Dagmaro, zastanawiałam się, czy to cierpliwość, czy...
No, właśnie.

Prędzej to podejście honorowe, typu -
nie chcę kogoś, kto nie chce mnie.

Jaka to przyjemność całować kogoś, kto się wyrywa? Itd.
Jeszcze przyjdzie koza do woza.

Skroiłam dziś małemu i Oliwii kurczaka, Oliwia zjadła go na dole, maluchowi przyniosłam na górę - bo z niego sierota jest i O. mu wszystko z michy wybiera. Mefik męczy się z tym kurczakiem, męczy, ja się odwracam - a w drzwiach, ni stąd ni z owąd, pojawiła się Oliwia i wpatruje się wygłodniałym wzrokiem kota poszczącego od dwóch tygodni. A dostała większą porcję niż M.!
Zdarza się, że już możemy po kuchni trochę pochodzić bez płoszenia jej. Na ogół jednak siada pod stołem na baczność, jakby tylko czekała, aż coś do michy wpadnie.

M. już się robi duuży. Czuć, jak się go bierze na ręce, że się robi bardziej zbity i sierść ma bardziej puchatą.
(!! Kurczak się rusza! M. go trąca łapką i ucieka.
A po posiłku wszyscy wiedzą, że najlepiej odpocząć w foliowej siatce...)
Popołudniowa drzemka, przed drzemką wieczorną...
