"BRYCZEK
Bryczek to 3 letni kocurek. Rok temu miał poważny wypadek. Jak się okazało został postrzelony śrutem!:( Miał przestrzeloną na wylot mordkę, stracił ząb. Jeść uczył się praktycznie od nowa. Długi czas karmiłam go podając mu gotowane jajko albo wrzucając miękkie kawałki wędliny do pyszczka. Do tej pory nie je suchej karmy, bo nie potrafi jej pogryźć. Pozostał krzywy zgryz ale poza tym można powiedzieć, że odzyskał pełną sprawność. Dużo się wycierpiał i odtąd bardziej niż kiedyż ceni sobie spokój. W przeciwieństwie do swojego brata który lubi zwiedzać okolice, Bryczuś nigdzie nie chodzi, zawsze jest w pobliżu domu, czy to w ogródku czy na dachu garażu, uwielbia też przesiadywać na parapetach. Kiedy ktoś z domowników siedzi w ogródku on zawsze towarzyszy, lubi być głaskany i łasić się, to przekochany kotek.
Niestety 16.09 spotkał go straszny wypadek:(( Ten widok ciężko mi opisać... Bryczek wisiał na płocie z głową w dół zahaczony o tylną łapkę pomiędzy przęsłem a sztachetą. Miauczał cichutko prosząc o ratunek. Szybko wydostaliśmy, przerażony zaczął uciekać z bezwładną tylną łapą:( Łapka nie wygląda dobrze, jest zmiażdżona i wyrwana ze stawu. Mogę się jedynie domyślać, że kotek wybijał się skacząc z płotu na parapet i wyrwał sobie łapę... W tej chwili kotek leży pod krzakiem w ogródku, gdzie czuje się najbezpieczniej, ale widać, że bardzo go boli... pomiaukuje cichutko, jest dzielny. Taka wyrwana łapka może spowodować straszne powikłania... Operacja i leczenie jest kosztowne. Wszystkie aukcje mają na celu uzbieranie pieniążków, które pozwolą mi ratować wspaniałego kotka jakim jest Bryczek. To właśnie z tego feralnego płotu skakał Bryczek:( To jego zdjęcia kilka tygodni przed wypadkiem:
Historia Bryczka, jego brata i mamy.
W moim domu od zawsze były zwierzęta. Od prawie 10 lat zamieszkiwał w nim rudy kocurek. Aż pewnego dnia przybłąkała się kotka. Jak się wkrótce okazało, ktoś ją ot tak wyrzucił na ulicę, bo była ciężarna:( Ponieważ miałam już jednego kota i nie byłam pewna czy zaakceptuje on nową sytuację i nowych domowników, postanowiłam znaleźć dla niej zastępczy dom lub schronisko. Mijały kolejne tygodnie zanim umówiony pracownik schroniska przyjechał odebrać kotkę. Malwinka (bo tak nazwała ją moja mama:)) zdążyła już urodzić... Swoje skarby schowała wysoko na deskach pod dachem garażu – tam urządziła sobie bezpieczne mieszkanko dla swoich dzieci


Tylko raz opuściła swoje dzieci „na dłużej”, co mnie bardzo zaniepokoiło bo przecież nigdy się z nimi nie rozstawała. Kiedy minął 3 dzień wiedziałam już ze stało się coś złego, przecież ona nigdy nie opuściłaby swoich małych skarbów... Znaleźliśmy ją... Leżała w ogródku u sąsiadki, martwa, żadnych obrażeń zewnętrznych – została otruta. Nie potrafię sobie nawet wyobrazić jak podłym trzeba być człowiekiem by to zrobić..

Każdy z nich ma inny charakter. Bryczek jest podobny do mamy, drobnej budowy, od małego był rozrabiaką, po prostu lubił brykać:) Jego brat mógłby być chyba kotem wystawowym pomimo że to zwykły dachowiec. Zawsze nienagannie czyściutkie futerko, taki koci przystojniak w czarno białym fraku - po prostu Czaruś:)
Kocham zwierzęta i nic tak nie boli jak patrzenie na ich krzywdę. Chcę ratować kotka, każde zwierze zasługuje na życie a Bryczek już tyle przeszedł i przecierpiał:((( Dlatego gorąco proszę o pomoc! Postanowiłam wystawić swoje rzeczy na aukcje żeby uzbierać pieniążki potrzebne na wyleczenie kotka. Może ktoś znajdzie na mojej aukcji coś czego akurat potrzebuje a przy okazji pomoże Bryczkowi. Jeśli zechcesz coś kupić będę ogromnie wdzięczna, ale to nic w porównaniu z wdzięcznością tego zwierzaczka. To on będzie Ci wdzięczny do końca swojego kociego życia!"
Jakże bezpieczna ta okolica - ktoś strzela śrutem do kotów, ktoś truje je, tuż za niewysokim płotkiem wąska droga dojazdowa. I kot wyglądający jak podwórkowiec błagający by go wpuścić(a było to kilka tygodni przed wypadkiem):

Za operację Fiony (zmiażdżona miednica, dekapitacja główki kości udowej, wcześniej RTG) po zniżce dal forumowego kota poszło 450 zł u renomowanego chirurga. Tutaj pierwsza wizyta ma wynieść 300 zł? Wiem, że w różnych miejscach są różne ceny, ale bez przesady.
I na wszelki wypadekjak dziewczyny mówią o przeciwbólowym, chodzi o taki dla kotów, nie dla ludzi. Jak kotu podasz apap czy inny paracetamol to umrze w boleściach .