Ma niby swoich Dużych, a odprowadza nas spod drzwi naszego mieszkania do drzwi klatki…
Ma niby co jeść, ale chętnie stołuje się u nas…
To Rudy, ok. 5-6 miesięczny kocurek z pseudohodowli, zatrzymany najprawdopodobniej do dalszego rozrodu. To tez kot wychodzący, który od kilkunastu dni uparcie większość czasu spędza pod naszymi drzwiami. Rano, kiedy wychodzę do pracy czeka na mnie, wita się i odprowadza na dół. Kiedy wracam często widuję go na naszym piętrze. Ufny, przytulasty, piękny rudasek, który szuka swojego miejsca na ziemi, takiego prawdziwego, takiego, gdzie będzie kotem do kochania, a nie do rozmnażania.
Szukamy dla niego DT lub DS. Nie możemy go wziąć do siebie z braku miejsca, ale jeżeli ktoś by się zdecydował, możemy go przetrzymać kilka dni i w tym czasie wykastrować.
Proszę, kto może dać mu prawdziwy dom???





kiche_wilczyca pisze:kiche_wilczyca pisze:gosiaa łaciatej zostało max 7 dni do porodu. Wcześniej, przy pierwszym miocie udało mi się niemal co do dnia określić kiedy urodzi. Sterylka tak czy inaczej będzie, a potem może uda się znaleźć dla niej jakiś domek najlepiej z ogródkiem. I dzięki za propozycję pomocy :*. Na razie obmyślamy plan i różne jego warianty. Nie chcemy działać pochopnie, bo to zbyt poważna sprawa. Ale sterylka jest w planach na 100%
Historia kici jest następująca. Pojawiła się jakiś rok temu jako młody kociak. Chodzila od drzwi do drzwi szukając domu. U nas go nie znalazła, bo wtedy rzadnej możliwości przyjęcia kota nie było. Zaopiekowali się nią Ci starsi państwo z parteru. A ona im robiła numery - uciekała. Oni szukali, pytali sąsiadów, a łaciata co rano odprowadzała mnie z same góry pod drzwi klatki a i dalej próbowała, nawet na dworzec chyba chciała, ale ją odganiałam - nie wyobrażałam sobie wyjsć z kotem na centrum miasta! Potem wracała pod drzwi i odprowadzała Satyra. Tak przez cały rok z przerwami. Na wiosnę zaciążyła - pierwszy miot. Byłam przerażona. Niecały rok, chudziutka, malutka i wielki brzuch. Bałam się, że nie przeżyje. Po 4 tygodniach od "zniknięcia" pojawiła się, obmacałam ją - podejrzewam że miot straciła, albo odrzuciła, nie wyglądała na karmiącą kotkę. Obecnie podejrzewamy, że u tych państwa już nie jest. Nie sądzę, żeby ją wyrzucili - raczej sama się wyprowadziła. I teraz nas namawia na przyjęcie jej do siebie. Na razie ją dokarmiamy. Jak wyjdzie z młodymi, zobaczymy, bo mamy niejasne przypuszczenie, że łaciata jest gotowa urodzić nam na wycieraczce. A wtedy ląduje z młodymi w łazience . Jeżeli urodzi "gdzieś", to potem ją odłowimy i wysterylizujemy. I tego państwa nie będę pytać o zdanie....
A oto łaciata, dzisiejsze zdjęcia
Jeżeli ktoś by na nią reflektował, to niech da znać. Najlepiej domek z ogródkiem w spokojnej dzielicy. Kotka jest nieduża, bardzo przyjacielsko nastawiona, urocza i wielka pieszczocha.I bardzo spragniona człowieka. Dzicieki ją na rękach noszą, a ona się nie denerwuje. Dzisiaj ją obejrzałam. Nos czysty, oczka również, raczej nie wygląda na chorą. Myślę, że FeLV nie ma, nie wiemy jak z FIV. Ale jak się do niej w pełni dorwiemy, to testy zrobimy i na jedno i drugie. .
Historia kocia staruszków z parteru na tym się nie kończy. Mniej więcej w tym samym czasie przygarneli trikolorkę, równolatkę łaciatej. To nieufna i ostrożna kotka, która, z tego co się orientujemy, nadal u nich przebywa i jest kotem wychodzącym. Nadmieniam ją, ponieważ dzisiaj przyszła razem z łaciatą...... Wygląd ogólny - nie najgorzej, piękne, eleganckie futro miłe w dotyku (ewidentnie kot domowy), ale coś się dzieje w lewym oczku, kataru z noska brak. Oto ona
Tak to jest, powiedzienie "Historia kołem się toczy" to prawdziwe powiedzenie. Łaciatej już nie ma, zaraz potem podobno została wywieziona. Rudy kocurek, który tam był, nie wiemy co się stało, ale znikną, psów parę było przez ten prawie rok, teraz jest jakiś szczeniak, za to tri stale i niezmiennie. Tzn. chyba, bo dawno jej nie widzieliśmy. Dlaczego historia lubi się powtarzać? Bo tri kilka miesięcy temu urodziła kociaki, w tym rudego kocurka. Kocurek jest kotem wychodzącym i................ śpi pod naszymi drzwiami, odprowadza mnie spod drzwi mieszkania do drzwi klatki.......jak swego czasu Łaciata. Jest przemiły, niesamoiwty pieszczoch, gaduła. Cudowny kot. My go wziąć nie możemy, z wiadomych przyczyn. Co najwzyej, jeżeli znalazłby się DT/DS pewny na 1000% to na TDT. Rano pstryknęłam mu kilka zdjęć, ciężko było, bo ciężo fotografuje się kota, który cały czas się kręci i mizia, jak wróce do domu to wstawię fotki i spróbujemy znaleźć mu dom. Łaciata została "zmarnowana", nie chcę, żeby i jego ten los spotkałNie zasługuje na to....