Podlewałam właśnie papirusa, by miał dość wody przez weekend.
Wyjrzałam przez okno - na podwórko sąsiadującego z nami żłobka...
Na wjeździe do żłobka zamajaczyło mi jakieś bure "coś"...
Wyszłam... Poszłam na teren żłobka, a tam... dwa maleńkie kociaki, przytulone do siebie, z nosami przy asfalcie - siedzą skulone na środku jezdni...
Jedna zwiała...
Druga była tak słaba, że nie protestowała wcale gdy ją zabierałam...
Kiedy wzięłam ją w ręce - już wiedziałam, że jest źle...
Trafiła do lecznicy...
Kicia... Lara.
Ma ok. 7 tygodni.
I przynajmniej od 2-ch tygodni nic nie jadła...
Jest skrajnie wychudzona i odwodniona, cała była pokryta larwami much...
Te larwy dosłownie ją jadły...
Nie miała siły nawet jeść...
Ma straszną biegunkę...
Dostała kroplówkę pod skórę i baterię leków...
Test na PP ujemny...
Tak wyglądała w piątek...




allegro cegiełkowe dla kotuni
http://allegro.pl/show_item.php?item=1669184755
Ona chce żyć!
Naprawdę!
I mam nadzieję, że będzie żyła
