Jam z K-lina
Ale za doświadczoną w sprawie odchowu maluszków się nie mam, choć dwa takie ( na własne potrzeby- jak się okazało
) odchowałam- jedno 20 lat temu- od dwóch (*), drugie "ciągnie" od 13 lat... Ale więcej było w tym szczęścia niż rozumu, pierwszemu robiłam mieszankę mleczno-jajeczną wg . przepisu w jakieś książce, drugi - "na cito" ( bo noc była jak go znalazłam) dostał, co było w domu- mleczko skondensowane. A gdy za dnia kupiłam "kocie mleczko", to maluch powiedział " błee" i zostało przy tym skondensowanym + skrobane mięsko z piersi kurzej dość szybko. Oba kociaki oceniłam( z wetem) na ok 2 tyg. O masażyku brzuszka i-ważne- podogonia, skądś wiedziałam. Starałam się "udawać" kotkę, więc używałam wilgotnego, ciepłego wacika- no i szło ( z tą pierwsza opornie, pamiętam, że posunęłam się do poszczypywania skóry na brzuszku i dopiero wtedy, po 2-3 dniach, coś konkretnego się wyprodukowało- po latach, jak przeczytałam wątek zdaje się Aniady o jej śmietnikowej znajdce, to mogłam się przekonać, że u mnie problemu nie było).
Co do "naszego ratownika" - może niech poda jakiś kontakt do siebie, lub do mnie napisze maila (
adawi@tlen.pl) - choć od południa wybywam do późnego wieczora....
Za kotka