Dzisiaj rano kotek był już innym kotkiem.
Spałem w pokoju, w którym persik jest odizolowany od innych kotów. I jeszcze w nocy, gdy wstałem, by włożyć na półkę książki, które kotek zrzucił z półki, to na mnie warczał. A gdy się obudziłem, to mały kręcił mi się przy głowie. Dał się głaskać, mruczał cały czas lub miauczał, ugniatał, podstawiał się do głaskania, nawet dawał brzucha! Ale przez większość czasu przy tym ciumkał swoją łapę, biedny maluch.
A później siedział na parapecie i polował na gołębie za oknem.
Ale jak wychodziłem, to był regres - warknął na mnie i pacnął mnie łapą w rękę.
No, ale i tak jest chyba świetnie. Kot kuwetkuje, zupełnie nie jest płochliwy.
Szkoda tylko, że Jana akurat w tym tygodniu poszła do pracy - kotek będzie musiał czekać na nas trochę.
No i dziś pewnie się na nas obrazi, bo zamierzamy się zabrać za kołtuny - ma ich sporo, niektóre bolesne.
Ze strzyżenia zda relację Jana, wieczorem.
Dziękujemy bardzo, mirko_t, za uratowanie kotka przed schroniskiem i za zorganizowanie transportu.A tu dwa zdjęcia z polowania (kiepskiej jakości, bo z komórki; ale na jednym widać gołąbka):

