» Czw wrz 04, 2014 10:17
Re: <2> Wawa BIELANY-b.chory kot-POMOC W ŁAPANIU CITO!!!!
Opisze sytuację i poproszę wszystkich o pomoc - sugestie, skojarzenia, pomysły, rady noo wszystko.
Majka jeszcze była w sobote popołudniu, zjadła podobno nawet sporo. Od niedzieli rana jej nie ma. Nie pokazała się nikomu, do mnie tez nie przyszła. Pani Basia widziała ją w poniedziałek w dzień - Majka susem przybiegła, ale wlasnie takimi podskokami , bardzo wystraszona i schowała się za kocim karmnikiem stojącym pod schodami. Nie wyszła do pani basi, siedziała tam wystraszona i skulona. Potem znów jej nikt nie widział, znów wieczorem do mnie nie przyszła na jedzenie. Podobnie nie pojawiła się wczoraj w dzień ani popołudniu. Jak przyszłam wieczorem to na moj sygnał przybiegły 4 koty. Po chwili w dali zobaczyłam Majkę siedząca na trawniku. Chuda, wygląda kiepsko, futro zmierzwione. Ale jak sie zaczęłam zbliżać i gadac do niej zwiała pod samochody. Probowałysmy z paniami ją wywabić spod tych samochodow przez kilka godzin, ale nas przegoniła po calym parkingu. Nie pozwoliła się dotknąć, na wyciągnięta rękę odchodziła i przechodzila pod kolejne samochody. Az w końcu poszła w ciemności na szkolne boisko. i tyle ją w nocy widziałam. poszłam dzisiaj - szkola już otwarta, więc chcialam pójść w miejsce, gdzie wc\zoraj mi zginęła z oczu. Ale idąc zobaczyłam ją z daleka siedząca na takim terenie ogrodzonym plotem - siedziała w słońcu. Przy niej Lapek. lapek na moje sygnały bprzybiegł od razu i zaczął jeśc, ale Majka jak tylko mnie zobaczyła, jak zobaczyła, ze zrobiłam krok w jej strone i zawołałam ja cicho po imieniu dała takiego szusa w krzaki, ze ho ho. I siedziała tam. Nie wyszła do mnie. Zostawiłam saszetkę i mięso i odeszłam spory kawałek. Wracając po kilku dobrych minutach widziałam ja przy jedzeniu, ale wąchałoa chyba tylko ewentualnie trochę skubnęła, znów ją cos wystraszyło i uciekla w te same krzaki. Siedziała tam i mnie obserwowała. Znow odeszłam na jakieś 10 minut - wrociłam, mieso było zjedzone a Majka siedziała okładnie w tym samym miejscu. Więc nie wiem czy jest szansa, ze to ona je zjadła, czy taki bury kot, ktory tez mi tam smignął. Znow poszłam po wodę, nie było mnie kilka minut , ale Majki tez już nie było i kolejne wylozone jedzenie juz nie było tknięte.
jak myslicie, co się może dziać? Uraz jakiś? Jest w szoku? Ewidentnie unika ludzi. Kot ją rozponzaja, ale ona na nie nie reaguje tak jak kiedy.s, reaguje taką obojętnością.
Co robić? Wszelkie pomysły mile widziane. Czy to ze mimo wszystko zaczęła sie pokazywać jest dobrym znakiem?
Prosze Was o wszelką pomoc, podpowiedzi.
I jeszcze jednaokropna informacja - wracając dowiedziałam się, ze ktos wyklada zatrute mieso i rybie głowy. Na początku tamtego tygodnia pani z yorkiem widziała leżące na rogu bloku, od strony okeinka Diabełkow czerwone mięso. Jej pies podbiegł do tego, ona nie wiem czy zjadł, czy tylko polizał,ale po trzech dniach wylądowała z psiakiem w lecznicy, gdzie w badaniu okreslono zatrucie substancją chemiczną c jakies tam.
Oczywiscie dzisiaj powywieszam kartki - ogłoszenia z ostrzeżeniem dla właścicieli psow i wychodzących kotow.
Pani basia ma zadzwonić do administracji i poinformować o tym.
Czy myslicie, ze Majka mogła się zatruć? Bo mi się wydaje, ze inaczej by się zachowywała, ze przychodzilaby normalnie, ale czuła sie coraz gorzej, wymiotowała, słabła. Ale to ja tak myśle. A jak sądzicie?
Bardzo raz jeszcze prosze Was o pomoc!!!