Andorko - użyczamy

Teraz też są tam koty ogłaszane grzecznościowo oraz podpieczna For Animals. Psy też są. Jak ktoś będzie prosił o pomoc w ogłaszaniu królika, to też wrzucimy na stronkę - strona Kotyliona cały czas sie rozwija, podobnie jak działalność

KM-Lodz pisze:Problemem każdej fundacji, jest to, iż zawsze ma za mało wolontariuszy i pieniędzy na leczenie podstawowe i karmę. My też borykamy się z takimi problemami.
jak każda fundacja
KM-Lodz pisze:Staramy się jak możemy.
Jak wszyscy, którzy chcą pomagać.
KM-Lodz pisze:Wolontariusze nie są pozostawieni sami sobie. Mają zapewniony żwir, karmę dla kota i pakiet badań jakie nasi lekarze uznają za słuszny. To od nich zależy, jakim testom poddawane są nasze koty:)
W różnych fundacjach różnie to wyglada. Większość dba o jakość adopcji. Bo nie chodzi tylko by wyadoptować ale i zapewnić jak najlepszą przyszłość podopiecznym - to dlatego edukcja ds, rozmowy i wybory domów, i często chętny dom nie dostanie kot "od ręki", bez sprawdzenia, rozmów przed, w trakcie i po adopcji. Losy poadopcyjne kotów są równie ważne.
To są ogólne zasady adopcji przyjęte i propagowane na forum miau.
To stąd biorą się czasem up... pytania o losy kota X, zdjęcia z domu

"Niechciane i Zapomniane" finansują i wszystkie badania, szczepienia, zabiegi, pobyt kota w dt. For Animals - współfinansuje, rozdaje też karmę superpremium współpracującym karmicielkom, kastruje mnóstwo kotów. "Pomagajmy Razem" pmagają głównie psom w łódzkim schronisku. "Azyl" tez raczej psy.
Kotylion - dba o jakość adopcji, od pakietu leczenia, szczepień (gdy tylko zwierzak jest w odpowiednim wieku i stanie zdrowia oraz 2 tygodnie po odstawieniu antybiotyków jeśli takowe kot dostaje), przez odrobaczenie, kastrację, zabiegi chirurgiczne, dobrą niekolorową karmę i żwir, aż do zadbania o jak najlepsze domy, edukację w kwestii zabezpieczeń okien i balkonów, dobór kota do chętnego domku, czym karmić itp, aż po "poadopcyjny serwis" czyli gotowość do doradzania gdy kot już jest w ds. Kotylion dofinansowuje tymczasy, stara się by leczenie było ze środków fundacji, natomiast żwir i karma jako że stanowią mniejsze koszta są pokrywane w większości przez dt. Też nie zostawia dt ani ds bez pomocy. Współpracuje z wieloma fundacjami - For Animals, Niechcianeiapomniane, Azyl - na stronie Kotyliona oraz w wielu miejscach netowych są poza schronowymi (czyli niekotylionowymi de facto) kotami, koty z ogłoszeń grzecznosciowych i fundacji (NiZ, FA) jak i od osób prywatnych.
[/quote]
KM-Lodz pisze:My nie będziemy pouczać naszych zaufanych wetów, bo nie mamy do tego ani podstaw, ani takiego wykształcenia. Ufamy im i postępujemy według ich zaleceń.
Czy jeśli jestem biologiem "od ssaków" mam doświadczenie pomocne w prowadzeniu kotów? (nie chodzi o wypisywanie recept ani diagnozy - czasem wystarczy obserwacja i doświadczenie i czasem myślę, że intuicja).
Albo jak ktoś uczy się na technika wet?
Albo jak ktoś jest dt z kilkuletnim doświadczeniem w prowadzeniu trudnych przypadków?
Albo konsultuje z innym wetem?
Dobry wet się na konsultacje nie obraża

Szanuję lekarzy z Żyrafy, doktora Witczaka polecamy często jako świetnego chirurga, jeździłam z moimi kotami także do dr Magdy - wielkie serca, duża wiedza, opanowanie, cierpliwość, także podejście zarówno do zwierzęcych pacjentów jak i ich włascicieli. Jestem wdzięczna osobiście za Jańcia, a także za pomoc w jednej z najtrudniejszych decyzji w moim życiu (pomoc Filemonowi - rak kości z przerzutami do płuc).
Nikt niczego nie zarzuca wetom z Żyrafy.
Czasem wybiera się mniejsze zło - kot nie do końca zdrowy jest szczepiony, bo ryzyko podłapania panleukopenii jest zbyt groźne (szczególnie tyczy kociąt).
Trudno, by nie współpracować z weterynarzem - siłą rzeczy większość dt Kotyliona musiała nauczyć się podawać kroplówki, zastrzyki, obserwować zachowanie i stan zdrowia kotów - czyli edukować się w kwestii kociego zdrowia, wiedzieć, co powiedzieć wetowi na wizycie - przecież trudno, by podczas wizyty kilkunastominutowej czy nawet godzinnej lekarz mógł dowiedzieć się, jak często kot sika, że ma biegunkę, że nie je, jak często wymiotuje, albo jak reaguje na podawane leki.
Wiele doświadczonych DT forumowych potrafi to samo - ale nikt kto nie jest weterynarzem nie wypisze recepty na leki. Dawki leku też ustala wet, on dobiera leki.
Jak mam tymczasa, jadę do CoolCaty czy Ewy Pacałowskiej i mówię, by robić wszystko co trzeba i już. Bo im ufam.[/quote]
KM-Lodz pisze:Dla osób z poza Łodzi, wyjaśniamy; pomagamy w łapaniu kotów wolno-żyjących przede wszystkim osobom starszym, chorym i nieporadnym, dlatego też nie możemy brać odpowiedzialności za to, że kotka nie została wysterylizowana nie będąc w ciąży, bądź w we wczesnej ciąży. Proza życia, nie zawsze zdążymy z pomocą przy złapaniu kotki na czas.
Nikt nie obarcza winą fundacji, że trafił do niej kot w ciąży

.
Mowa była o aborcyjnych sterylkach.
KM-Lodz pisze:Przypominam, że nasza fundacja, jako jedna z nielicznych sterylizuje koty dzikie (nie mylić z bezdomne, nie każdy bezdomny kot jest "dzikiem"). I w przypadku sterylizacji takiej kotki, opieka nad nią po operacji (w przypadku powikłań) jest horrorem dla opiekuna tymczasowego i dla samej kotki.
Ależ kastracje wolno żyjących czyli dzikich kotów przeprowadza każda znana mi bliżej fundacja

[/quote]
KM-Lodz pisze:Poza tym nasz kodeks moralny nie pozawala usypiać żywych, zdrowych kotów, każdy ma prawo do życia według własnych zasad moralnych.
Sterylizujemy, ale nie mamy na celu czynić tego za wszelką cenę a już na pewno nie za cenę życia, czy zdrowia kotki.
no właśnie. Czyli kodeks moralny. Zgodnie z Ustawą o Ochronie Zwierząt, prawo do opieki i
godnego życia ma każde zwierzę. Godnego.
Podobnie jak nie wolno zabijać zdrowych kotów/psów - to nakazuje ustawa.
Z jednym wyjątkiem - gdy chodzi o sterylizacje aborcyjne właśnie i usypianie ślepych miotów - zapobieganie bezdomności i kontrola płodności zwierząt towarzyszących człowiekowi.
To jest cytat ze szkolenia Vivy przez panią instruktor i prezesa Głównego Oddziału TOZ.
Czy lepszy jest długi ból czy krótki? Komfort życia czy życie umęczone?
W naturze słabsze osobniki, chore, starsze, młode bez opieki po prostu szybko giną - samoregulacja. Takie są prawa natury. Natura oszczędza cierpień - tak też można na to popatrzeć.
Jako ludzie raczej powinniśmy mysleć nie o własnym komforcie sumienia (niezabicie i narażenie na ból jest bardziej humanitarne? czy ratowanie za wszelką cenę - nie jest dla spokoju naszych ludzkich sumień?) ale o komforcie i jakości życia tych, którym ustawowo zapewniono prawo do opieki ze strony człowieka.
Dzikie zwierzę urodzone na wolności reaguje potwornym stresem na zamknięcie i ograniczenie przestrzeni, na obecność człowieka - i tu mam odpowiednie kwalifikacje, by tak twierdzić

Dr Witczak powiedział kiedyś - delikatna psychika kota jest podłożem wiekszosci chorób, nowotworów, fipu, kk itd. - psychika reaguje na stres chorobą, a czasem śmiercią (domowe koty oddane do schronu, vide historia Karolka z Memento na stronie Kotyliona).
Jako biolog patrzę na wiele spraw nie przez pryzmat moherowego beretu ale własnie biologa, speca od nauki o życiu. Wolałabym, by nie było eutanazji, sterylek aborcyjnych czy usypiań ślepych miotów - ale póki świadomość ludzi w kwestii kastracji jest jaka jest, i póki popyt na domy stałe przewyższa wielokrotnie podaż - niestety takie zabiegi muszą być robione, by kontrolować populacje kotów, zapobiegać ich bezdomnosci.
Nie rozumiem, czemu wg KM we wczesnej ciąży można sterylizować a w późnej nie, biorąc pod uwagę względy moralne które tu przytoczono - wczesny płód można zabić a późny nie?
KM-Lodz pisze:Kocięta są zdrowe, jest ich pięcioro, będą z nami do 7 tygodnia a nie3 miesiące:))
Nie ma potrzeby trzymać ich dłużej, jeśli nie zajdzie taka konieczność.
Czyli nie będą w pełni zsocjalizowane. Jak zresztą większość sierotek. Tyle że sierotki nie wybierały sobie przedwczesnego odłączenia od matki. [/quote]
KM-Lodz pisze:Druga kotka, to dzika kotka("polowałyśmy" na nią 3 lata!!!!!!!!!). Maluchy są cztery. O złapanie kotki poprosiła nas Pani Janeczka, starsza pani, chodząca o laskach, która dokarmia koty. Ponieważ kocica była wyjątkowo sprytna i bardzo dzika, udało nam się ją złapać dopiero, kiedy już się okociła. Teraz kotka jest u Doroty i nie siedzi w klatce. Mamy do dyspozycji pomieszczenie gospodarcze, w którym przebywa wraz z małymi. Nie wykazuje stresów, niepokojów czy oznak, że ma depresje. Poddana zostanie sterylizacji dopiero jak wykarmi małe i zgubi pokarm.
Byc moze kotka była już raz w klatce łapce, uciekła i nie chciała drugi raz w nią wejść.
Dobrze, że udało się ją złapać.
Co do stresu, mam odmienne zdanie. No ale jestem biologiem.
KM-Lodz pisze:Nie mamy wpływu na kolor kotów, które są pod naszą opieką:) Generalnie każda osoba w Łodzi wie, że ja kocham koty bure:).
Nie każda osoba. To zdanie jest zabiegiem manipulacyjnym.
[/quote]
KM-Lodz pisze:W sprawie ogłoszeń na KM.
Wyjaśniam po raz kolejny, z tego co wiem, my jesteśmy jedyną fundacją, która użycza swej strony osobom, które uratowały koty i proszą o pomoc w adopcji. Nie mamy na te koty umów, często z naszej pomocy korzystają osoby z innych fundacji i nie mamy im tego za złe.
Wiemy, że nasza strona jest często odwiedzana i dla osób z nami nie związanych, ogłoszenie się na naszej stronie z kotem, daje mu większe szanse na znalezienie domu.
Jak wyżej - nie jedyna. Zabieg manipulacyjny.
KM-Lodz pisze:Na wszystkie dane liczbowe publikowane na stronie posiadamy dokumenty .
to dobrze - a co trzeba zrobić, jakie pisma złożyć, by je zobaczyć?
Czy w posiadaniu fundacji są też dane na temat przeżywalnosci czy losów kotów wyadoptowanych przez KM i będących niegdyś pod Waszą opieką?
Albo statystyki co do wieku wyadoptowanych kotów?
Nie napadam, naprawdę jestem ciekawa. Większość podopiecznych Kotyliona to koty schroniskowe, chciałabym porównać jak ma się przeżywalność kotów wyadoptowanych ze schroniska z przeżywalnoscią adoptusiów nie mających kontaktu ze schroniskiem.
Dlaczego? choćby po to, by sprawdzić obiegową opinię o tym, że nie warto brac kota ze schronu bo i tak umrze. A także po to, by porównać statystykę przypadków FIP i panleuko wśród kotów schronowych i takich, któe nigdy do schronu nie trafiły.
Myślę, że byłby to swietny materiał do badań naukowych.
KM-Lodz pisze:
ps
Nie możemy odpowiadać za wpisy osób z Łodzi, które z przyczyn nam niezrozumiałych, specjalnie prowokują spięcia i konflikty, dlatego nie dziwimy się krytyki osób z innych miast.
Szkoda, że łódzkie osoby, kochające koty nie zauważyły, iż jako jedyna fundacja posiadamy lampy bakteriobójcze do likwidacji zakażonego środowiska i inkubatora do opieki nad maluchami bez matek - to też jest opublikowane na stronie - z tego widać, iż każdy czyta, to co chce przeczytać.
Znów manipulacja.
Dawno skończyłam 18 a nawet 30 lat - nie jestem panienką, tylko dorosłą osobą, która sama odpowiada za swoje słowa i czyny.
Amen
Edit- źle postawiony quote.