„Cuś” jest dziewczynką, ma 4 tygodnie, koci katar i oczko do amputacji. Zanim jednak będzie można Maleńką operować musi troszkę podrosnąć. Waży całe 28 deko. Mieści się na dłoni…
A oto „Cuś”:








jedynie te fotki z jakichś 100 zrobionych nadawały się do publikacji, reszta rozmazana jak awangardowe obrazy...
Maleńka była dziś ze mną na wycieczce w pracy i w drodze dostała robocze imię Mycha. Ma gabaryty przeciętnego szczura, więc chyba może być. Imię zostało wstępnie zaakceptowane przez moje córy i pewnie już zostanie.
Mała jest absolutnie czadowa, cudowna, rozbrajająca, słodka. Podbiła serce wszystkich pracowych ciotek. Uwielbia się przytulać, mruczy na sam widok człowieka i rwie się do niego jak szalona.
Mycha dostaje leki na koci katar – zastrzyki. Od dziś podajemy codziennie przez pięć dni. Na szczęście można je podawać podskórnie, więc jakoś dajemy radę. Jakby musiały być domięśniowe, nie wiedziałabym jak wbić igłę w taką maleńką dupinkę.
Dziękujemy Ciociom Aniom za uratowanie Maleńkiej życia i pokazanie jej światu.
Mycha będzie szukać domku, jak już wyzdrowieje.