Jak niektórzy wiedzą jestem mamą adoptowanej Julki (wątek tu: viewtopic.php?f=13&t=92800).
Wraz z mężem i druga kotką - Psotką mieszkamy w Zielonej Górze u Teściowej.
Przy okazji pragnę wspomnieć, że Julka to bohaterka - zajęła I miejsce w konkursie organizowanym przez Świat kotów

http://www.facebook.com/notes/%C5%9Bwia ... 9311216054
(Jest to strona na Facebooku dostępna dla wszystkich osób) Jak wynika z artykułu nie jest u nas różowo.
Jest bardzo ciężko - jakieś 2 miesiące temu poważnie zastanawialiśmy się nad oddaniem naszych kotów do Schroniska, bo brakowało nam na życie,
na jedzenie dla nas, a co dopiero dla kotów.
Z tej dramatycznej sytuacji uratowała nas jedna forumowiczka z miau.pl- zaczęła przesyłać karmę i robi to regularnie.
I to nie byle jaką - ale z najwyższej półki. To nas bardzo odciążyło! A przede wszystkim - nasze koty nadal są z nami i są szczęśliwe.
Wkrótce mąż i ja wyjeżdżamy w celach zarobkowych do Anglii.
W Polsce jest nam bardzo ciężko "lepiej" zarobić, gdyż oboje jesteśmy osobami przewlekle chorymi,
niepełnosprawnymi. Mimo że państwo Polskie w hasłach głosi otwartość na przyjmowanie osób chorych do pracy,
to rzeczywistość wygląda bardzo dramatycznie. Przez kilka lat miałam rentę z ZUS, jednak teraz
dla tej instytucji jestem "za zdrowa". Szkoda tylko, że potencjalni pracodawcy patrzą całkiem inaczej.
Głównym naszym źródłem utrzymania są zasiłki pielęgnacyjne ( około 153zł)- mój i męża. Czasami pomagam
w opiece nad dziećmi - to daje dodatkowy zastrzyk finansowy i prawie w 100% pokrywa kredyt i odsetki z
dwóch kart kredytowych.
Mamy nadzieję na poprawę naszej sytuacji właśnie w Wielkiej Brytanii, gdzie pracodawcy angielscy są bardziej tolerancyjni
i osoba chora jak ja bez problemu może znaleźć pracę.
Jest jednak duży problem z naszymi kotami.
Julka nie może zostać w domu teściowej (bo jest moim kotem...), co do Psotki nie ma takich problemów (to kotka Kamila).
Nie możemy kotów od razu zabrać do Anglii, bo nie stać nas na rozpoczęcie procedury
przewozowej - wymagany jest koci paszport, chipowanie, komplet szczepień, kosztowne
badania krwi. Ogólnie koszt przygotowania jednego kota do wyjazdu to koło 500zł.
Kwota dla nas niedostępna i niemożliwa do osiągnięcia, czy pożyczenia.
W związku z tym ośmielam się zwrócić o pomoc.
Znając historię Toty (viewtopic.php?f=1&t=120891 ) wierzę w Wasze dobre serce.
Nie potrafię malować ani rysować (jak narysują kota, muszę podpisać co to jest, bo nikt się nie domyśli),
piszę wiersze (próbka twórczości: http://crohn.home.pl/forum/viewtopic.php?t=1604 ) i takowy mogę "na
życzenie" stworzyć. Służę też radami na temat wychowania dzieci, ich pielęgnacji, chętnie podzielę się swoim
doświadczeniem w opiece nad maluchami.
Bardzo prosimy o dwie rzeczy:
1. O przygarnięcie kotki - Julki - na okres około 6 miesięcy - tyle trwa procedura przygotowania kotów do wyjazdu.
W tym czasie mamy wielką nadzieję na zebranie potrzebnej kwoty do chipowania czy wyrobienia paszportów.
Julka - to kotka wysterylizowana, trochę płochliwa, ale jak już kogoś pokocha,
to przychodzi na zawołanie i nie schodzi z kolan. Jest praktycznie wszystko jedząca - jak wspomniałam w artykule -
od mleka, po ziemniaki, czy pasztet (nawet sojowy).
Nauczona jest korzystać z kuwety i z drapaków.
Nasza sytuacja finansowa nie pozwala nam na oddanie kotki do hotelu dla zwierząt.
2. Prosimy również o pomoc finansową na wyrobienie paszportów i chipowanie i wizyty, badania konieczne do przewiezienia kotów za granicę.
A jest tego dużo - co wynika choćby z tego wątku: viewtopic.php?t=42129
Dla zainteresowanych podam w email (annastach<małpa>crohn.home.pl)
lub na pw lub na Facebooku (profil: Anna Stach, avatar z kotkiem) numer i dane konta bankowego.
W miarę swoich możliwości będę na bieżąco informować o całej sprawie i o wpłatach.
Zamieszczę też w wątku faktury za wszelkie zabiegi i czynności związane z wyjazdem kotków.
Postaram się wkrótce dołączyć zdjęcia kotek.
Z wyrazami wdzięczności
Ania