W dniu 22 lub 23 lipca zaginęła kotka. Wstyd tu pisać, ale z winy opiekunki. Owa Pani wybrała się ze swoją kicią na spacer z całym rynsztunkiem. Bo to i obróżkę miała (kota nie Pani), szeleczki. W pewnym momencie kotka uciekła. Trudność tej Pani polega na tym, że jest osoba jeżdżącą na wózku inwalidzkim i właściwie nie miała szans aby swoją kotkę złapać. Problem jest teraz taki, że kotka mogła się zaplątać z tymi szelkami gdzieś w krzakach. Albo już "wisi" gdzieś na drzewie. Kotka jest domowa a więc nie poradzi sobie w terenie. Do tego uciekła z dala od miejsca zamieszkania, bo owa opiekunka spaceruje z kicią wszędzie ale nie blisko domu.
Kotka zaginęła we Wrocławiu w okolicach ulicy Odkrywców. Z tego co Martka mi mówi tam są ogródki działkowe ale wszystko jest zamykane na kłódkę. Martka wczoraj bardzo długo szukała. Aby się dostać na ogródki musiała przeskakiwać bramy.
Może kocia jeszcze żyje, być może płacze gdzieś pod krzaczkiem....

?
Kotka to dachowiec biało szary. Ma obróżkę, szeleczki, smycz. Dla mnie to koszmar.
Proszę wszystkich z okolic Odkrywców- może usłyszycie płacz koci...
Kontakt przez i do Martki