Na nocną łapankę się wybrałyśmy - start dziś o 2giej rano.
Rejon - Koziny - bloczki, kamienice, domki - taka bardzo mieszana zabudowa, karmiciele też mieszani - jedni chcieliby wysterylizować, ale nie aż tak, by się za to zabrać ew przekonać tych drugich. Bo drudzy nie wytną za żadne skarby. Argumenty? Kotów zabraknie, wbrew naturze i takie tam. Żeby nie było - kotów i kociąt się tam też nie leczy, też wbrew naturze. Tzn miejscowi karmiciele nie leczą.
No i koty się przemieszczają, karmiciele ich nie odróżniają, więc zupełnie nie wiadomo ile ich i jakie.
Więc w tajemnicy i ukradkiem. Poza tym z racji gęstej zabudowy spokój tylko w takiej porze.
Sprzęt - cztery klatki-łapki - dziw, że moje małe autko to zmieściło. Plus dwie nienajmniejsze baby.
Pierwsze miejsce - tam późną jesienią złapałyśmy trzy podrostki i kotkę w ciąży, ale widywane są kolejne, bure i czarne. Wtedy jesienią z budki prysnęło pingwinowate.
Dwie klatki ustawione, czekamy. Zaraz na początku jak cień przeleciało coś chyba czarne, Potem pojawiły się dwa bure, jedno szczupłe, drugie wyraźnie marmurkowe.. Bardzo ostrożne. Krążyły wokół jednej klatki, krążyły - w końcu ją zamknęły i uciekły.
Poprawiłyśmy ustawienie klatki, kawałek papierka w patyczki, żeby ciężej się zamykała, drugą przeniosłyśmy bliżej.
Czekamy.
Tzn ja czekam, bo współłowczyni poszła na rekonesans, wyczaiła kocią wioskę i zabrała tam dwie łapki.
Czekamy. U mnie złapało się jedno. Oglądam - ucho jakby przystrzyżone, ale nie wypuszczę na razie, bo naplotkuje reszcie.
U współłapaczki dwa - pingwinowate, może to widziane jesienią? I burobiałe zasmarkane. Te brudne łapki i rozmazany nosek to nie od łapanki, to od wycierania cieknących smarków… biedny kotek...
Trzy są, przy kociej wiosce kręcą się inne koty, jedna klatka jeszcze pusta, czekamy.
Łapie się kolejne burobiałe, prawie kopia poprzedniego, z tym, że zdrowe
No to jedziemy wypakować i w normalnym świetle obejrzeć to ucho - ja jestem pewna nacięcia, współłapaczka woli sprawdzić. Tak wygląda nasz połów:
Ucho jednak nacięte, jest „dopiero” 3.30, kota trzeba odwieźć na miejsce, może jeszcze połapiemy?
Ustawiłyśmy dwie klatki przy kociej wiosce, dwie blisko pierwszego miejsca, obok śmietnika, stały tam miseczki.
Przyszło czarne i grube. Grube bo grube albo grube bo w ciąży…. Mocno interesowało się jedną klatką, potem drugą, a potem uciekło.
Przyszło szczupłe bure - pewnie to wypuszczone, bo zwiedziło śmietnik, potem powąchało łapkę i uciekło, aż się zakurzyło.
U współłapaczki podobnie - brak zainteresowania. Jest 5,50. Dość tego. Zabrałyśmy klatki i wtedy przy resztkach przynęty pojawiło się marmurkowe. Poleciałam z klatkę., Uciekło, ale niedaleko, obserwowało mnie. Nastawiłam łapkę, wróciłam do samochodu. Siedzimy, obserwujemy, marmurkowe chodzi wokół klatki. Trochę mamy dreszcze, trochę dzwonią nam zęby - za dużo emocji i zimna. A marmurkowe usiadło przy klatce i siedzi nieruchomo. Kto kogo przeczeka? Niedługo będzie świt, ludzie już chodzą z psami, warczą samochody, za chwilę kot ucieknie. Boję się nawet mrugnąć reflektorami, żeby go nie spłoszyć, a korci - bo w mrokach i cieniach nie widać dokładnie, siedzi przy klatce czy tylko nam się tak wydaje. W końcu nie wytrzymuję - i oczom nie wierzymy - jest w zamkniętej klatce!
Płcie podam, jak lecznica określi. W każdym razie cztery złapane - trzy do cięcia zaraz, jedno do leczenia i cięcia po wyleczeniu.
A teraz idę spać, i lepiej nie próbujcie mnie budzić
Nie dam się - tak jak ten gość