Oj ciężki dzień za nami.....
Na początek koty miały wczoraj przeprowadzkę, dobra ciocia Agnieszka pożyczyła nam bardzo dużą klatkę żeby koty miały dużo miejsca, dumna z siebie przeprowadziłam je do niej i zamieszkały w garażu (żeby nie było , nasz garaż nie spełnia funkcji garażu a jest miejscem składania przeróżnych modeli zdalnie sterowanych mojego M, jest ogrzewany z oknem, prawdziwy apartament

) Wchodzę rano do garażu i widzę że nie ma Nori w klatce, spanikowałam ...za 20 siódma ja muszę się szykować do pracy a kotka wyparowała

biegam, szukam, kiciam a tu nic. Po 20min poszukiwań zguba się odnalazła.


Siedziała w kartonach skulona....
Okazało się że klatka ma malutką lukę, zwykle przedostają się przez nią kociaki, ale Nori jest tak wychudzona że zdołała wyjść.
Wylazłam z pracy szybciutko żeby zabrać koty do lecznicy, zapakowałam do auta , trzy transportery, drapak dla siostry (tzn. dla jej kociaka) kenelówkę małą i pojechałyśmy ja Ichi , Nori i mała Sushi.
Z małą Sushi poszło szybciutko chipowanie, odrobaczenie i odpchlenie

chociaż patrzymy czy nam się jakiś KK nie rozwinie
Natomiast nasi najbiedniejsi podopieczni zostali obejrzeni wszerz i wzdłuż
I tak obydwoje żeby móc mieć zabiegi muszą się wzmocnić. Ichi dostaje antybiotyk i na kiepską wątrobę Hepatiale .
Nori na wysoki mocznik Lespewet i też antybiotyk.
Koty muszą się odżywić i podleczyć żebyśmy mogli zająć się okiem i uchem. Nadal są wycofane chociaż Ichi nadstawił dzisiaj ucho żeby moja córa go pomiziała. Najgorsze że oprócz wszystkiego co wiedzieliśmy od razu to jeszcze mają zęby i uszy w kiepskim stanie. Dodatkowo nie wiemy czy Nori jest wysterylizowana. Czekamy teraz dwa tygodnie, robimy badania krwi i szykujemy się do zabiegów.
Foty z lecznicy:







Aha i zapomniałabym o najważniejszym....bardzo dziękuję Klubowi Ślepaczków za objęcie opieką Ichiego
