Tak napisałam na wątku Soni w kwietniu
"Otóż, pomyślałam sobie,że poczekam sobie na przystanku na autobus,bo pogoda była dzisiaj cudna.Wsiadam do autobusu już na wsi, tak jest mi wygodnie.W zeszłym tygodniu zauważyłam tam czarnego kota,chciał przebiec przez ruchliwą bardzo ulicę.Zrezygnował jednak i gdzieś odszedł.Dzisiaj się okazało,że to młodziutka kotka.Była bardzo głodna,chyba próbowała coś upolować.Nie miałam ze sobą niczego do jedzenia.Tam jest tylko coś w rodzaju kiosku spożywczego,ale nawet kitekata nie mają ( kto by tam coś kupował dla kota

).Kupiłam więc parówkę i puszkę tuńczyka.Ależ to kocie było głodne.Parówką aż się dławiła,ale tuńczyka też jadła.Cały czas siedziała przy jedzeniu.Nadjechał jednak autobus,musiałam więc ją zostawić.Teraz mam dylemat.Kotka (zaglądnęłam pod ogonek

) jest młodziutka.Pozwoliła mi się głaskać,nie jest dzika.W pobliżu są domy,możliwe,że jest czyjaś.Wychudzona nie jest,ale zrudziała.Oczka ładne,ale na uszku coś w rodzaju narośli - ropień? guzek?,nie wiem.Spróbuję zapytać w sklepie,może wiedzą czyja to kotka.Pomyślę."
Od czasu do czasu coś o niej pisałam, zawoziłam karmę, bo okazało się,że Bogusia ma dom.Nie wiedziałam,że była w zaawansowanej ciąży i urodziła trójkę kociąt.Podobno śliczne,ale ich nie widziałam.Kotka przyniosła je do domu,ale to wieś,odniesiono je więc do stodoły i niestety,zdziczały.Obiecałam je wziąć do siebie i poszukać domu,ale gospodyni nie może ich złapać.Kiedyś miałam więcej czasu i szukałyśmy ich obie,bez rezultatu.Bogusia jednak jest oswojona,miziasta do bólu.Słyszałam,że przychodziła na przystanek,kiedy była głodna,bo pamiętała,że tam dostawała jedzenie.Ile razy wchodziłam na podwórko,to to malutkie biegło w moją stronę co sił w nogach.Ostatnio nawet gospodyni musiała ją wziąć na ręce,bo chciała biec za mną ,kiedy odchodziłam.P.Małgosia z TSPZ ( dziękuję

) przywiozła ją wczoraj do mojej wetki.Jest bardzo chudziutka,waży zaledwie 2,5 kg i ma zrudziałe futerko.Na początku bardzo krzyczała,ale poznała mnie,przytulała się i mruczała tak,że wetka nie mogła jej osłuchać.Jest już raz odrobaczona, ma straszliwy świerzb (takiego jeszcze nie widziałam),ale nie jest zapchlona.Grzecznie siedzi w klatce,ma apetyt,pięknie korzysta z kuwetki.Nie ma biegunki (widziałam,bo sprzątałam kuwetę)

.Wetka ją wypuszcza z klatki,Bogusia sobie może pobiegać,ale chyba jej dobrze nawet w klatce,bo jest rozmruczana i bardzo grzeczna.Noszę ją na rękach, pokazuję lecznicę i sklep,wcale się nie wyrywa.Będzie miała sterylkę, a ja bardzo nie chcę,aby wróciła na wieś.Na pewno będę woziła tam jedzenie,bo są jeszcze inne koty i bardzo duży pies, a ludziom tym się nie przelewa,ale ona jest domowa, wcale nie chce wychodzić.Jej dom jest przy bardzo ruchliwej ulicy, niedawno życie stracił pies gospodyni,a wcześniej kot.Bardzo nie chciałabym,aby Bogusię spotkał taki los.Porozmawiam,może się zgodzą ją oddać.Zaraz wkleję zdjęcia.