Witajcie Dziewczyny
Znów przepadłam

w zeszły piątek, po tym Szczecinie miałam być tylko na chwilkę w pracy, bo jeszcze zdrowa nie byłam (i nadal nie jestem), ale znów mnie wessało
Pracy mam mnówstwo, na razie nie ma szans na jakiekolwiek wolne dni, jestem w pracy 7 dni w tygodniu, po 10-12 h, w domu czeka drugi etat, więc naprawde często nie mam już siły ręką ruszyć wieczorem. A tak mi brakuje Was i miau
Jesteśmy teraz na etapie remontu baru dziadka, miał to być taki mały "lifting", ale jak się to ruszyło, to wyszło, że raczej potrzebny jest kompelskowy przeszczep

pamiętam jak kilka lat temu, jeszcze zanim wyjechałam, był tam wielki remont, przebudowa, mnóswto kasy i pracy w to włożone było, a teraz wyszło, że większość nadaje się do śmieci. Prawda jest taka, że mój dziadek nigdy sam w życiu nie sprzątał i z przykrością muszę stwierdzić, ze dziewczyny, które tam pracowały poczuły, ze szef i tak nie sprawdzi ani nie zauważy i zapuściły to totalnie. Dziewczyny odkąd tam jestem, to codziennie godzinami sprzątam, szoruje, czyszcze i końca nie widać
Do domu wracam jak naćpana, bo jeśli chodzi o środki czystości, to tam w gre wchodzą tylko: domestos,mocne odrdzewiacze, stężone profesjonalne środki typu fp2, czy pro-dw, naprawde sama ostra chemia i cały dzień w jej oparach

czegoś takiego to ja w życiu nie widziałam, wyobrażacie sobie, ze białe talerze, używane na codzień w takim użytku "wewnętrznym", dla pracowników, dizadka itp. , musiałąm szorować druciakiem i domestosem, bo płyn do naczyń, czy cif nawet nie ruszjaą tego syfu? i na czymś takim jeszcze kilka dni temu one sobie normalnie jadły

nie wspomianm nawet o lodówkach, czy prowadnicach od drzwi szafek, z których po prostu wycinałam najpierw brud ostrym nożem

tragedia. Jeszcze ze 2-3 tygodnie minimum zajmie doprowadzenie wszystkiego do względnego stanu, obie kuchnie są właśnie w takcie totalnej rozbiórki, muszą byc nowe meble, podłogi, bo po prostu nie da się tego inaczej zrobić. A ja w syfie nie mam zamiaru pracować, więc na razie jestem etatową sprzątaczką, w domu zresztą też, ale po całym takim dniu kuwety i miski kocie to czysta przyjemność
Jeśli chodzi o mój wyjazd do Szczecina - nie kwalifikuje się

jak na razie nie ma więc metody, którą mogłabym skorygować wzrok. Tym razem problemem okazały się moje źrenice, w Szczecinie jest najnowocześniejszy laser, ale nawet taki ma zakres korekty rogówki do 7 mm ( z tego co wiem to jest już maksimum aktualnie), a ja mam źrenice w stanie spoczynku (czyli w świetle dziennym) powyżej 7 mm

no i lekarz mi zabieg odradził, bo mógłby się pojawić problem z normalnym widzieniem w dzień, miałąbym 2 nakładające się obrazy, właściwy, skorygowany i ten z tych "prześwitów" na części nieskorygowanej.
Mam więc 2 wyjścia: czekać aż zrobią jeszcze nowsze lasery albo czekać, bo może z wiekiem mi się zmiejszą źrenice
A taką miałam nadzieje, ze się uda. Mi już nawet nie chodzi o to, że muszę nosić okulary, ja bym je mogła nosić, byleby w nocy dobrze widzieć, ale tego niestety szkła nie są mi w stanie skorygować, bo za dziwne mam zestawienie wad i parametrów oczu

czyli d..a blada jak na razie.
Olciu bardzo się cieszę, że się przełamałaś i już sie miziacie z Totkiem

glut był rzeczywiście wielki, ale jak patrze na te zdjęcia, to mimo wszystko cieszy mnie, ze problem jest jednostronny, owszem, glut wisi, ale tylko z jednej dziurki, oczka Totus ma ładne, spojrzenie bystre, sierść śliczna, błyszcząca, więc wierze w to, ze musi zniknąc ten jeden wredny glucior! tym bardziej, ze jak piszesz Ola jest już zdecydowanie mniejszy
Dziękuję Wam Dziewczyny, ze o nas pamiętacie, mimo tego, że ja tak znikam bez słowa co chwilę

ale uwierzcie, ze to naprawde totalny brak czasu. Traktuje to jako czas przejściowy, mam nadzieje, ze się pokukłada powoli, bo ja też nie dam po prostu rady ciągle tak pracować.
Kochane jesteście
