Zwiewał jak tylko poczuł na sobie wzrok człowieka ...
Z drugiej jednak strony przyłapałam go nie raz jak z ukrycia przyglądał się człowiekowi.
Kilka razy udało mi się natknąc na niego "twarzą w twarz", stąd już wtedy wiedziałam, ze mam do czynienia z kotem o pięknym umaszczeniu.
Miesiące płynęły, pręgusek nazwany przeze mnie Maru (kto zna protoplastę, wie dlaczego

Martwiło mnie jedynie jak przetrwa zimę ... od początku wydawał mi się kotem domowym. Nie dzikim, ale nieufnym, ostrożnym kotem jednego człowieka.
Na szczęście zima była łagodna, a Maru pojawial się coraz bardziej regularnie. Latem już potrafił podejść na kilka metrów i to była już dla mnie wygrana

Nie wiem, co się stało - ale tydzień temu nastąpił przełom. Najpierw przyszedł aż na moją działkę (zwykle karmiłam go 3 działki dalej) - podszedł przy mnie do miski


Po dwóch dniach dotknęłam go ! Najpierw delikatnie palcem w główkę, a na drugi dzień podszedł do miski na tyle blisko, że zaryzykowałam i dotknęłam całą dłonią

Nie odsunął się !
Zaczęłam głaskać - on jakby czekał na to od roku ...
Podsuwał się pod rękę, aż tańczył przy mnie!
I tak przez tydzień zrobiłam z przerażonego kota - kota proszącego o dotyk

Dlaczego to wszystko opisuję?
Dlatego, ze ten kot musi wrócić do domu.
On miał dom. Jest kastratem. Pamięta mizianki, lubi je!
Był dobrze karmiony, co widać jak wywali brzuch do drapania - ma niezły "kadłub", mała beczułka

Teraz kiedy już zaufał (pewnie na razie tylko mi), jego powrót na salony jest bardzo możliwy.
Marzy mi się, zeby nie musiał już zimy spedzać na działkach ...
Jestem pewna, że nie da sie przekonać do wprowadzenia się do altany - wygląda na kota samotnika, pewnie nie zechce zamieszkać ze zgranym już stadem moich chłopaków.
Najbardziej optymalną opcją jest teraz dla niego dom tymczasowy - żeby z powrotem przyzwyczaić go normalności, do jedzenia, które jest zawsze w miseczce, do łóżka, w którym można sie wylegiwać ... Myślę, że początki mogą być trudne - nie wiadomo, dlaczego stracił dom, czy ktoś go skrzywdził i porzucił, czy sam w jakiś sposób zgubił się.
Najlepszy byłby dom bez zwierząt i bez małych dzieci - on potrzebuje teraz spokoju, żeby znów nauczyć się ufać człowiekowi.
Co ja mogę mu zapewnić?
Mogę przed zabraniem go z działek zaszczepić, odpchlić i odrobaczyć, mogę na życzenie zrobić testy na FeLV/FIV. Do tego pewnie go zaczipuję.
Mogę go przetrzymać na kwarantannie przed przeprowadzką do domu.
Nie mogę go jednak zabrać do siebie do domu, jedyne co mam mu do zaoferowania to duża klatka w garazu

Nie wiem, w jakim jest wieku, ale myślę, że może mieć kilka lat - 4-5 może?
Tak mniej więcej, w skrócie

Fotki, żeby wszyscy zobaczyli o jakim pięknym i smutnym kocie piszę ...






Pierwsze historyczne mizianki

http://www.youtube.com/watch?v=jRiRhUemD_Q
Proszę o pomoc dla Maru, o DT ... nie pozwólmy mu zimować pod chmurką
