Cześć!
Mam na imię Gośka, jestem studentką

Od kilku lat, w związku z powyższym, jestem przyszywaną Wrocławianką.
Rodzice kochają zwierzęta czym zarazili zarówno mnie jak i moją siostrę. Zwierząt przez nasz dom przewinęło się całkiem sporo, wiele jest już za TM. Rodzice mimo całej miłości do zwierząt przez kilka lat nie chcieli się zdecydować na kolejne bo w ciągu kilku miesięcy otruto nam psa, a zaraz później koty zachorowały na jakąś zarazę, która zdziesiątkowała koty w całym mieście. Nie pomogły szczepienia ani szybka reakcja.
Ale 3 lata temu koleżance okociła się kotka i przygarnęłam jednego kociaka - czarną dziewuszkę, wnuczkę syjama

W ciągu tygodnia zorganizowałam jej łaciatą przyszywaną siostrę (miała być utopiona!).
Z kolei rok temu znalazłam rodzicom psa (beagle-harrier), a w tym roku mama poszła w moje ślady i znalazła sobie beagle'a

No i tak rodzice mają w domu 16 łapek - choć ja i tak uważam, że to też moje zwierzęta.
Ja sama, od czasu wyprowadzki z domu nie bardzo mogłam mieć zwierza - przeprowadzki, akademik, studenckie mieszkania. No warunków na kota brak
Rok temu przeprowadziliśmy się do kawalerki i powoli czailiśmy się z ukochanym na kota. 1,5 tygodnia temu Luby zadzwonił, że już czekać nie będziemy i po 3 dniach (równo tydzień temu) byliśmy z transporterkiem w schronisku. Kot wybrał nas sam

I tak mamy kocura, 8-letniego, po przejściach. Ale jest tak niesamowicie kochany! Śpi na kolankach, w nocy za każdym razem jak się przebudzę przybiega do mnie i zasypia koło mnie (bo mądre kocisko wyczuło, że Luby nie chce kota w łóżku i przychodzi tylko jak P. już śpi

).
Indi:

Monte:

Kopernik (po lewej) i D-mol:

No i ten, którego imienia nie zdradzę bo wywołam salwy śmiechu, Nasz Kocur


Moich ukochanych, które poszły za TM nie będę wszystkich wspominać ale kocham i tęsknię

Na to forum trafiłam dzień po przygarnięciu kocurka, bo zapchałam toaletę

Ale przez to, że byłam w schronisku i przez to cudowne forum przypomniałam sobie jak świetnie było pomagać. Jako dziecko organizowałam zbiórki karm i kocy do schronisk, potem wyprowadzałam psy jako wolontariusz, szukałam DT dla kotów. Niestety potem przeprowadzki, brak czasu i przestałam
Na razie wczytuję się w forum, staram się podejść do tej pomocy mądrze a nie tak na "hurra", żeby nie narobić więcej szkód niż pożytku.
Niestety ze względu na wynajem mieszkania, Lubego, który nie miał nigdy zwierząt DT nie mogłabym zostać

Ale jest tyle dróg pomocy, że liczę, że i ja się przydam
