Właściwie to niewiadomo o małej nic

..Znaleziono ją gdzieś na jakiś łódzkich działkach,w lecznicy "Na Stokach" przeszła zabieg zdrutowania nasady kości udowej

..Nie wiadomo,skąd u 8-tygodniowego kociaka tak poważny uraz

,ważne,że szybko udzielona fachowa pomoc daje duże rokowania na wyleczenie

..Zabrałam ją z łódzkiego schroniska i nazwałam Pućka,bo ciągle myje i pucuje te swoje maleńkie łapki i ciałko

..Na chwilę obecną Pućka ma już zdjęty gips i biega po domku tylko z opatrunkiem usztywniającym

..Jest zaczipowana

,odrobaczona

i zaszczepiona

..Lgnie do człowieka całym swoim maleńkim ciałkiem

..Uwielbia spać na człowieku głośno traktorkując kołysankę

..
Pućka w schronisku:


O Ozzim tez niewiele wiem

..Znalazłam go płaczącego pod żywopłotem naprzeciwko banku,gdzie robiłam wpłaty

..Ma jakies 3-4 tyg,jak chodzi to się jeszcze przewraca

..Czyste uszka

..Żadnych pchełek ani innych pasażerów na gapę

..Bez kociego kataru

..Weterynarz,który go badał,aż się dziwił,że sam i taki zdrowy

..Oczywiście nikt z okolicznych mieszkańców nie przyznawał sie do kocurka,więc jedynym ratunkiem dla małego,żeby nie trafił pod koła auta,było zabranie go do domu

..