» Pon lip 07, 2014 12:45
Re: Wątek kotów z Konesera
Ale się pozmieniało, nie mogłam się odnaleźć.
U nas sporo się dzieje, ale nie ma tragedii, chociaż parę trudnych spraw, jak to zwykle, wymaga załatwienia.
Maciuś nadal obrażony i nie daje się głaskać. Eh, nie mogę sobie darować, że dałam taką plamę z łapaniem. Jego dwie siostry trikolorka i szylkretka, na oko, mają się dobrze, podobnie jak Bella i Bianka.
Pojawia się coraz częściej coś czarnego i nie wiem co to. Może to być kotka, którą już wysterylizowałam ze dwa lata temu, choć wątpię. Może to być kotka w rui, bo tak mi meldował ochroniarz, że po nocy zawodziła. Więc teraz już jest kotna. Jedno co wiem na na pewno, to to, że ma jakiś problem zdrowotny, bo zrobiła mi pod nosem kupala, o dziwo, nie przerwała i nie zwiała, a na wierzchu była masa krwawego śluzu. Więc podsumowując kotka wymaga: leczenia i kastracji. A fundacje mówią - nie. Ewa dzwoniła po prośbie
W piwnicy okociła nam się śliczna trikolorka. Też nikt nie chciał jej wziąć do adopcji i kastracji. A mamy już kolejną, pewnie jej siostra bo też tri. Wygląda na to, że ktoś nam w okolicy rozmnaża koty i wyrzuca, a one w piwnicy znajdują swój azyl. To już trzecia taka kotka, jedną udało się wyadoptować. W dodatku ta mamuśka ma jakąś brzydką ranę na boku więc już pewnie złapała chorobę, na którą już jeden kot w piwnicy chorował i trzeba go było uśpić. Miał na głowie dziurę na wylot, z której sączyła się ropa i krew. Licho wie co to było, ale szybko się rozwinęło i po kocie. Jakieś bakterie gnilne czy coś. Może ktoś z Was się z czymś takim spotkał? Tam jest taki syf i szczury, że koty mają się czym zarażać, niestety. Wygląda na to, że maluszek jest jeden, też trikolorka, ale czy przeżyje?
A tak w ogóle, to ja po prośbie. Jakiś czas temu Mia wsparła mnie finansowo przy zakupie karmy, suchej, bo puszek starcza i nawet koty bez problemu jedzą. Znalazłam wtedy w promocji w Zooplusie karmę Smila, za 80 zł można było kupić 3 x 4 kg. Koty tę karmę polubiły, więc od tamtej pory im kupuję, niestety nie ma już takiej promocji. Teraz za 10 kg trzeba dać prawie 100 zł. Ale jak mieszam ją z tym badziewnym kitekatem to koty przynajmniej jedzą, bo samego to ani rusz. Miasto jak zwykle się "stara".
Jako, że znowu jestem bez pracy, jeśli ktoś mógłby mnie wesprzeć byłabym bardzo wdzięczna. Tym bardziej, że teraz u nas w gminie będą tylko puszki. Super rozwiązanie na upały.
Zlikwidowałam swoje konto i korzystam z córki, więc jakby co to podam na pw.
Ale, żeby zakończyć miłym akcentem, to pochwalę się, że udało mi się znaleźć dom jednej kotce z działek, która tak się nagle oswoiła. I całe szczęście bo już jej się jakiś guzek pojawił na sutku. Kicia ma szansę na długie, szczęśliwe życie. Zamieszkała u dziewczyny, która już adoptowała ode mnie dorosłą kotkę kilka lat temu.
