10 lat i koniec przyjaźni - o tym jak miłosierni...

Kocie pogawędki

Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy

Post » Nie wrz 04, 2011 22:02 Re: 10 lat i koniec przyjaźni - o tym jak miłosierni...

Agatko :1luvu:

Mysiu ['] :(
Karmel['] Taurus['] Miki [']Andzia [']
http://kotylion.pl/
https://www.facebook.com/kotylion.viva

Duszek686

 
Posty: 23787
Od: Sob kwi 25, 2009 22:42
Lokalizacja: Łódź

Post » Nie wrz 04, 2011 22:02 Re: 10 lat i koniec przyjaźni - o tym jak miłosierni...

Mysiu [']

O proszę, to Ci wiadomość, w sumie już dawno można było uznać że Lizunia jest już w DS, ale dopiero teraz mamy oficjalne potwierdzenie :)

A koteńka z dworca miała dużo szczęścia że znalazła taki dom :ok:

gosiaa

 
Posty: 22354
Od: Sob lut 10, 2007 18:59
Lokalizacja: Łódź

Post » Pon wrz 05, 2011 7:00 Re: 10 lat i koniec przyjaźni - o tym jak miłosierni...

"Całość sprawy" znam już z rozmów z Tobą, ale i tak przeczytałam całego posta z otwartą buzią :D
ooo ... 8O się dzieje ... :wink:

Nigdy nie widziałam Mysi, znałam ją tylko z Twoich opowieści.
Jak ją zobaczyłam teraz na zdjęciu to od razu wiedziałam, że wszystko, co o niej mówiłaś to prawda - wystarczy spojrzeć na to przepiękne pysio, buźkę mądrego kota ... tylko niektóre koty mają takie spojrzenie, tylko te wyjątkowe ...
Miło pomyśleć, że Mysia miała godnych siebie opiekunów, którzy tę wyjątkowość doceniali i szanowali.

Fajnie, że Puśce się udało - że znalazła super dom, że już zdrowa :ok:
cieeeeszę się :mrgreen:
Obrazek

pisiokot

 
Posty: 13011
Od: Śro maja 03, 2006 15:37
Lokalizacja: Łódź

Post » Pon wrz 05, 2011 7:31 Re: 10 lat i koniec przyjaźni - o tym jak miłosierni...

no nareszcie wieści o Lizuni :ok:
Pusia - piękności :1luvu:
Mysia [`]
Obrazek
Obrazek

Joanna KA

 
Posty: 3112
Od: Nie mar 15, 2009 20:34
Lokalizacja: Łódź

Post » Pon wrz 05, 2011 7:31 Re: 10 lat i koniec przyjaźni - o tym jak miłosierni...

etam, gadanie, przeca to było pewne :mrgreen:
Georg ['] Klemens ['] Miriam [']

Georg-inia

 
Posty: 22395
Od: Czw lut 02, 2006 12:13
Lokalizacja: Łódź

Post » Pon wrz 05, 2011 8:00 Re: 10 lat i koniec przyjaźni - o tym jak miłosierni...

no tak, to było pewne, ale super że jest oficjalne potwierdzenie :ok:
Liza, ty szczęściaro! :mrgreen:
Obrazek

magdaradek

 
Posty: 27150
Od: Pon kwi 14, 2008 9:24
Lokalizacja: Łódź

Post » Pon wrz 12, 2011 13:28 Re: 10 lat i koniec przyjaźni - o tym jak miłosierni...

ja wiedziałam, że tak będzie! :mrgreen: Lizka to farciara! :ok:

Mysiu [']
****** Atan ['] 21.02.2001 - 21.10.2013 ****** Lideczka ['] 2006 - 21.04.2015 ****** Ares ['] 02.12.2013 - 03.06.2016 ****** SaBunia 2006 - 31.10.2017 pękło mi serce

atla

 
Posty: 5214
Od: Wto wrz 29, 2009 8:20
Lokalizacja: Łódź

Post » Pon wrz 12, 2011 18:29 Re: 10 lat i koniec przyjaźni - o tym jak miłosierni...

Bardzo mi przykro z powodu Mysi [']. Takiej wiadomości nie oczekiwałam.
Pusia miała wiele szczęścia znajdując taki wspaniały dom.

Świetnie piszesz o Lizuni czytam z zapartym tchem. Masz dar pisania.

Mizianki dla Lizuni i Pusi ktora jest też bardzo urodziwa.

Czekam na dalsze opowieści.
Obrazek
Obrazek

Iburg

 
Posty: 5024
Od: Wto sty 04, 2005 21:52
Lokalizacja: Rybnik

Post » Nie paź 30, 2011 0:20 Re: 10 lat i koniec przyjaźni - o tym jak miłosierni...

Lizuniu, co u Ciebie?
Obrazek
Obrazek

Joanna KA

 
Posty: 3112
Od: Nie mar 15, 2009 20:34
Lokalizacja: Łódź

Post » Wto lis 01, 2011 21:33 Re: 10 lat i koniec przyjaźni - o tym jak miłosierni...

no właśnie :-) ?
Obrazek

czarno-czarni

Avatar użytkownika
 
Posty: 42097
Od: Pon lip 21, 2008 12:35
Lokalizacja: Hradec Králové

Post » Sob lis 19, 2011 21:20 Re: 10 lat i koniec przyjaźni - o tym jak miłosierni...

Dziękuję za wszystkie światełka dla naszej Myszki......




A u nas - jakoś. Niekoniecznie z górki, jako że życie z kotem (tym kotem) skomplikowane cokolwiek niestety jest.....

Albowiem jest to kociczka-stresiczka na skalę niespotykaną i jakby kto na mnie doniesienie do TOZu złożył, a jaki ekspert na kota bez wnikania w sytuację popatrzył, to nie wiadomo czy by duża z oskarżeniem za znęcanie nie skończyła.

Otóż dużej znęcanie się nad kotem polega na tym że... DUŻA CHODZI DO PRACY.

Póki siedziałyśmy w rodzinnym domu dużej i duża miała w pracy wakacje i sesję poprawkową - było ok. Poza strrasznymi wydarzeniami kiedy to (a) duża na tydzień nad jeziora wyjechała (b) duża kota na obcięcie pazursków zabierała (c) duża wyjechała służbowo na parę dni. Bo tak na zasadzie "rano z domu - wieczorem do domu" to duża sobie mogła wybywać, no kotoproblem...

A potem przyszedł październik i duża przestała móc pracować zawodowo "gdziekolwiek gdzie ma komputer i sieć", ale musiała zacząć regularnie i dłużej być w miejscu pracy. No i tu się zaczęły schody.....

Z racji tego że duża potrzebowała być w rodzinnym domu po kilka dni w odstępach mniej więcej dwutygodniowych albo i mniejszych - bo najpierw coś rodzina miała około 14.X, potem coś tam, potem było Wszystkich Świętych - więc kot z dużą do Łodzi nie przyjechał na stałe, tylko zostawał z Dużymi Starszymi (i Pusią), a duża się przemieszczała - parę dni w jednym mieście, parę w drugim... Dużej się wydawało że tak dla kota lepiej niż jak np. miałby cały dzień sam zostać bo dużej akurat wypadło 8-18 albo 8-20 w robocie siedzieć. No bo przecież kot w tym domu i z tymi ludźmi jest już przez dłuższy czas, i tam jest takie fajne słońce na parapetach przez kawał dnia a w mieszkaniu dużej niestety nie - a duża wyjeżdża nie na długo i wypadałoby już się kotu przyzwyczaić że zawsze wraca...

Reakcja kocia niespecjalna. Szukała dużej, szukała, potem szła spać na łóżko "wypłakiwać się" w poduszkę Mamy dużej (normalnie się śpi na tym łóżku, ale w nogach), ogłaszała lekki post (na szczęście nie drastyczny) oraz spędzała dużo czasu na oparciu wersalki z którego widać bramę przez którą duża powinna wjechać na podwórko. A już jak duża przysyłała smsa że jedzie to się zaczynało wyglądanie w drzwiach i przez okno i czekanie na max....

Ponieważ im więcej razy się wyjazdy dużej powtarzały tym było gorzej, więc nieraz duża jechała już tylko na jedną noc w tygodniu, a poza tym jeździła rano do, po południu z, ewentualnie "z przeplotem" - noc w Łodzi, noc z Lizką, noc w Łodzi. No ale ile tak można...

A Lizunia i tak była zdania że kto wie czy się coś strasznego nie stanie i duża kota nie porzuci alboco. Mimo feliwaya w kontakcie. No i w rezultacie dużej groziło że we Wszystkich Świętych na cmentarze nie pójdzie, bo jak w przeddzień obie duże wyjechały na pół dnia, niepokojąco spiesząc się wcześniej (tzn. pojechałyśmy z Mamą groby ubierać) - a kot został m.in. z bratem dużej który chciał coś kotu dać jeść - to kot się poczuł na tyle niespokojny tym dawaniem jedzenia i w ogóle że nastąpił zwrot ze stresu, i ogólnie stressssssssss jakniewiemco.................

No więc po przejściu długiego weekendu jedenastolistopadowego pojechałyśmy do Łodzi razem z kotą. No i to dopiero było strrrraszne. Bo tam był dom i było w miarę cicho, a tu jest blok z wieżowcami dookoła i jest echo. Ktoś drzwiami trzaska. Ktoś gdzieś odkurza. Samochody pod oknami jadą. Kontener na liście pod blokiem zrzucili. Śmieciarka pod oknami przejeżdża. Ktoś dywany trzepie. Dziecko płacze. Ktoś na klatce wrzeszczy. Szyby samochodowe rano skrobią. Woda w rurach syczy (pewnie na kota). Sąsiadka za ścianą kładzie naczynia na suszarce i jest łomot. Itd, itp. Stresssssss....
A jeszcze do tego duża ŁAZI. Po mieszkaniu łazi. I coś przenosi z miejsca na miejsce (tzn. sprząta). A może się pakuje i gdzieś zniknie. Straszzszszne....

Trzy dni nam jakoś-jakoś przeszły, przy czym chyba było coraz gorzej zamiast coraz lepiej - a w czwartek rano pawwww (ze stresu ewidentnie) - dobrze że duża miała do pracy dopiero na 10, więc zdążyła jakoś po tym ogarnąć (kocia zahaftowała dwa chodniki); po powrocie z pracy niby jakoś-jakoś, ale wieczorem znowu zwrot - tym razem na ręcznik, prześcieradło i kolejny chodnik.... W piątek duża miała jechać w celach zawodowych do Warszawy, musiała sobie odpuścić..... A kot nieustająco w stresie chociaż absolutnie nic się nie działo - plecy kota gryzą, ogon gryzie, uciekamy przed ogonem... Dobrze tylko jak jest noc i cisza albo jak się w dużą wtulimy. No i ewentualnie jak się schowamy w ciemnym kącie w szafie. Duża siedziała z kotem na tapczanie ile mogła, no ale non stop nie mogła jednak....

No to żeby przerwać to jej nakręcanie się znów ją teraz zebrałam na weekend i wyjechałyśmy do Rodziców (zresztą także i ze względu na Pusię, która z kolei niepokoiła się że z domu człowiek i kot zniknął i SŁUCHAŁA, SŁUCHAŁA...) No i jest dobrze (odpukać). Jakoś się nie drapiemy za bardzo, nie ziajamy, nie uciekamy przed ogonem, śpiiiii się, je się bez słuchania każdego dźwięku......

Wchodzimy z RC Calmem (przy czym nie wiem na ile czasu, i za ile on jakoś zadziała - nie mogę jej karmić tylko suchym, bo ona wody samoistnie nie używa...). A ja poproszę co najmniej roczny urlop kocierzyński. Albo wyrok za znęcanie nad kotem, odsiadywany razem z tym kotem - byle tylko mało akustyczna cela była. Albo areszt domowy (też z kotem) w wybranym miejscu.... :roll:
Kicia ? - 09'96 ['] Czarnulka 1.06.97 - 24.12.08 ['] Myszka 26.05.96 - 4.06.11 ['] Mrówcia 05/06'13-13.03.16 ['] Szarusia Agatka ? - 7.02.18 ['] Kicia Liza 04/05'2000 - 29.05.18 ['] Pusia ~'2006/2007? -11.10.22 ['] Bercia ~11'2013 - 25.01.25 ['] Chudzina Mechatka ~2016 - 15.02.2025 ['] Misiu ~05'2012 - 9.06.2025
Taki mały kot; taki wielki brak......

włóczka

 
Posty: 1449
Od: Sob kwi 25, 2009 16:43
Lokalizacja: miasto prządek / miasto zalewajki ;-)

Post » Śro lis 23, 2011 18:00 Re: 10 lat i koniec przyjaźni - o tym jak miłosierni...

O rany, jakie problemy. Biedna kota nie bardzo rozumie że pracować trzeba, uczyć się trzeba i wychodzić z domu trzeba. Biedna nie rozumie że Pańcia do koty wróci. Życze Koci żeby jednak zrozumiała że Pańcia koty nie zostawi.
Obrazek
Obrazek

Iburg

 
Posty: 5024
Od: Wto sty 04, 2005 21:52
Lokalizacja: Rybnik

Post » Śro lis 23, 2011 18:08 Re: 10 lat i koniec przyjaźni - o tym jak miłosierni...

Łoj to rzeczywiście strasznie stresowy kotek z tej Lizuni, nie rozumie że Pańcia nie może całe dnie i noce siedzieć w domu z kotem :)

gosiaa

 
Posty: 22354
Od: Sob lut 10, 2007 18:59
Lokalizacja: Łódź

Post » Śro lis 23, 2011 18:38 Re: 10 lat i koniec przyjaźni - o tym jak miłosierni...

no bo koty z zasady nie lubią zmiany miejsca...i odzwyczaiła się kotunia od hałasu miejskiego.
Biedactwo z Lizuni.
Kciuki za to, by się jakoś wszystko unormowało :ok: :ok: :ok:
Obrazek

magdaradek

 
Posty: 27150
Od: Pon kwi 14, 2008 9:24
Lokalizacja: Łódź

Post » Śro lis 23, 2011 20:14 Re: 10 lat i koniec przyjaźni - o tym jak miłosierni...

No ja jestem oburzona postępowaniem włóczki :mrgreen: , przecież jak się adoptuje kota to trzeba zrezygnować z pracy i innych zajęć towarzysko-zawodowych, tylko siedzieć z kotkiem na kanapie, myziać pod bródką i prawić czułe słówka :ryk: Włóczka popraw się :wink:
Obrazek

"Kotom bez trudu udaje się to, co nie jest dane człowiekowi: iść przez życie nie czyniąc hałasu."
Ernest Hemingway

ewan

Avatar użytkownika
 
Posty: 5825
Od: Nie cze 21, 2009 19:19
Lokalizacja: Kraków

[poprzednia][następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Blue, Google [Bot], kasiek1510 i 95 gości