Kilka dni temu do naszego stada dołączył nowy kot. Anorektyk, zabiedzony centralnie. Co gorsza nie boi sie ludzi. Dwa dni temu akurat podążałam w jego kierunku, gdy z naprzeciwka wyszła banda chyba z 6 pijanych wyrostków. Kot siedzial na chodniku i patrzał sobie jak maszeruja mrówki. Podszedl i zaczął sie przyjaznie łasić. Miałam duszę na ramieniu i tylko patrzałam, zaciskajac zęby, kiedy jeden z nich zawrócił i podszedł dać kotu kopa. O tyle szczeście że kot schował się dosyć szybko pod kontener gdzie go karmię. Od kilku dni staję na głowie żeby kota odkarmić. Jak przyszedł to się zataczał.Jest juz silniejszy, ale nadal chudy. Dzisiaj nawet zrobiłam mu zdjęcie. Nie wyrażne, bo juz było ciemno.Zostawiam mu full jedzenia żeby tylko odzwyczaić go od żebrania i kontaktu z obcymi.
Nie mogę go zabrać. Nie mam dokąd.Przynajmniej na razie mogę mu tylko pomóc w ten sposób.