IKA 6 pisze:Przed chwila odszedł Blasterek...........
Przez prawie cała noc usiłowałam go ustabilizować. Vetka była o 8 rano i wtedy powiedziała ze nie ma szans. Przywiozła tez wyniki mleka kotki. Jest kompletnie jałowe. Kotka karmi maluszki prawie woda. Stąd biegunka i prawie wyniszczenie organizmu. Dobrze, że przynajmniej od poniedziałku dokarmiam kocięta mixolem z odpowiednia dawka mikroelementów i witamin. Blasterkowi sie nie udało. Teraz muszę zacząć walczyć o Bubu. Najsilniejsza jest Rozalka. Bóg jeden wie czym ta kotka żywiła sie w czasie ciąży. Vet obok mnie nie zdał egzaminu, wracam wiec do swojej vetki......
Wiesz, co tą opinią mnie już rozwaliłaś, a muszę się odezwać, bo nie może iść taki idiotyzm w świat przecież

Tu ludzie czytają i uczą się także na podstawie doświadczeń innych i nie można im serwować takich cudów. Nie wiem jaki wet Ci to powiedział i chyba nie chcę wiedzieć, bo nie byłabym w stanie zachowywać się "po koleżeńsku" gdybym owego idiotę spotkała.
Mleko owszem może być jałowe, a nawet powinno. Na przykład tabun wetów dąży do tego, żeby mleko krów było jałowe, czyli nieskażone bakteriami. Wątpię by udało się pobrać od kotki próbkę w warunkach aż tak sterylnych by nie wyrosły w labie żadne bakterie...
Ale przypuszczam, że nie chodziło mu o skażenie bakteriami, bo wtedy cieszyłby się, że nie jest skażone...
Po pierwsze - Kotka karmi maluszki tym, co ma najlepsze, tylko moim zdaniem błędem było dostawianie maluchów w takim rozstrzale wiekowym (nie wspominam już nawet o mieszaniu miotów kociąt, bez kwarantanny), bo wytwarzane przez kotkę mleko jest dostosowywane do potrzeb młodych, a potrzeby młodych tygodniowych znacznie się różnią od potrzeb kociąt starszych. Żaden Mixol nie jest lepszy od mleka matki. Nie istnieje coś takiego jak jałowe pod względem odżywczym mleko matki. Takie bajki wmawiano kiedyś kobietom, kiedy na rynek wchodziło mleko sztuczne. Owszem może dojść do zaniku laktacji z powodów różnych, najczęściej zbyt słabego ssania lub zbyt rzadkiego przystawiania się młodych w początkowej fazie, lub jakiejś przerwy później, ale jeśli mleko jest wytwarzane to z całą gamą składników odżywczych w odpowiednich proporcjach dla zapotrzebowania młodych. Przesąd, którym napisała do dziś niestety krąży wśród młodych i starszych matek i ma pożywkę na niepewności kobiet po porodzie, które wciąż obawiają się, że nie są w stanie wykarmić swojego dziecka, bo ich mleko jest zbyt "cienkie".
Po drugie - to co kotka jadła w czasie ciąży nie ma znaczenia najmniejszego na to co teraz wytwarza. Miałoby znaczenie dla rozwoju płodów, ale wiemy że kocięta urodziły się niezdeformowane itp itd. Przy laktacji wazne jest to co je teraz, a mleko dla młodych jest priorytetem organizmu kotki. To ona mogłaby być niedoborowa i wychudzona a w mleku będzie poziom odpowiedni wszystkiego czego trzeba. Mało to dzieci tak wojnę przeżyło? bo były karmione przez kobiety piersią, właśnie, a mleko matki było zdecydowanie bardziej odżywcze od resztek jakie samym kobietom udawało się wtedy zdobyć.
Po trzecie - Nie ma co zwalać choroby wirusowej i umieralności kociąt na słabość mleka, bo dostają najlepsze jakie mogło być. Niestety, ale to herpeswiroza, czy caliciwiroza + bakteryjne powikłania są śmiertelne i nie trzeba szukać jeszcze innych (zwłaszcza tak głupich, przepraszam za wyrażenie wręcz
debilnych) wyjaśnień i przyczyn. Jedyne co mogło im z mleka zaszkodzić to wirus białaczki, który mógł być w ten sposób przekazany i mógłby przy kk zbierać mocne żniwo. A na to prosty test jest, wystarczy zbadać kotę na FeLV i FIV od razu.
Wet, który Ci sprzedał taką bajeczkę o jałowym mleku powinien się nieco dokształcić w tej materii i ciekawa jestem, gdzie znalazł taki lab, który robi dokładną analizę mleka
kotki pod względem poziomu białek, węglowodanów, tłuszczy i poziomu witamin i mikroelementów?