Ciekawa jestem bardzo dzisiejszych wieści.
Najprawdopodobniej do wspólnego domu pojechała Packa i Perełka. Państwo chcieli dwie miłe kotunie, taki zestaw przyszedł mi do głowy, gdy dziewczyny podpytywały kogo zaproponować. Mam nadzieję, że kicie się spodobały i od dzisiaj zaczną życie domowych pieszczoszek.
Wierzę, że niedługo będzie można tak napisać o Niki. Ona i bura kotunia z urwanym ogonkiem o roboczym imieniu Zajączek (nadanym kiedyś przez Georg_inię) to kicie, z którymi od kilku miesięcy próbuję się zaprzyjaźnić. Z jako takim skutkiem

Kiedyś obiecałam Niki, że nie spędzi życia w schronisku, chciałabym dotrzymać tej obietnicy. Wiem, że mało kto je kojarzy, Niki pewnie tylko ja i Sis, która jej robiła opis
http://schronisko.doskomp.lodz.pl/index ... oty&nr=789.
Kotunia siedzi w schronisku od 15 miesięcy

... Moim zdanie w dobrym domu rozkwitnie, jest delikatna i nieśmiała i pewnie nie zaznała w życiu wiele czułości od człowieka. A może było to tak dawno, że już zapomniała ... Ma mądre oczy, i to "coś", co mnie dawno temu bardzo ujęło mimo, że na pozór Niki to tylko niepozorny nieładny wypłoszkowaty burek.
Z weekendu na weekend jest lepiej, na początku były tylko głaski przy jedzeniu, kiedy dziewczyny zajęte michą niechętnie tolerowały delikatne mizianko, odskakując co i rusz. Ale kiedy wczoraj po skończonym jedzonku Niki stała koło mnie i pozwalała się głaskać, a ja w pewnym momencie zauważyłam, że trzymam ją mocno jedną ręka pod paszkami, a drugą głaszczę od czubka głowy po chudy ogonek - jak każdego normalnego milaka-miziaka to prawie mi się łezka zakręciła ...
Zaczynam ją lansować na całego - może akurat ktoś ... Potrzeba jej spokojnego domu, najlepiej bez małych dzieci, ciszy, spokoju, miłości i troski. I będzie dobrze
To fotki Niki sprzed tygodnia.
Asiu, może by je podmienić w opisie schroniskowym ? Wydaje mi się, że na nich Niki wygląda na taką bardziej wyluzowaną, odważniejszą, spokojniejszą niż na tamtych starych ?
No i foto-story Olafkowe.
Dla tych, co szybko czytają i może ominęli post Duszka przypomnę.
W czwartek szukając Milenki Anetka przekopywała cały trzeci boks. Patrzyła w koszach, pod kołdrami, kocami itp. W pewnym momencie spod kosza wyprysnęło jej coś spod jednej z kołder - bure, przerażone, z dłuższym włosem. I pobiegło na wybieg, gdzie ślad po nim zaginął.
Wczoraj przyszła i maniakalnie zaczęła kopać pod kołdrami, posłankami, w każdym kącie szukając tego ktosia... nagle spod jednego z nich wyskoczył kocio i popędził na wybieg, my po chwili osłupienia za nim. Gdy wydawało się, że na wybiegu rozpłynął w powietrzu zajrzałyśmy za drewniany domek tuż przy ścianie - rozpłaszczony jak kartka papieru tkwił tam, prawie niewidoczny obraz przerażonej nędzy i rozpaczy

.
Postanowiłyśmy dać go do klatki po Blue, z wiklinowym koszykiem, świetnym na "schowanko" dla wystraszonego kota. Niezawodny Krzyś wyjął go chwytakiem, zaniósł do kociarni, rozpłaszczył na podłodze i zaczęliśmy oglądać koleżkę. Chudy jak nieboskie stworzenie, kompletnie łysy pod pachami i na piersiach, wyłysiały na grzbiecie ze skórą w czarne kropki jak posypaną pieprzem

. Miał sfilcowany ogon i filc w kilku innych miejscach. Oprócz pcheł na skórze były białe łuski jak łupież, grzyb ?
Tylko siąść i płakać.
Postanowiliśmy go wykąpać i Krzyś niezwłocznie wziął się do dzieła:
http://www.youtube.com/watch?v=eTJEWCuORIE
A potem było bardzo długie, dokładne suszenie i powolne rozczesywanie włosek po włosku. Olafek znosił to wyjątkowo dzielnie, chyba zrozumiał chłopak, że chcemy mu pomóc.
Po tych wszystkich zabiegach (plus na koniec wypsikanie Fiprexem)naszym oczom ukazało się takie cudo, cudeńko
Olafek powędrował do osobnej klatki, gdzie w wiklinowej budce Anetka wymościła mu czyściutkie posłanko. Dostał michę chrupek i saszetkę Kiteketa, którą wciągnął w pięć sekund. Pewnie od dawna nie jadł, zbyt przerażony, żeby podejść do misek ... wreszcie mógł coś zjeść.
Chciałam nałożyć mu drugą taką porcję, ale Krzysiek przytomnie zauważył, że może po takim dłuższym niejedzeniu dostać rozstroju żołądka od nadmiaru jedzenia. Zostawiliśmy mu więc tylko chrupki i wodę.
Teraz przydałby się bardzo dobry DT. Chłopak znajdzie dom na pniu, jest boski. Ma jeszcze jajka, ale teraz jest zbyt słaby i zabiedzony na kastrację.
Nie wiemy od jak dawna jest w schronisku. Ma numer - 174 - ale nie znaleźliśmy ani karty ani wpisu w zeszycie przyjęć. Najważniejsze, że rzucił się Anecie w oczy i dzięki temu nie padnie gdzieś z głodu i przerażenia w kącie, zjadany przez pchły.
Edit: Olafek pojechał do super domu tymczasowego

.