A złapał je na prowizorycznym śmietniku na opuszczonej posesji. Nawet sie nie dziwię, że złapał.
Te maluchy nic prawie nie widzą, więc nie zdążyły zauważyć niebezpieczeństwa.
Przywieziono mi je w brudnym pudełku, pewnie z tego śmietnika, jak jakieś śmietnikowe odpady.
Jeden nie ma w ogóle jednego oczka, tylko pusty oczodół, na drugie widzi tylko światło.
Drugi maluszek ma tak zapuchnięte oczka, że nie wiadomo co tam ma, narazie nie widzi w ogóle.
Obydwaj (chłopaki) mają wszelkie robactwo, od standardowych pcheł do wszy i wszoł.
Były już u weta, zaliczyły odpchlanie itp., dzięki temu widać w ogóle ich oczka.
Są malutkie, jeszcze same nie jedzą. Dostały conva ze strzykawki, większemu niezbyt smakował.
Dałam im saszetkę mięsna ale nie chciały jeść chociaż sie oblizywały.
U weta znów musiałam prosić o zrobienie wszystkiego na kreskę, bo dług jeszcze nie spłacony.
Dlatego proszę o pomoc finansową, abym mogła leczyć kociaki. Mam recepty do wykupienia.
Pięć dorosłych tymczasów i dwa białe maluchy pochłaniają wszelkie rezerwy. Proszę o pomoc.
Mniejszy ma na imię Dżabołek, bo warczał u weta jak diabli, a większy grzeczny Angelek.





EDIT.
Dżabołek, który póżniej dzięki Taizu otrzymał imię Zioblik, mimo leczenia, nie dał rady, odszedł.
Angelek bardzo chorował, ale w końcu wyszedł na prostą. Nigdy nie będzie okazem zdrowia, czasem kichnie, trochę też lzawią mu oczy, bo ma zniszczone kanaliki łzowe, ale wbrew diagnozom wetów żyje, a nawet trochę widzi.

Tutaj chciałabym serdecznie podziękować wszystkim za pomoc, zwłaszcza Bungo i Taizu, Kristinbb oraz Klubowi Ślepaczków, oraz wszystkim, którzy trzymali kciuki za maluchy.
Póżniej trafił do mnie kociak ze stoczni bez jednego oczka, on też jest już gotowy do adopcji. Ma na imię Raszid. Ma niesamowite umaszczenie.



Dziś, tj. 13,11,10 trafił do mnie znów jednoczek, czarny z dodatkiem białego.




Trafiła do mnie dziś z podwórka pełnego kotów.
Nie ma jednego oczka,brzuszek rozdęty od robaków.
Dostała imię Fanszetka.




Wszystkie te koty są u mnie i szukają domów. Nie są to jedyne tymczasy, wszystkich mam 13.
Niektóre bardzo chorowały, teraz są zdrowe, ale będą wymagały operacji oczyszczenia oczodołu, ponieważ mimo kuracji, z oczodołu wypływa ropa.
Bardzo proszę o pomoc dla tych kociat, które i tak zostały na starcie skrzywdzone przez los i mają zmiejszone szanse na adopcje.
Wszystkie trzeba wykastrować/wysterylizować, to też duży koszt.
Utrzymuję te koty tylko za własne środki, nie należę do żadnej organizacji,
dlatego proszę o pomoc, bo tym razem sama niedam rady.
...............Kącik pamięci. ...............


Ziobliku, słoneczko kochane, zawsze będę o tobie pamiętać.