Obiecałam, że zrelacjonuję poczynania Maciusia w DT, więc to czynię. Jak już było wspomniane, Maciek wczoraj trafił do mnie. To fajny kot o wielkim, otwartym sercu. Moje koty osyczały biedaka, ale średnio się tym przejął. Na szczęście ma jeszcze oprócz wielkiego serca całkiem spory rozumek, który kazał mu nie zawierać jeszcze bliższych kontaktów z tymi wężoustymi istotami. Na szczęście ludzie okazali się bardziej kontaktowi i wymiętosili tudzież wygłaskali kotka, co - jak się okazało - kotek bardzo lubi.
Po wyjściu Agaty i jej mamy Maciek poszedł zwiedzać pokoje. Oba moje koty podążały za nim w bezpiecznej odległości pięciu metrów, w razie gdyby mały potwór okazał się kotożerny i rzucił się na nie z rykiem (czy tam z przerażającym piskiem, w każdym razie z czymś przerażającym). Mały zwiedził Podłóżko i ruszył dalej (przerażająco wyluzowany i ciekawski). Koty wycofały się w te pędy na z góry upatrzone pozycje i zajęły strategiczne miejsca, broniąc kluczowych pozycji - Shark (w stopniu starszy sierżant kuwetowy) przy kuwecie (a konkretnie za nią), Bajka (starsza prowiantowa) w kuchni, z bezpiecznej wysokości szafki pilnując misek, żeby mały potwór nie pozbawił domowników pożywienia. Dzielny młody rycerz Maćko istotnie raczył pożreć kawałek kurczaka (aczkolwiek obawy Bajki, że łobuz nic nie zostawi, okazały się grubo przesadzone), popił to bezczelnie śmietanką (bezczelnie według Bajki, która obszernie zrelacjonowała to wydarzenie z szafki Sharkowi, przyczajonemu za kuwetą) i zrobił małe siusiu w kuwecie (korzystając z chwilowego opuszczenia stanowiska przez Sharka w niewiadomym celu, w każdym razie nie za potrzebą), po czym wrócił do dużego pokoju. Tu odkrył miękkie fragmenty mieszkania i usadowił się na fotelu, a konkretnie w oponce, gdzie oddawał się relaksowi w towarzystwie swojej osobistej zabawki,

podczas gdy reszta załogi z niepokojem śledziła poczynania potffora. Co rusz któryś z kotów wysyłał siebie na zwiady, podchodząc z narażeniem życia do Obcego

po czym zwiewając, gdy tylko mały potwór na nie spojrzał (to tak na wszelki wypadek, w razie gdyby okazał się bazyliszkiem). Jedyne, co udało im się ustalić w wyniku przeprowadzonych zwiadów to to, że stwór - o zgrozo - najprawdopodobniej nie zamierza wcale się wynieść. A co gorsza, nie ma w tej materii co liczyć na dużych.
Podchody trwały do wieczora. Na noc Bajka wycofała się strategicznie do pokoju syna, bunkrując się tam za solidnymi drzwiami. Shark nie poszedł na łatwiznę i wybrał noc w jednym pokoju z potworem. Potwór tymczasem, korzystając z zaległych ciemności, zdobył ponownie Twierdzę Kuweta, podkładając tam ewentualnym wrogom solidny ładunek broni biologicznej oraz dokonał napadu na niepilnowane przez nikogo miski z suchym prowiantem, po czym poturlał sobie po podłodze kuleczkę-którą-wyciągnął-nie-wiadomo-skąd, budząc wszystkich, którzy jeszcze wówczas spali i na koniec zaległ w łóżku. Shark okazał wokalnie swoje niezadowolenie z tego faktu, bo tam leżał akurat on, ale zadowolił się zwolnioną oponką.
Rano, kiedy wychodziłam, sytuacja była mniej więcej podobna - Maciuś zwiedzał, a reszta go asekurowała z bezpiecznej odległości. Trudno powiedzieć, co się dzieje teraz, ale nie spodziewam się żadnych łapoczynów. Raczej podejrzewam, że towarzystwo się zabunkruje każdy w innym pokoju i prześpi. No chyba że nie. W każdym razie sąsiedzi jeszcze nie dzwonili, że banda kotów demoluje im sufit.
Maciuś w każdym razie to super gość - straszna przylepa i przytulasek. Jak się go weźmie na kolana, to siedzi tam do oporu. Jest śliczny, mięciutki i towarzyski. No i oczywiście szuka domu stałego. Ten, kto go weźmie, będzie miał świetnego kota.