej niezaprzeczalnej prawdzie: w cierpieniu zwierzęta są nam równe. Peter Albert David Singer

szybenka

 
Posty: 4278
Od: Nie gru 13, 2009 22:16
Lokalizacja: Siedlce

Post » Śro sty 16, 2013 15:28 Re: Mokate - piękna słodka kicia z charakterkiem - za TM [*]

Byłam dzisiaj w schronisku w Katowicach - zostawiłam im wszystko (żwirek, karmy, mleko, leki, miseczki, drapak itd.) oprócz kuwety (wyrzuciłam - jakoś zbyt osobisty Jej przedmiot to był) i kontenerka (ten zostawiłam u weta i miał tam podrzucić - ja nie umiałam go wziąć do ręki pustego - przerastało mnie to) oraz trzech jej ulubionych zabawek (myszka z zieloną końcówką, smycz z warstwą odblaskową i piankowe piłeczki, które są pełne śladów Jej pazurków - tyle mi po Niej zostało); Jej już nie mogę nijak pomóc, a te rzeczy stojąc u mnie w domu są bezużyteczne, ale może pomogą uratować jakąś inną biedulkę - wiadomo, że wszystkie schroniska cierpią na braki dosłownie wszystkiego, o tej porze roku wraca tam wiele "gwiazdkowych prezentów". Nawet jakbym kiedyś zdecydowała się przygarnąć jakiegoś kotka (choć wątpię), to nie umiałabym patrzeć jak używa JEJ rzeczy, więc i tak kupiłabym nowe, zupełnie inne.

Brakuje mi Jej okropnie... ale chwilami zamykam sobie oczy i wyobrażam, że znowu tu siedzi i przypominam jak piękne chwile mi dała, gdy mruczała radośnie na moich kolankach lub w moich ramionach trzymając się łapką mojego swetra albo aż piszczała biegając po łóżku za zabawkami (starałam się z Nią bawić na łóżku, żeby pracowały mięśnie, ale nie przeciążały się stawy od skakania po twardym - ona jednym susem przeskakiwała z jednego końca na drugi - czyli długość prawie 2m).
Moja maleńka Księżniczka :1luvu:
Obrazek
...

czarnekoty123

 
Posty: 4209
Od: Śro wrz 12, 2012 18:34
Lokalizacja: Mysłowice, śląskie

Post » Śro sty 16, 2013 18:42 Re: Mokate - piękna słodka kicia z charakterkiem - za TM [*]

Mokatek rozmyśla nad losami świata siedząc na kolankach... jedno z moich ulubionych zdjęć.
Obrazek
Pewnie biega teraz po kociej łące, wącha kwiaty (lubiła szczególnie buszować przy białym storczyku) i słucha szumu wiatru... albo muzyki (ze mną słuchała np. tego).
...

czarnekoty123

 
Posty: 4209
Od: Śro wrz 12, 2012 18:34
Lokalizacja: Mysłowice, śląskie

Post » Śro sty 16, 2013 19:06 Re: Mokate - piękna słodka kicia z charakterkiem - za TM [*]

kochane Wy!

Animus

 
Posty: 1659
Od: Nie wrz 30, 2012 18:12
Lokalizacja: Mazury

Post » Czw sty 17, 2013 6:44 Re: Mokate - piękna słodka kicia z charakterkiem - za TM [*]

Grażynko ... musisz dać sobie czas. Czas na przeżycie żałoby. Mokatek była wyjątkowa. Dzielna i wytrwała. Najważniejsza. Naj ...
Zawsze będziesz się zastanawiać, czy nie walczyłaś o nią zbyt długo, czy nie powinnaś jej pozwolić odejść wcześniej. Każda Twoja decyzja w tym względzie - jaka by nie zapadła - wywoływałaby Twoje rozterki. I wyrzuty sumienia - za wcześnie? za późno? jeszcze nie teraz? czy to już? To nigdy nie jest dobry czas, a TA decyzja należy do najtrudniejszych.
Ja przy Marcelu wiem, że podjęłam za późno. To były lata dziewięćdziesiąte, niewydolność nerek, brak internetu i dostępu do wiadomości, diagnostyka i karmy weterynaryjne w powijakach, leczenie bez efektów i coraz to pogarszający się stan kocia. Dzwoniłam do naszej lecznicy na nocny dyżur do lecznicy, żeby przygotowali zestaw do eutanazji, bo już nie mogłam patrzeć, jak Marcel się męczy (ja już nie mogłam patrzeć, więc jak Marcelek musiał się męczyć), pół godziny później zadzwoniłam i odwołałam. Marcel umarł mi na rękach ... Obecnie wiem, ze powinnam pomóc mu odejść co najmniej dwie doby wcześniej i zaoszczędzić cierpienia. Wówczas do końca miałam nadzieję. Nawet teraz, kiedy to opisuję, łzy mi ciekną, bo niepotrzebnie go przytrzymałam przy życiu. I te wyrzuty sumienia mnie nigdy nie opuszczą. Z drugiej strony wiem, że gdybym dała mu dobrą śmierć, to też bym miała wyrzuty sumienia - że pozbawiłam go szansy, że może by się jeszcze udało...
Byłaś z kicią do końca. Ona wie, że ją kochałaś i robiłaś wszystko, by jej pomóc. Z czasem będzie trochę łatwiej. Trochę ...
Ale pomyśl - stałaś się w sumie specjalistką w kwestii małych białaczkowców. Znasz symptomy, objawy, rokowania, sposób leczenia, wymagane badania, dietę... Odważę się na stwierdzenie, że być może wiesz praktycznie w tej kwestii więcej niż niejeden weterynarz.
To może uratować niejedno kocie życie. Nie mówię, żebyś brała szybko kolejną białaczkową kocią biedę, ale chyba byłoby szkoda przez wzgląd na inne kociaki, żeby odejście Mokatka poszło na marne. Nie zamierzam grać Tobie na uczuciach i szantażu emocjonalnego stosować na zasadzie, ze "Mokatek by sobie tego życzyła", bo byłoby to podłe w tej sytuacji z mojej strony, ale proszę - nie zarzekaj się, że może za 10 albo 20 lat albo nigdy. Po prostu proszę - przemyśl za czas jakiś, jak już się do bólu troszkę przyzwyczaisz. Jeśli los postawi na Twojej drodze kocią biedę, to nie odwracaj się od niej. I zostań na miau - to też forma wolontariatu, śledź wątki, bo Twoje doświadczenie może się przydać innemu kociemu opiekunowi, który będzie bezradny. Mokatka nie ma z nami, po czasie jej wątek spadnie i nowi użytkownicy potrzebujący pomocy przy aktywnej białaczce mogą się od razu do niego nie dokopać albo dokopać za późno. Bądź ... i bądź czujna ... Proszę ...
Marcel <*>, Tygrys <*>

Słupek

 
Posty: 1583
Od: Nie lis 18, 2012 9:46
Lokalizacja: Gdynia

[poprzednia][następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Google [Bot], Google Adsense [Bot] i 448 gości