USG niczego nie wykazało.
Nic nie wskazuje na to, żeby coś się paprało po sterylce wewnątrz. Nie ma też płynu ani, torbieli. Węzły w tej chwili też nie były powiększone. Wet powiedział, że FIPa nie da rady wykluczyć, bo to, że płynu nie ma w tej chwili - nie znaczy, że nie pojawi się za jakiś czas. Nasza wet z kolei bardzo obawia się skoków temperatur, bo przy FIPie miała do czynienia z takimi huśtawkami. Ale podobno, gdyby to był FIP, to po tych 2-3 dniach skoków temperatur - w USG by już coś FIPowego było widać (albo płyn, albo ziarniniaki na narządach).
W zwziązku z tym, że USG niczego nie wykazało, jutro nie trzeba będzie maleńkiej otwierać (UFFFF!). Zostanie zmieniony antybiotyk na jeszcze silniejszy i dodany Unidox. Zobaczymy czy zostanie tolfedyna czy nie. Na bank będzie kroplówka, bo mała dziś praktycznie nic już nie jadła i nie piła.
Po powrocie dostała dwie łyżki parafiny. I czekamy do 22.00. Ma jelita zakorkowane qpalkiem wielkim na dużego palca. Jak się g... wyślizga, to może małej się nastrój poprawi

O ile w domu Burasia całkiem traci siły i głos, o tyle przez całą drogę do weta pruła się niemiłosiernie. Może to dziwnie zabrzmi, ale cieszyłam się, że ją słyszę, bo gdyby było bardzo źle, pewnie nie miałaby tyle siły żeby się wydzierać z tylnego siedzenia. Oczywiście po powrocie niunia nie miała już całkiem siły - wszystko, na co ją było stać - pokazała w aucie. W domku położyła się obok kuwetki.
Jutro o 10.30 Mamuśka zabiera Małą do naszej wet. I zobaczymy co dalej...
Mały zaaklimatyzował się świetnie w stadzie. Chłopak jest ogólnie dość bezstresowy. W odpowiedzi na prychanie Cykorki czy Liluni - przeciągle zieeeeewa

Dziewczyny chyba przez to też są spokojniejsze, bo gdyby mały był "wrogiem" to by przecież nie ziewał
No... i mamy nową tymczasię... Czarną 6-letnią kocurrrrrę

Panna z wrażenia jeszcze nie do końca wie, czego się po nas spodziewać. Jest śliczna...

Ma takie zgrabne pynio, jest drobniutka, krąglutka... cała do kochania. Tylko bardzo jeszcze wystraszona i zestresowana. Dobrze że pod łapką znalazły się jakieś myszki, bo kocurrrra mogła na nich wyładować napięcie. Kadłubek oskubany przez Młodego dziś dokonał swego żywota w pysiu kocurrrrry

Obśliniona mysz zajęła kicię na dobry kwadrans
Dziewczynce przypadł bardzo do gustu parapet. Tam, za firanką, czuje się najszczęśliwsza.
Po powrocie z USG Burasia trafiła do swojego pokoiku, natomiast pokoik Kocurrrry wyglądał tak, jakby przeszło przez nie tornado. Kicia próbowała zapewne wgramolić się na szczyt szafy. Nie wiemy w sumie z jakim skutkiem dla samej kocurrry... Wiemy natomiast, że dla wszystkiego, co było na tej szafie - zakończyło się to tragicznie. Cały zestaw doniczkowych kwiatków tarzał się po podłodze. Kocurrrrra wystraszona natomiast siedziała pod kaloryferem a na jej pysiu malował się wyraz całkowitego zdumienia. Wszystko na jej mordce mówiło, że cokolwiek się stało - to nie była ona.
Kocurrra jest urokliwym kotem. Nawet, jeśli jej ząbki mówią, że ma 6 lat, to cała jej reszta przekonuje nas, że to też jest młodziak. Bardzo wystraszony, niepewny siebie, urokliwy mruczuś. Było mizianie, było podgryzanie, było brykanie, było mruczenie i próba dawania buziaka. Słodka jest... zdjęcia pewnie będą niebawem. Na razie musimy się ogarnąć.
A... no i dla nowej czarnej tymczaski komputer jest bardzo tajemniczym stworem. Przygląda się bardzo uważnie monitorowi z wywalonym urokliwie jęzorkiem
