Bo tak – w poniedziałek zima zaskoczyła śniegiem jak zwykle, do pracy ledwo dojechałam, w południe telefon – kociak na śniegu po drugiej stronie miasta - Smocza. Wieczorem próbowałam dojechać z klatką, nie dało rady.
Klatkę zawiozłam we wtorek świtem, żeby zdążyć do pracy przed korkami.
Kociak złapał się szybciutko, w ciągu dnia kolejne telefony – od Olek73 o domowym kocie płaczącym pod blokiem, i od jednej pani z Wawelskiej (wrrr) o kociaku pod samochodami.
Więc wieczorem po kociaka na Smoczą, potem „uszczęśliwić” Agę-lodge tymczasikiem bez przeglądu lekarskiego (nie zdążyłam), zawieźć klatkę Olek73 dla tego domowego, i do domu – po 21szej….
Środa świt – Olek73 dzwoni, że złapała kota, że mąż pojechał z nim do weta i mogę zabrać klatkę. Wiec znów kurs - Olek73-Wawelska, pani z Wawelskiej jeszcze śpi…
Po pracy już tylko po kociaka, do lecznicy i kolejny „uszczęśliwiony” dt - tym razem Olek73.
Oto zdobycze – obie dziewczyny, onie 3,5-4mce, i obie nie-dzikie, nawet wg moich kryteriów:
Smocza – u Aga-lodge – śliczna pingwina

Wawelska – czarno-biały aniołeczek z oczami Nefretete i śladami skrzydełek na pleckach, przyjechała cała ośnieżona, ale chętna do przytulania:




Zdrowe, ze standardowych pakietem - pchy + świerzbowiec, obie na razie głównie śpią - pewnie ciepło i poczucie bezpieczeńswa je tak wyluzowalo.
Kot złapany przez Olek73 nie przeżył - nie widzialam go, ale z opowadania i wyników badań biala kopia mojego Fantoma - wycieńczony oswojony kot ..
Dziś też ne jadę z pracy do domu….
Na Szczecińskiej ciężarna czarnulka…