Moja irlandzka przygoda z kotami :)

Kocie pogawędki

Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy

Post » Wto wrz 28, 2010 12:18 Moja irlandzka przygoda z kotami :)

Myślę że nadszedł czas żeby przedstawić moje koty.
Jestem kociarą od maleńkości :)
W moim rodzinnym domu zawsze były koty. Ale moim kotom polskim może kiedyś założę wątek, ten ma tyczyć
mojej przygody z kotami na wyspach.

Pierwszy był Stefan ['].

Przyniesiony przez mojego ślubnego z pracy, ktoś Go tam podrzucił
że niby wykarmi się z innymi buszującymi po zakładzie kotami. :evil:
Skrajnie wychudzony, z zaawansowanym kk, zarobaczony jak cholera, bez chęci do życia właściwie jedną nogą za TM
Decyzja veta - uśpić
Uparliśmy się i własnymi siłami wyciągneliśmy kota z choroby. Leki ściągałam z Polski i udało się.
Tak wyglądałem 3 tygodnie po przybyciu do mojego domku: :kotek:

Obrazek

Tutaj już prawie zdrowy:

Obrazek

A tutaj już dorosły (jedno z ostatnich zdjęć Stefana )

Obrazek

Nie było sposobu żeby Stefan był kotem nie wychodzącym ponieważ mieszkaliśmy ze współlokatorami
(częściowo nieprzychylnymi zwierzętom),
kot pętał się po całym domu i tak byliśmy szczęśliwi że nie wywalili nas razem ze Stefanem na bruk.
Stefan zginął pod kołami samochodu na oczach mojego męża. Ból nie do opisania, zresztą sami wiecie co czuliśmy.

I wtedy zapadła decyzja nigdy więcej kota! :oops:
Ale nasze decyzje naszymi decyzjami, a koty miały
swoje plany wobec naszej osoby. Tak przypałętała się Zuzia, Tosia i kilka maluszków.
One chyba na odległość czują kociarza i się przyplątują, a ja nie umiałam tak po prostu przejść obok i udawać że nie widzę :roll:
Musieliśmy zmienić dom, wynajęliśmy sami, w miejscu jak najlepszym dla kotów, z dala od drogi w sąsiedztwie samym pól.
Ja niepracująca - tzw.żona przy mężu :twisted: , wysoki czynsz , coraz więcej kotów potrzebujących naszej pomocy, ta sytuacja
finansowa zmusiła mnie do szukania kontaktu z jakąś tutejszą organizacją zajmującą się jakąś zniżkową
sterylizacją. I udało się :P .Tak zaczęła się masowa zbiórka bezdomniaczków,sterylizacje i adopcje.
My nie byliśmy jeszcze gotowi na zatrzymanie któregoś u siebie,ciągle w naszych sercach był tylko Stefan i ogromne
poczucie winy. :(

cdn.
Ostatnio edytowano Wto wrz 28, 2010 14:35 przez Viveron, łącznie edytowano 1 raz
Oto Czarna i Szara czyli małe piekiełko w domu :)
ObrazekObrazek

STEFAN [*] 8.04.2006
RUDY [*] 26.09.2010
BURA [*] 02.12.2010
Nigdy Was nie zapomnę .........
viewtopic.php?f=1&t=117775&p=6785790#p6785790

Viveron

 
Posty: 191
Od: Wto sie 03, 2010 22:09
Lokalizacja: co.Dublin

Post » Wto wrz 28, 2010 12:18 Re: Moja irlandzka przygoda z kotami :)

Tak było do chwili , aż pojawił się Rudy ['].
To może przy okazji wytłumaczę skąd u moich rezydentów takie proste imiona.
Każdy mój rezydent miał byc tylko i wyłącznie tymczasem, więc imiona też nadawaliśmy tymczasowe bo po adopcji i tak dostawały nowe. I tak obraliśmy metodę nadawania imion zależnie od umaszczenia.

Rudy pojawił się nie wiadomo skąd,stary zaniedbany dziki kot z poważnym złamaniem przedniej łapy.
Nigdy wcześniej Go nie widziałam.
Aż nieprawdopodobne: dziki kot wlazł do domu, powalił się na środku pokoju i patrzył,i to jak patrzył, on tymi oczami prosił o pomoc.
Gdy próbowałam wyciągnąć do niego rękę fuczał aż strach mnie ogarniał.
Natomiast mojemu TŻtowi dał się bez problemu pogłaskać.
Ja oporządzałam Go w grubych rękawicach, a i tak byłam pogryziona i podrapana.
DZikun nad dzikuny (potwierdzone przez veta), a w rękach TŻta kotek domowy.
Ciężko było określić wiek kota , coś między 13-15 lat.
Rudy zdrowiał u nas 3 miesiące,niestety pozostał ciągle nawracający kk.
Zrobił się z niego super kanapowiec.
Znalazł miejsce w sercu mojego TŻta po Stefanie. Ale ja uparłam się na adopcję bo znalazłam domek idealny.
I tu się odniosę do kwestii dom wychodzący a niewychodzący.
Rudy był u nas kotem wychodzącym, znalazłam domek niewychodzący,
wydawało mi się idealny dla bezzębnego emeryta dlatego się tak upierałam przy tej adopcji i tutaj zonk.
Rudy w nowym domku popadł w apatię , nie chciał jeść , chował się po kątach,walił głową w szybę
,podrapał drzwi ,całe dnie polował na to że może uda mu się czmychnąć przez drzwi.
Dziewczyna zmieniała karmy, karmiła na siłę,nawadniała ,mówię wam gehenna. Walczyłyśmy tak 3 tygodnie, tłumaczyłam że może
tęskni,
że się przyzwyczai.
Gośka się poddała, nie dała rady psychicznie. Zapadła decyzja że Rudy wraca do nas, myśleliśmy że to z tęsknoty tak ma.
I tu następny zonk, Rudy u nas też musiał być karmiony na siłę, nawadnianie, chowanie się po kątach, walenie łbem w okno (nie wypuszczałam
Go kilka dni bo prawie miesiąc był poza domem a zresztą stan kota był tragiczny)
a mój TŻ z dobroci serca postanowił wypuścić
Rudego,skoro wyjście z domu to jego jedyny cel w życiu.
I stał się cud, po kilkugodzinnej nieobecności i olbrzymiej awanturze
którą urządziłam mężowi Rudy wrócił, podszedł do miski i ZACZĄŁ JEŚĆ.
Przez następny miesiąc, Rudy co chwila podchodził do drzwi i sprawdzał
czy może wyjść i tylko wtedy czuł się bezpiecznie w domu (całe szczęście że było lato).
Dlatego jestem zdania że dom niewychodzący to wcale nie jest ideał,
niektóre koty tak mają że muszą mieć poczucie wolności.
Rudy mieszkał z nami 4 lata, miał wspaniałą emeryturę w kochającym Go domku.
Miesiąc temu odszedł za TM. :cry:
Odszedł we śnie na kolanach mojego tŻta.
Odszedł szczęśliwy, przy Dużym którego sobie wybrał.
Do końca był kotem w miarę zdrowym (wyniki krwi i moczu jak na swój wiek prawie idealne),
vet stwierdził że po prostu przyszedł na niego czas.

Obrazek

Takie miałem śliczne oczęta.

Obrazek

Super kanapowiec

Obrazek

Mój wypadający języczek.


cdn.
Ostatnio edytowano Czw gru 23, 2010 0:56 przez Viveron, łącznie edytowano 5 razy

Viveron

 
Posty: 191
Od: Wto sie 03, 2010 22:09
Lokalizacja: co.Dublin

Post » Wto wrz 28, 2010 12:18 Re: Moja irlandzka przygoda z kotami :)

Bura [']

Burą przyprowadził Rudy.
Któregos dnia wyszedl sam, a wrócili razem.
Jak tylko zobaczyłam nową kicię na podwórku to od razu miseczka itd.
Kotka byla bardzo nieufna, ja krok do przodu ona do tyłu i wtedy Rudy blokował jej drogę ucieczki, fuczal na nia karcąco i pchal w
moim kierunku. :roll:
Może bardziej doswiadczone kociary juz widzialy takie akcje,
ja spotkałam sie z tym pierwszy raz 8O
Takie akcje daly rezultat po kilku dniach , w końcu moglam kicie pogłaskać i oblukać z bliska.
Oswoiliśmy ją oboje : Rudy i ja :mrgreen:
No i jak juz mogłam podotykać, to sie okazało ze ta nastroszona kupka nieszcześcia to kotka i do tego w ciazy :(
Przy okazji sterylizacji ,lekarz mógl kicie dokladanie zbadac i diagnoza:
nowotwór sutka

Bylo to rok temu, wydawalo sie ze juz wszystko bedzie dobrze.
Bardzo przyjaznili sie z Rudym, właściwie Bura caly czas byla kotem półdzikim.
Wchodzila do domu tylko wtedy gdy w środku był Rudy, spała tylko tam gdzie spał Rudy
i jadla tylko wtedy gdy Rudy był obok.
Rudy nigdy nie zjadal swojej porcji do końca, zawsze zostawiał troszeczkę dla Burej.
Mimo tego ze obok stała pełna miska,
ona zawsze zaczynała jedzenie od resztek po Rudym.
Wielokrotnie się zastanawialam o co w tym rytuale chodzi, ale do dzisiaj nie wiem.
To byla Milosc, wiem ze to śmiesznie brzmi ale gdybyście mogli to zobaczyć. :1luvu:
Jestem kociara od maleńkości a czegoś takiego jeszcze nie widziałam.
Jak juz wczesniej pisałam 2 miesiące temu odszedł Rudy, i niestety Bura sie poddala.
Pojawiły sie przerzuty, przestała jeść.
Walczyliśmy miesiąc i musielismy pozwolić jej odejść.

Byli nierozłaczni, razem jedli ,razem spali, razem wychodzili i razem wracali i teraz razem odeszli za TM.


Niestety nie mam zdjecia Burej na którym by byla sama
Byli zawsze razem.


Obrazek

Czy ktoś mógłby w końcu otworzyć te drzwi?
My chcemy wejść :)

Obrazek

Tu się śpi, proszę nie strzelać po oczach fleszem :)
Ostatnio edytowano Śro gru 22, 2010 15:59 przez Viveron, łącznie edytowano 4 razy

Viveron

 
Posty: 191
Od: Wto sie 03, 2010 22:09
Lokalizacja: co.Dublin

Post » Wto wrz 28, 2010 12:19 Re: Moja irlandzka przygoda z kotami :)

"CYKA"

Kochana koteczka po amputacji oczka.
Jedna z niewielu która dostała stałe imię (od cyklopki :D ) bo było wiadomo że zostanie u nas jako rezydentka.
Ciężko wyadoptować kota kalekiego i z takim charakterem.
Myślałam że mój dom będzie dla niej najlepszy na świecie.
Bardzo się pomyliłam :(
Prócz nieadopcyjnego Rudego , pojawiła się Bura ,a na koniec dwie młode wariatki.
Cyka od początku była kotkiem wycofanym, cichutkim ale przy tej gromadzie stała się
kotkiem wystraszonym. :(
Jak całe towarzystwo wybywało z domu na dwór, Cyka ożywała.
Taka typowa jedynaczka, bardzo źle znosząca towarzystwo innych kotów.
Traf chciał że pojawił sie na widoku wymarzony dla Cyki domek.
Samotna starsza Pani, która niedawno pożegnała swoją niewidomą kotkę starowinkę.
Nie chcieliśmy żeby Cyka się dłużej męczyła,schowaliśmy do kieszeni nasze uczucia i żal rozstania
i Cyka od prawie miesiąca mieszka sobie we wspaniałym domku z Panią emerytką i widzę że jest szczęśliwa.
Była to jedna z najtrudniejszych dla mnie adopcji ze względów emocjonalnych.
Ale widzę że jej dobrze.
Były chwile wahania, bo najpierw odszedł Rudy, zaraz potem Bura, dom trochę opustoszał, ale ponieważ
rozmowy były już w toku, Cyka już kilkakrotnie odwiedziła swoją nową Dużą i bardzo się polubiły doprowadziłam
tę adopcję do końca.
Ciężko mi teraz, ale uważam że była to dobra decyzja. Ma Swoją Dużą na wyłączność. :kotek:

Obrazek

Obrazek
Ostatnio edytowano Czw gru 23, 2010 2:35 przez Viveron, łącznie edytowano 6 razy

Viveron

 
Posty: 191
Od: Wto sie 03, 2010 22:09
Lokalizacja: co.Dublin

Post » Wto wrz 28, 2010 12:19 Re: Moja irlandzka przygoda z kotami :)

SZARA I CZARNA

Obie znalezione w komórce u sąsiada.
Ich mama przychodziła do mnie na papu. I nagle któregoś dnia się nie pojawiła :(
Wiedziałam że gdzieś ma kociaki,że karmi.
Wiedziałam, że jest to gdzieś blisko bo jak nawoływałam na jedzonko to bardzo szybko się pojawiała.
Jak nie przyszła następnego dnia wiedziałam że coś się stało.
Zaczęła się zmasowana akcja poszukiwawcza kociąt.
I krok po kroczku, dziura po dziurze szukaliśmy dobę.
Ale udało się, znaleźliśmy.
Kociaki były tylko dwa a właściwie dwie :)
Dzikuny straszne.

Tutaj kilka tygodni po odnalezieniu:

Obrazek
Ostatnio edytowano Śro gru 22, 2010 23:40 przez Viveron, łącznie edytowano 4 razy

Viveron

 
Posty: 191
Od: Wto sie 03, 2010 22:09
Lokalizacja: co.Dublin

Post » Czw lis 18, 2010 10:03 Re: Moja irlandzka przygoda z kotami :)

Hej Irlandko, jakoś przez google na wątek się nadziałam :) widze że wątek umarł...
Też miałam trochę przygód z kotkami w Irlandii, niektóre historie zakończyły się smutno...
Suma sumarum ostatnia "przybłęda" wróciła ze mną do Polski i wiedzie tu chyba szczęśliwy żywot :kotek:

Obrazek

Uploaded with ImageShack.us
Obrazek

Marea

 
Posty: 4721
Od: Pon lut 23, 2009 22:05
Lokalizacja: Gdańsk

Post » Pt gru 10, 2010 12:53 Re: Moja irlandzka przygoda z kotami :)

Marea pisze:Hej Irlandko, jakoś przez google na wątek się nadziałam :) widze że wątek umarł...
Też miałam trochę przygód z kotkami w Irlandii, niektóre historie zakończyły się smutno...
Suma sumarum ostatnia "przybłęda" wróciła ze mną do Polski i wiedzie tu chyba szczęśliwy żywot :kotek:

Obrazek

Uploaded with ImageShack.us


Wątek nie umarł,jest chwilowo zawieszony.
U mnie trwa czarna seria, jak się trochę z tego podniosę będę kontynuować.
Pozdrawiam serdecznie i zachęcam do założenia wątku o Twoich irlandzkich kotkach.
Różne perypetie i przejścia mogą być pomocne innym, a jak wiemy tu na wyspach nie jest łatwo, więc każda
rada jest na wagę złota.
Oto Czarna i Szara czyli małe piekiełko w domu :)
ObrazekObrazek

STEFAN [*] 8.04.2006
RUDY [*] 26.09.2010
BURA [*] 02.12.2010
Nigdy Was nie zapomnę .........
viewtopic.php?f=1&t=117775&p=6785790#p6785790

Viveron

 
Posty: 191
Od: Wto sie 03, 2010 22:09
Lokalizacja: co.Dublin

Post » Czw gru 23, 2010 1:25 Re: Moja irlandzka przygoda z kotami :)

Dopisałam dzisiaj historię Burej i Cyki.
Siedzę i ryczę.
W ciągu 3 miesięcy z piątki kotów zostały mi dwa. :(
Niby się spodziewałam, niby byłam przygotowana ale to naprawdę wielkie NIBY.
Nie byłam gotowa na rozstania, ani na te na zawsze ani na adopcyjne.
:cry: :cry: :cry:
Oto Czarna i Szara czyli małe piekiełko w domu :)
ObrazekObrazek

STEFAN [*] 8.04.2006
RUDY [*] 26.09.2010
BURA [*] 02.12.2010
Nigdy Was nie zapomnę .........
viewtopic.php?f=1&t=117775&p=6785790#p6785790

Viveron

 
Posty: 191
Od: Wto sie 03, 2010 22:09
Lokalizacja: co.Dublin

Post » Czw gru 23, 2010 1:37 Re: Moja irlandzka przygoda z kotami :)

Wzruszajace te historie. Zwlaszcza Rudego i Burej. I skoro koty kochaja ludzi, to czemu nie mialyby kochac tez siebie? Ja w to wierze :)
A dla Cyki zrobilas co najlepsze w przypadku jej charakteru. Starszej Pani tez pomoglas ukoic zal za zmarla kotenka.

Czarna i Szara sliczne :) jeszcze pewnie jakas kocia bida do Was trafi. One wiedza gdzie maja sie pojawiac :)

edit: Twoje historie tak ladnie napisane, moje kociaste tez maja watek, ale jakos nie zadbalam o to, zeby tekst sie milo czytalo...

Agor-ia

 
Posty: 4619
Od: Czw lip 29, 2010 13:40
Lokalizacja: Gdynia

Post » Czw gru 23, 2010 8:59 Re: Moja irlandzka przygoda z kotami :)

Viveron pisze:....
Różne perypetie i przejścia mogą być pomocne innym, a jak wiemy tu na wyspach nie jest łatwo, więc każda
rada jest na wagę złota.

No właśnie. Często pada pytanie o dobrego weta. Masz jakieś namiary?

PcimOlki

 
Posty: 10931
Od: Nie wrz 16, 2007 14:12
Lokalizacja: Wrocław

Post » Czw gru 23, 2010 14:41 Re: Moja irlandzka przygoda z kotami :)

Agor-ia pisze:Wzruszajace te historie. Zwlaszcza Rudego i Burej. I skoro koty kochaja ludzi, to czemu nie mialyby kochac tez siebie? Ja w to wierze :)
A dla Cyki zrobilas co najlepsze w przypadku jej charakteru. Starszej Pani tez pomoglas ukoic zal za zmarla kotenka.

Czarna i Szara sliczne :) jeszcze pewnie jakas kocia bida do Was trafi. One wiedza gdzie maja sie pojawiac :)

edit: Twoje historie tak ladnie napisane, moje kociaste tez maja watek, ale jakos nie zadbalam o to, zeby tekst sie milo czytalo...


Ja wiem że zrobiłam to co najlepsze dla Cyki, ale dlaczego to tak boli :( ?
Coraz bardziej się utwierdzam w przekonaniu,że nie nadaję się na dom tymczasowy.
Inaczej podchodzę do tego jak kotek jest u mnie tydzień max dwa, a inaczej jak musi zostać dłużej.
Tutaj tak wyglądały moje adopcje, złapać kotka, wysterylizować podleczyć i hula do nowego domku.
W przypadku kotów dzikich nie szukałam im domu (odpadało oswajanie) tylko zostawały kotami podwórzowymi.
Mieszkam na wsi to łatwo było znaleźć dla kota podwórze ze stałą miską. :D
Oto Czarna i Szara czyli małe piekiełko w domu :)
ObrazekObrazek

STEFAN [*] 8.04.2006
RUDY [*] 26.09.2010
BURA [*] 02.12.2010
Nigdy Was nie zapomnę .........
viewtopic.php?f=1&t=117775&p=6785790#p6785790

Viveron

 
Posty: 191
Od: Wto sie 03, 2010 22:09
Lokalizacja: co.Dublin

Post » Czw gru 23, 2010 14:50 Re: Moja irlandzka przygoda z kotami :)

Przywiazalas sie i pokochalas :) Dlatego rozstanie jest ciezkie, mimo wszystko.
Ja kiedys mialam dwa razy kociaka w domu, ale byly u mnie gora dwa dni i do domku swojego poszly a i tak bylo mi ciezko, bo bardzo chcialam miec kota a nie moglam.W te wakacje przyszlam do domu z malenka koteczka (kolorcia, tak jak Twoja Czarna ;) ) i tym razem nie bylo mocnych - zostala :)
Fajnie, ze u Ciebie nie ma problemow ze znalezieniem podworza z micha. Bo u nas to nawet postawienie tej michy dla niektorych jest zbyt wielkim wysilkiem.

Agor-ia

 
Posty: 4619
Od: Czw lip 29, 2010 13:40
Lokalizacja: Gdynia

Post » Czw gru 23, 2010 15:21 Re: Moja irlandzka przygoda z kotami :)

Śliczne historie. Smutne ale śliczne.
Jeśli ktoś mówi, że nie lubi kotów to znaczy, że nie spotkał jeszcze tego właściwego.
Kicuś 04.1997 - 22.10.2010..........Troczuś 2004 - 14.02.2019...............Myszka.................... Mirmił.................GRysiu
Trzy zdjęcia kotów to za dużo.
Obrazek

Irlandzka Myszka

 
Posty: 1546
Od: Nie sie 15, 2010 16:49
Lokalizacja: Cork, Irlandia

Post » Pon mar 07, 2011 15:17 Re: Moja irlandzka przygoda z kotami :)

Oto SZCZĘŚLIWA Cyka :dance: :dance: :dance2: :dance2:
Taka jedynaczka-samotnica okazała się cudowną przyjaciółką psa.
Nawet nie wiecie jak się cieszę.
Duża Cyki poinformowała mnie o zamiarze wzięcia tej sieroty, jest to suczka zmarłej sąsiadki.
Bałam się jak nie wiem co. Cyka u nowej właścicielki odżyła, zrobiła się strasznie miziasta i obawiałam się że to wszystko zostanie zaprzepaszczone. Dziewczyny znały się już wcześniej bo to sąsiadki "przez płot". Ale co innego pies za płotem a co innego w domu razem z Cyką.
Ale jak widać dziewczyny wprost przepadają za sobą.
I obie są szczęśliwe. :dance2: :dance2:

Obrazek

Obrazek

Viveron

 
Posty: 191
Od: Wto sie 03, 2010 22:09
Lokalizacja: co.Dublin

Post » Pon mar 07, 2011 15:28 Re: Moja irlandzka przygoda z kotami :)

Super, ale sie bawia :D
Cyka ma swietna opiekunke :)

Agor-ia

 
Posty: 4619
Od: Czw lip 29, 2010 13:40
Lokalizacja: Gdynia

[następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Google [Bot], puszatek, Sandi870, Wojtek i 55 gości