
W czwartek późnym południem znaleźliśmy z TZ małą koteczkę wplątaną w nasze ogrodzenie (podwójna siatka), bidusia próbowała przejść i utknęła na wysokości ok. pół metra nad ziemią. Strasznie krzyczała, myślałam, że ze strachu.. Po porozcinaniu siatki i wydobyciu kociątki okazało się, że lewa tylna łapka zwisa całkiem bezwładnie. Malutka jak próbowała się wykaraskać z pułapki zwichnęła biodro i całym swoim ciężarem dociskała tą łapkę do siatki, czego efektem był spory obrzęk. Nie wiemy, ile tak wisiała na płocie, znaleźliśmy ją po 5 godz nieobecności w domu. Ledwo ją uwolniliśmy przestała płakać i cała oklapła, była okropnie wymęczona. W drodze do wet bałam się, czy przeżyje.
Wet pooglądał kicię, nastawił bioderko (jest sprawne), sprawdził łapkę - mała ma czucie głębokie, podał zastrzyk witaminowo - białkowy, środki przeciwbólowe, do domu dostałam zastrzyki b complex i środek przeciwbólowy do pysia. Pokazał, jak masować łapkę, by jak najszybciej ustąpił obrzęk. W piątek po obrzęku nie było już śladu, mała zaczęła ruszać kolankiem. Natomiast nadal pięta i palce pozostają całkiem bezwładne. Sprawdzam jej co jakiś czas czucie i mam wrażenie, że jest ociupinkę lepiej. Boję się jednak, że sobie coś jeszcze uszkodziła.
Czy możecie mi podpowiedzieć, co można jeszcze z taką kicią robić, żeby jej pomóc odzyskać sprawność? Jak u takiego maluszka sprawdzić, czy ścięgna są w porządku? Jutro jedziemy na kontrolę do weta, zobaczymy, co powie.
Poza tym Malwinka (takie dostała imię


Do tej pory takie maluszki widywałam na ogródku zawsze pod opieką matki. Teraz sama muszę się taką kruszynką zająć, więc wszelkie rady mile widziane
